BETTER WATCH OUT. Święta z dreszczykiem
Nie ma w świecie horroru ważniejszego święta od Halloween, ale w ostatnich latach wyrasta przed nim potężna, zaskakująca konkurencja, święto naczelne, najbardziej dochodowe i obecne w największej liczbie krajów na całym globie – Boże Narodzenie, Gwiazdka, jak zwał, tak zwał, byle w krwawej i brutalnej odsłonie.
Tradycje łączenia okresu wigilijnego z horrorem sięgają odległych czasów i miały ogromny wpływ na kształt gatunku w latach późniejszych. Wystarczy wymienić dwa tytuły – Czarne święta z 1974 roku, które uchodzą za pierwszy slasher w historii filmu oraz bezwzględnie najciekawszą pozycję w tym “nurcie”, Cichą noc, śmierci noc. Podobne historie sporadycznie trafiały na ekrany co kilka lat, ale za stojące za nimi budżety Michael Jackson nie nakręciłby nawet teledysku. Stopniowo świąteczne motywy zaczęły jednak nabierać na sile. Holenderski Święty spotkał się z dużym, międzynarodowym zainteresowaniem, co związane było głównie z ukazaniem samego Świętego Mikołaja jako krwiożerczego szaleńca zamiast przebierania psychopaty w jego stój. Stosunkowo dużym sukcesem cieszyła się także inna produkcja, gdzie czarny charakter posługiwał się nadnaturalnymi mocami – Krampus z 2015 roku – i to w nim należy upatrywać przyczyny gwałtownego napływu filmów utrzymanych w podobnym duchu. Killer Christmas, Mother Krampus, Red Christmas czy The Elf to kilka tegorocznych propozycji, ale tylko jedna wybija się ponad przeciętność – Better Watch Out.
Kiedy w jednej z pierwszych scen główni bohaterowie oglądają horror, a jeden z nich krzyczy do ekranu: “Po co wchodzisz na strych?”, oczywiste jest, że kilka minut później sam musi się na nim znaleźć. Wszystko zdaje się przebiegać zgodnie ze schematem. Przyzwoicie zrealizowane, solidnie zagrane, ale idealnie odtwórcze w ramach opowieści typu home invasion. Najpierw sielanka, później kilka niepokojących sygnałów (początkowo fałszywych, z czasem niosących realne zagrożenie) i wtedy… okazuje się, że Chris Peckover, pomimo swojego młodego wieku, jest reżyserem niezwykle utalentowanym, a zwrot akcji, jaki serwuje nam pod koniec pierwszego aktu, nadchodzi równie niespodziewanie, co przemiana Colina Farrella w Johnny’ego Deppa w Fantastycznych zwierzętach i jak je znaleźć.
Żeby nie psuć niespodzianki, dodam tylko, że z jednej strony pojawiają się czysto rozrywkowe elementy nawiązujące wprost do Kevina samego w domu (wiemy już, jak naprawdę mogłoby się zakończyć zderzenie z puszką farby) albo do Opiekunki; z drugiej zabójstwa mają wymiar dramatyczny, przywodzą na myśl kadry z zupełnie nieśmiesznego Funny Games i wprowadzają widza w zakłopotanie podobne do tego, jakie odczuwa dziecko, gdy odkrywa, że żaba nie jest w stanie znieść wszystkich jego “zabaw”. Lawirowanie między wątkami cięższymi i lżejszymi, między gatunkowymi kliszami sprawia, że od Better Watch Out trudno oderwać wzrok, choć wszystko to już widzieliśmy, tyle że nigdy w takiej konfiguracji.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje młoda, australijska aktorka Olivia DeJonge, której kariera toczy się w analogicznych sposób do wydarzeń z Better Watch Out. Ma na koncie poważne role w serialach Hiding oraz w tegorocznym Will, a przy okazji wyrasta na jedną z najbardziej interesujących postaci współczesnego horroru. Ma dopiero dziewiętnaście lat, więc nie grała często, ale w Wizycie M. Nighta Shyamalana oraz w Scare Campaign serwisu DM Pranks pokazała, że stać ją na znacznie więcej niż wcielanie się w stereotypową scream queen. Jej ekranowy partner – Levi Miller (Piotruś z filmu Joego Wrighta) zazwyczaj jest niewyobrażalnie irytujący, ale to doskonała przeciwwaga zapewniająca relację niebanalnych, fascynujących postaci. Warto odnotować, że w obsadzie znalazł się także Dacre Montgomery, wówczas jeszcze przed rolą przywódcy Power Rangers czy Billy’ego z drugiego sezonu Stranger Things.
Better Watch Out wprowadza oddech świeżości do horrorowego kanonu. Oczywiście podobnych żonglerek kliszami mieliśmy w ostatnich latach bardzo wiele, ale nieczęsto przyjmują one formę równie nienachalną i rozrywkową, a już na pewno żadna z nich nie krzewiła świątecznego ducha. Kiedy już obejrzycie z dzieciakami Kevina, koniecznie sprawdźcie jego “alternatywną” historię. Zwiastuna nie dodaję i polecam nie szukać go w sieci, może popsuć całą przyjemność z seansu.
korekta: Kornelia Farynowska