Cały ten TATI. Życie i twórczość Jacques’a Tatiego
L’HERITAGE
Jak każdy wielki artysta, Tati planował podsumować jakoś swoje życie w książkowej autobiografii we wczesnych latach osiemdziesiątych. Jak wszystkie jego ówczesne plany, także i ten nigdy nie został skończony, i można jedynie gdybać, ile ciekawostek kryją leżące gdzieś kartki maszynopisu. Poza tym świadkami jego geniuszu pozostają, jak zawsze, ludzie. Od 1944 roku aż do śmierci Tati związany był z Micheline Winter, z którą bardzo szybko doczekał się dwójki dzieci – a te poszły poniekąd w ślady ojca.
Urodzona w 1946 roku Sophie Catherine Tatischeff zaczynała od asystowania ojcu m.in. na planie PlayTime. Potem wygrała Cesara za swój krótki metraż o cukierni w prowincjonalnej miejscowości, Dégustation maison (1978). 20 lat później wraz z Patrickiem Dewolfem nakręciła także pełnometrażowe Le comptoir (Bar, 1998), choć głównie zajmowała się montażem. To właśnie ona odnalazła zaginione taśmy z Dniem świątecznym i Forza Bastia i podjęła się ich odnowienia. Zmarła przedwcześnie w 2001 roku na raka płuc.
Młodszy od niej o trzy lat Pierre François Tatischeff pierwsze kroki stawiał z kolei na planie Trafic. Potem dostał się do pierwszej ligi, będąc najczęściej asystentem reżysera bądź reżyserem drugiej ekipy przy takich produkcjach jak Le cercle rouge (W kręgu zła, 1970), Un flic (Glina, 1972) i Deux hommes dans la ville (Dwaj ludzie z miasta, 1973) z Alanem Deloinem, czy Peur sur la ville (Strach nad miastem, 1975) z Jean-Paulem Belmondo, a nawet Francuski łącznik 2 Johna Frankenheimera. Podobnie jak ojciec, którego Dzień świąteczny pomagał odrestaurować, Pierre skrócił swoje nazwisko dla wygody, a w latach dziewięćdziesiątych. wycofał się z branży na dobre.
Wcześniej Tati był jeszcze w krótkim związku z Hertą Schiel, z którą wspólnie występował w Lido de Paris. Owocem tego związku była urodzona w 1942 roku Helga Marie-Jeanne Schiel. To właśnie ponoć z myślą o niej napisał Iluzjonistę, wstydząc się tego, że ją porzucił – fakt, na który mocno wpłynęła jego starsza siostra Odette Nathalie (rocznik 1905). Dziś jego jedyni żyjący krewni, w tym wnuki Kenneth, Grahame i Richard, rezydują w Anglii.
„W śmierci łkamy, w życiu nie pomogliśmy!” – nekrolog w gazecie Paris Match
Jaques Tati odszedł, mając na karku 75 wiosen, jedno lato i kawałek jesieni. Lecz tak naprawdę usunął się w cień znacznie wcześniej – niedoceniony, smutny, zgorzkniały, niezrozumiały i właściwie zapomniany. Acz do samego końca pracujący, obserwujący ludzi wokół siebie i ich relacje, zapisujący kolejne pomysły i wnioski na temat kondycji społeczeństwa. W swoich ruchomych obrazach wieczny lustrator dzieli swoją pasję z odbiorcą, pozwala mu patrzeć bez obaw i samemu wyciągać morał, wyłapywać gagi. Dlatego też jego filmy nadają się do wielokrotnego smakowania i chyba nigdy nie padną ofiarą przemijającego czasu. W końcu, jak sam twierdził:
„Mój film zaczyna się po wyjściu z sali kinowej.
Zrobiony został nie tyle dla kina, co dla oka.”
Zatem miłego seansu… cette vie.
korekta: Kornelia Farynowska