Bliżsi niż bracia – Władysław Pasikowski i Aleksiej Bałabanow
Polacy i Rosjanie rzadko kiedy przyznają się do tego, jak wiele ich łączy. Nie chodzi tu tylko o to, że oba kraje słyną ze skłonności do picia na umór. Gdy zacząłem uczyć się rosyjskiego i interesować się tamtejszą kulturą, szybko zauważyłem, że zarówno Polakom, jak i Rosjanom imponują podobne postawy, że publiczność w obu krajach lubuje się w podobnych tematach.
Jestem dzieckiem późnego PRL-u. Moje dorastanie przypadło na pierwsze lata pokomunistycznej rzeczywistości. Filmy Władysława Pasikowskiego zarówno dla mnie, jak i dla wielu moich rówieśników nie tylko stanowiły doskonałą rozrywkę, ale też pomagały zrozumieć, co się właściwie wokół nas wydarzyło. Jego dzieła do tego stopnia wryły się w naszą zbiorową świadomość, że cytaty z nich weszły do codziennego języka. Zresztą nadal w nim funkcjonują, mimo że Psy powstały 24 lata temu, a Kroll nawet 25. „– Stopczyk, co wy tam palicie? – Ja? Radomskie. Ale jak pan major woli, to Franz ma Camele”.
W odróżnieniu od Pasikowskiego, Aleksiej Bałabanow nie jest w Polsce szerzej znany, choć jak na twórcę pochodzącego z Rosji i tak osiągnął sporą rozpoznawalność. Ładunek 200 i Brat, o których miałem przyjemność pisać wcześniej na łamach film.org.pl, są obok 9 kompanii chyba najszerzej kojarzonymi w naszym kraju rosyjskojęzycznymi produkcjami nakręconymi po roku 1991. Ten urodzony w 1959 roku reżyser niestety nie nakręci już więcej filmów – w roku 2013 zmarł, mając 54 lata.
Zarówno Pasikowski, jak i Bałabanow to niezwykle bystrzy obserwatorzy będący w stanie dostrzec i wyeksponować rzeczy ważne, które jednak z różnych powodów umykają wszystkim innym. Również obydwu nie można odmówić odwagi – bez wahania konfrontują się z ciemnymi stronami otaczającej ich rzeczywistości i środowiskami, które wolałyby, aby o owych ciemnych stronach milczano. Im bardziej zagłębiamy się w ich twórczość, tym więcej podobieństw da się dostrzec. W końcu okazuje się, że popularność obu reżyserów stanowi (nomen omen) pokłosie historii i zjawisk społecznych zachodzących w obu narodach, że ich twórczość pełni do złudzenia podobną rolę. Innymi słowy – że Bałabanow to taki rosyjski Pasikowski i odwrotnie.
Obaj reżyserzy status kultowych zawdzięczają pojedynczym produkcjom. W przypadku Pasikowskiego chodzi oczywiście o Psy, w przypadku Bałabanowa takim filmem był Brat. Na pierwszy rzut oka dzieła te mają ze sobą niewiele wspólnego – Psy traktują o ubekach, którzy po roku 1989 muszą zamienić się w policjantów, a Brat o byłym wojskowym, który dzięki zdobytym podczas służby umiejętnościom robi karierę w świecie przestępczym. Jednak każdy, kto widział oba filmy, musi przyznać, że są do siebie do złudzenia podobne. Przede wszystkim – oba stanowią doskonałe i trzymające w napięciu od początku do końca kino sensacyjne, więc siłą rzeczy przypadają do gustu podobnym grupom. Ponadto Petersburg lat dziewięćdziesiątych pokazany w Bracie wydaje się miejscem równie posępnym, niebezpiecznym, a zarazem pełnym trudnego do zweryfikowania uroku, co Warszawa pokazana w Psach. Nie ma zresztą sensu analizować tych kwestii zbyt szczegółowo – filmy te mają po prostu podobny klimat.
Psy i Brat stanowiły punkty zwrotne w karierach odtwórców głównych ról. Mimo że Linda w Psach był tuż przed czterdziestką, a Bodrow w Bracie miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, obydwaj po pojawieniu się tych produkcji w kinach stali się ogólnonarodowymi idolami. Zarówno Franz Maurer, jak i Daniła Bagrow to twardzi faceci, odważni i obdarzeni sporą dawką wdzięku i cynizmu. Obaj są zawodnikami, których nikt nie chciałby mieć przeciwko sobie i obaj zostali napisani i zagrani w podobny sposób – wyrażają się oszczędnie, dobitnie, a przy tym nie są pozbawieni poczucia humoru. Obaj też mają ciemną stronę, która czyni ich jeszcze bardziej interesującymi.
Zarówno Psy, jak i Brat doczekały się solidnych kontynuacji, którym jednak daleko do pierwowzorów. O ile Psy 2 są filmem kręconym raczej na poważnie, o tyle Brat 2 stanowi w zasadzie parodię części pierwszej. Mimo że obydwa były kręcone z dużo większym rozmachem niż pierwowzory, to jednak brakuje im świeżości i odkrywczości części pierwszych. Warto jednak zaznaczyć, że obydwa dzieła nie były tylko i wyłącznie filmami, ale również zjawiskami. Obydwa okazały się kasowymi sukcesami. Psy 2 zaowocowały też ścieżką dźwiękową, która była jednym z największych fonograficznych hitów wczesnych lat dziewięćdziesiątych. W odniesieniu do Brata 2 warto jeszcze wspomnieć o tym, że w filmie ten Bałabanow nie tylko pokazał duży dystans do siebie i swojej twórczości, ale również po mistrzowsku wykorzystał drzwi, które otworzyły się przed nim po sukcesie części pierwszej – wprowadził np. wątek romansu Daniły z Iriną Sałtykową, rosyjską gwiazdką pop, nie zapominając przy okazji solidnie przejechać się po jej muzyce – żartobliwie, ale jednak w sposób mocno jadowity.
Kolejnym punktem, który łączy obu reżyserów, jest podjęcie tematyki wojennej. Zarówno Demony wojny wg Goi Pasikowskiego, jak i Wojna Bałabanowa to filmy, których nakręcenie miało na celu oddanie hołdu żołnierzom krajów, które twórcy reprezentują. Obydwa wychodzą naprzeciw zapotrzebowaniu społeczeństw, które chcą być dumne ze swojego wojska. Oba obrazy prezentują solidny poziom i naprawdę dobrze się je ogląda, zarazem trudno pozbyć się wrażenia, że oba nie do końca spełniły oczekiwania.
W Demonach… jak zawsze u Pasikowskiego mamy do czynienia z sensownie skonstruowaną fabułą, dialogami napisanymi z lekkością i polotem oraz spójnymi postaciami. Do tego film został fantastycznie obsadzony – Linda, Lubaszenko, Baka, Żmijewski, Zamachowski czy wtedy jeszcze nie znany szerzej Topa to autentyczny dream team polskiego kina. Czego zabrakło Demonom…? Właściwie niczego, poza tym, że nie udało im się przeskoczyć postawionej przez Psy poprzeczki.
Z Wojną sprawa ma się nieco inaczej. To film znakomicie zrealizowany i trzymający w napięciu, który jednak pokazuje wojnę w Czeczenii w sposób okrutnie jednostronny – mamy do czynienia z dobrymi i odważnymi Rosjanami reprezentowanymi przez kapitana Miedwiediewa (w tej roli znów wystąpił młody Bodrow) i złymi Czeczeńcami, którzy zasługują wyłącznie na wytępienie. Ma to oczywiście uzasadnienie polityczne – film powstał w czasie drugiej wojny czeczeńskiej, gdy Władimir Putin był już u władzy. Obraz Bałabanowa stanowi więc w dużym stopniu odpowiedź na zapotrzebowanie ze strony odradzającego się przemysłu propagandy. Gdyby nie ten propagandowy wydźwięk, dzieło Bałabanowa mogłoby zrobić karierę porównywalną do 9 kompanii.
Na koniec zostawiłem sobie porównanie filmów, które uważam za najlepsze dzieła obu reżyserów. Mowa tu o Ładunku 200 Bałabanowa i Pokłosiu Pasikowskiego.
Ładunek 200 bywa często reklamowany jako jeden z najbardziej makabrycznych filmów w historii. Warto zaznaczyć, że makabra, o której mowa, nie jest tak głupkowata jak w przypadku Serbskiego filmu ani tak bezsensowna jak w Pile – obraz Bałabanowa powstał na motywach prawdziwej historii i, oglądając go, trudno pozbyć się wrażenia niezwykłej dosłowności. Właśnie dlatego robi tak silne wrażenie – portretuje rosyjską rzeczywistość bez owijania w bawełnę, głośno krzycząc o tym, o czym zazwyczaj się nie mówi – o tym, że w Rosji, widząc przedstawiciela władzy, woła się na pomoc bandytów, a nie odwrotnie, czy też o tym, że alkohol i strach do tego stopnia rozmiękczyły ludziom mózgi, że tchórzostwo, obojętność i bierność stały się normą.
Pokłosie natomiast bierze na warsztat kwestię stosunków polsko-żydowskich, co jest tematem mocno dla Polaków niewygodnym. Pasikowski próbuje wyjaśnić, skąd właściwie bierze się nasza podskórna nienawiść do Żydów, objawiająca się w durnych, kibolskich napisach na ścianach, niewiele mądrzejszej skrajnie prawicowej publicystyce i żenujących przedstawieniach z paleniem żydowskich kukieł w roli gwoździa programu. Reżyser stawia tezę, że ta nienawiść wynika ze strachu. Po pierwsze – strachu przed ujawnieniem trupa w szafie, po drugie – strachu przed tym, że dawni właściciele zajętych przez Polaków żydowskich majątków mogą po nie wrócić.
Najważniejszym czynnikiem, który łączy oba filmy, jest klimat – ponury, niepokojąco dosłowny, ciężki i gęsty. Obydwaj twórcy obnażyli w swoich dziełach obszary, w których ich rodacy nie mają powodów do dumy i obydwaj narazili się na ataki miejscowych narodowców – Pasikowski za „antypolonizm” i „zniekształcanie prawdy historycznej”, Bałabanow natomiast za „szkalowanie rosyjskiej rzeczywistości”. Tego typu głosy wyraźnie świadczą o tym, że diagnozy postawione przez obu reżyserów były niezwykle celne.
Zarówno twórczość jednego, jak i drugiego to kawał dobrego kina. Kina mocnego, męskiego, wyrazistego. Dlatego wszystkim fanom Pasikowskiego, którzy nie znają filmów Rosjanina, mogę je z czystym sumieniem polecić. Filmów Pasikowskiego natomiast chyba nikomu polecać nie trzeba.
korekta: Kornelia Farynowska