NAJLEPSZE BAJKI DLA DWULATKA. Jeśli już oglądać, to co?
Reksio – Reksio-dentysta, Reksio-telewidz, Reksio-swat: kim ten psiak w swoim telewizyjnym życiu jeszcze nie był? W latach 1967-1990 pojawiło się 65 (plus trzy świąteczne) odcinków, z których każdy rozpoczyna się tą samą planszą: wychodzącym z budy Reksiem. Wrażliwsze matki i obrońcy praw zwierząt mogą podnieść raban o gospodynię, która pieska przegania miotłą, czy o sceny zwierzęcych bójek, ale… Takie jest życie, a dwulatkowi można wytłumaczyć. Piękne kolorowe retro rysunki, bez niepotrzebnego paplania.
Teletubisie – sci-fi w wersji dla najmłodszych. Dorosłych od oglądania piszczących stworków mogą rozboleć brzuchy, ale wydaje mi się, że Dipsy’ego, Lalę, Po i Tinky’ego Winky’ego małe dzieci lubią. Teletubisie cieszą się z małych rzeczy i śpiewają proste piosenki – do znudzenia.
„Głowę, ramiona, kolana, pięty…” prześpiewały w różnych konfiguracjach 3/4 odcinka. Dobrze, malutcy lubią powtarzalność.
Wielki plus za wstawki dokumentalne: ujęcia z przedszkoli, żłobków, placów zabaw. I kultowe już frazy „Teletubisie mówią pa pa” czy „tulimy”, które wykorzystać możemy w codziennym życiu.
Podobne wpisy
Pingu – szukając bajek odpowiednich dla dwulatka, powoli o nim zapominamy. A szkoda. Kreowany w latach 1986-2006 plastelinowy świat pingwina stanowi bezsłowny, uniwersalny przekaz dla dzieci z różnych zakątków geograficznych. Niekoniecznie moralizatorski. Odnoszę wrażenie, że na Pingu ma się przede wszystkim przyjemnie patrzeć. W codziennych przygodach towarzyszy mu napominająca mama, zmęczony po pracy tata, siostrzyczka Pinga i przyjaciele.
Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham – tytuł, który szczególnie podoba się rodzicom. Pełen miłości, ciepła, ukazujący obcowanie z naturą, życie w leśnej wspólnocie i wyjątkową relację na linii ojciec-syn. Mały króliczek poznaje przyrodę empirycznie: wdycha zapach opadających liści, tarza się w nich, zastanawia, czy drzewu nie będzie zimno… Prowokuje najmłodszych do myślenia i do wyjścia na dwór, by samodzielnie odkrywać skarby natury.
Kompletny truizm, choć nie błahy: bajki dla dwulatka trzeba wybierać mądrze. Niejeden raz moje dziecię, taplając się w kałuży, krzyczało: „jestem Świnka Peppa!” i chodziło po przewróconym drzewie „jak Bing!”. Wolę to, niżby miało robić z patyka broń laserową. A przygody wyżej wymienionych bohaterów i ja będę podglądać – jako antidotum na wydumane scenariusze filmowe.
korekta: Kornelia Farynowska