search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

AVENGERS: WOJNA BEZ GRANIC. Dyskusja o filmie i przyszłości serii

REDAKCJA

28 kwietnia 2018

REKLAMA

F.P.: Oczywiście. Pełna zgoda. Siłą rzeczy kilka postaci zeszło na dalszy plan i jeśli jesteście fanami Czarnej Wdowy, War Machine’a czy Falcona, to niestety będziecie musieli zadowolić się jedynie scenami akcji z ich udziałem. Podobnie Drax czy Banner pełnią rolę kolejno humorystyczną (ale na jakim poziomie!) i ekspozycyjno-napędową (tutaj jeden z niewielu elementów mi zgrzytających – brak obecności Hulka pozostaje dla mnie zabiegiem zwyczajnie niepotrzebnym). Cała jednak reszta dostaje przynajmniej jedną mocną i godną zapamiętania scenę.

Gdybym miał wybrać głównego bohatera filmu, to byłby nim o dziwo Thanos (znakomity Josh Brolin), ale emocje towarzyszące wątkom Thora, Gamory czy właśnie Wandy i Visiona to prawdziwe petardy. Także aktorsko. Błyszczą oczywiście również Robert Downey Jr. i Benedict Cumberbatch, ale naprawdę doskonały jest też młodziutki Tom Holland.

Ł.B.: Holland jest idealnym Spider-Manem i udowodnił to po raz kolejny. Wszystkie emocje – ekscytację, radość, ale przede wszystkim STRACH – pokazuje tak naturalnie, że jego ostatniej sceny w filmie do teraz nie mogę wyrzucić z głowy, bo rozbiła mnie kompletnie.

Co do wątku ziemskiego – jest słabszy niż to, co dzieje się w kosmosie, a takiego Rogersa jest wręcz zaskakująco mało, ale cały wątek w Wakandzie dobrze zazębia się z perypetiami Starka i Thora, szczególnie w momentach kulminacyjnych, które są tak stresujące, że może rozboleć brzuch. Nie zgodzę się za to z tobą w kwestii Hulka – jasne, byłoby świetnie zobaczyć go więcej w akcji, ale to według mnie bardzo dobre rozwinięcie wątku tej postaci zapoczątkowanego w ostatnim Thorze. Hulk jest umysłowo na poziomie dwuletniego dziecka – potrafi tupnąć nogą i zdecydować za siebie, a do tego według mnie po prostu wystraszył się Thanosa po wydarzeniach z prologu, stąd właśnie nie chce wyjść. W kwestii Bannera bardziej brakowało mi jego interakcji z Czarną-blond Wdową.

F.P.: Rzeczywiście. Wyraźnie widać było, że na jakże potrzebną – w kontekście wydarzeń z Czasu Ultrona – rozmowę Bannera i Wdowy zwyczajnie nie było czasu. Podobnie zgodzę się, że Rogersa było zaskakująco mało, ale widać tutaj klasę braci Russo, którzy nie skupiają się na swoim ulubionym dziecku, kiedy to nie jest tak dla fabuły istotne. Zresztą dla mnie, ogromnego fana postaci Kapitana Ameryki, jego rola była w pełni satysfakcjonująca. Widoczna już w zwiastunie scena zatrzymywania Thanosa w kinie robi równie ogromne wrażenie, sam Rogers ma kilka świetnych dialogów i, umówmy się, wygląda w tym filmie fenomenalnie.

A jeśli zahaczyłem już o scenę walki z Thanosem – krążymy wokół postaci, co jest moim zdaniem najlepszą recenzją filmu, ale nie zapominajmy, że jest to wielomilionowy blockbuster. Przyznam szczerze, że spodziewałem się czegoś bliższego, na ile to oczywiście możliwe, Zimowemu Żołnierzowi i Wojnie bohaterów, czyli poważnego kina sensacyjnego. Myślałem, że całość będzie skupiona na szukaniu ostatniego Kamienia i ucieczce przed Thanosem. Bracia Russo jednak zupełnie przekierowali ciężar filmu i stworzyli ogromne widowisko, istną Space Operę, której miejscami bliżej do rozmachu Władcy Pierścieni Petera Jacksona niż zwyczajowego kina superbohaterskiego. Mnóstwo lokacji, piękne zdjęcia, patetyczna muzyka, emocjonująca bitwa o Wakandę, czy zwalający z nóg finał. To wszystko wnosi świat Marvela na zupełnie inny poziom. A że scenarzyści odwołali się bezpośrednio do fabuł – liczyłem! – trzynastu filmów z tego uniwersum, tylko podkreśla rozmach przedsięwzięcia.

Ł.B.: Ja akurat nie nastawiałem się na klimaty Zimowego żołnierza czy nawet Wojny bohaterów, bo te dwa filmy były stosunkowo wręcz przyziemne i kameralne, zaś tutaj dosłownie nie ma już żadnych granic, czy to w kwestii liczby postaci czy skali wydarzeń. Spodziewałem się zatem wielkiego rozmachu, nie przypuszczałem tylko, że od pierwszej do ostatniej minuty to będzie tak bardzo stresujące przeżycie. W momencie wejścia napisów końcowych czułem się, jakbym sam dostał w twarz od Thanosa i w tym momencie nie wiem, czy mogę określić oglądanie Wojny bez granic jako dobrą zabawę. Rozwiązaniami fabularnymi, interakcjami między postaciami i rozwojem niektórych z nich (Thor!) oraz elementami humorystycznymi  jestem zachwycony, ale jeżeli chodzi o sam odbiór, to uff, dla osoby zżytej z uniwersum jest to bardzo trudny seans. Co najlepsze, nie jestem w stanie przewidzieć, w którą stronę Russo pójdą w części czwartej.

Od kolejnej strony można natknąć się na poważne SPOILERY!

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA