search
REKLAMA
Zestawienie

BRZYDCY, LECZ PIĘKNI. Filmowe postacie, które nie grzeszą urodą

Jacek Lubiński

29 września 2018

REKLAMA

Quasimodo

Dzwonnik z Notre Dame

Aż osiemnaście różnych adaptacji klasyki Wiktora Hugo zrealizowano przez lata w kinie i telewizji. Obecnie najsłynniejszą jest oczywiście ta rysowana, od Disneya – i to nawet pomimo faktu, że mocno łagodzi postać garbatego dzwonnika. Przy czym o wiele większe wrażenie robią jednak filmy aktorskie, w których bezustanne cierpienie tytułowego bohatera można wręcz poczuć na własnej skórze. W Quasimodo wcielali się między innymi Lon Chaney, Charles Laughton, Anthony Quinn i Anthony Hopkins. Żaden z nich nigdy nie zdobył serca uratowanej przez siebie kobiety, gdyż tragizm tej postaci wydaje się nie do przeskoczenia. Niemniej ona sama zdołała i tak przerosnąć dzieło, którego jest częścią, stając się uosobieniem nie tyle brzydoty, ile siły, odwagi i dobroci serca.

Trevor Reznik

Mechanik

Rzadki przykład filmowej persony, której koszmarny wygląd jest efektem psychicznego wycieńczenia po przebytej traumie. Reznik cierpi na bezsenność, amnezję i obłęd, co sprawia, że praktycznie nie ma głowy nie tylko do jedzenia, ale i w ogóle do życia. To jednak nie jest kompletnie puste i bezwartościowe. Pomimo przywodzącego na myśl obozy śmierci wyglądu Reznika, a także jego wątpliwego stanu mentalnego, który prowadzi do wypadków, od razu da się w nim dostrzec coś więcej niż tylko skórę i kości. Nie dziwi zatem, że ostatecznie Trevor znajduje w sobie moc pozwalającą odwrócić własny los.

Lisbeth Salander

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet / Dziewczyna z tatuażem

I jeszcze jedna ofiara, lecz tym razem własnego… stylu. Ta pozornie ładna – a na pewno nie autentycznie brzydka – dziewczyna jest bowiem typem buntowniczki, o wręcz wrogim nastawieniu do świata. Hakerka z traumatycznym dzieciństwem ucieka w mrok, który manifestuje swoim niestandardowym wyglądem – ironicznie nazywanym przez samego autora gotyckim wcieleniem Pippi Långstrump. Swoje włosy farbuje na czarno i tak też się nosi pod względem ubrań, które uzupełniają jeszcze obowiązkowe kaptury, liczne tatuaże i inne negatywnie nacechowane dodatki. Wycofana i aspołeczna, a w dodatku dość chuda bohaterka kryje w sobie jednakże sporo niespodzianek, zatem bezustannie fascynuje. Ot, współczesna heroina.

Wade Wilson

Deadpool i sequel

Wade Winston Wilson znany wszem i wobec jako Deadpool, czyli superbohaterski antybohater, to – trzymając się fabuły samych filmów – zwykły koleś, który pewnego dnia usłyszał, że jest chory na raka. Chwytając się brzytwy, zgłasza się do eksperymentalnego programu rządowego, obiecującego mu pełne wyleczenie. W rezultacie staje się jednak chomikiem doświadczalnym, a pewnego dnia przechodzi nieodwracalną mutację oraz wypadek zamieniający go w łysego brzydala, przypominającego rezultat seksualnych igraszek pomiędzy dwoma owocami awokado. Ale są w tym wszystkim pozytywy, bo Wade w środku dalej pozostaje Wade’em, a odziany w fajny kostium jest kozakiem nie do zatrzymania – fizycznie i mentalnie. Taki trochę Łoś Superktoś. Jak to się mówi: coś za coś.

Aileen Wuornos

Monster

Stracona w 2002 roku Aileen Carol Wuornos Pralle była seryjną morderczynią, która w przeciągu roku zabiła siedmiu mężczyzn – jak sama twierdziła w obronie własnej. Wcielająca się w nią w filmie Charlize Theron jest na co dzień postrzegana oczywiście jako seksbomba. Znamienne, że sama Wuornos, która przez lata obracała się w środowisku prostytutek, zarabiając na życie „płatną miłością”, daleka jest od tej definicji – i to pomimo faktu, że Hollywood próbowało nadać jej nieco romantycznych cech. Aileen nie miała szczęścia w doborze genów, a i jej życie nie było specjalnie usłane różami. Resztę zrobiły alkohol i narkotyki. Skutkiem tych wszystkich czynników stał się tytułowy potwór – osoba brzydka zarówno pod względem cielesności, jak i wnętrza. Ot, wyjątek od reguły.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA