POLIZIOTTESCO, czyli włoski film sensacyjny lat 70. Krew, pot i strach…
Bardzo łatwo jest mówić, że włoskie kino sensacyjne lat 70. jest imitacją amerykańskich filmów typu Bullitt (1968), Brudny Harry (1971) i Francuski łącznik (1971). Geneza gatunku zwanego poliziottesco jest bardziej złożona i związana jest z sytuacją polityczną i społeczną we Włoszech pod koniec lat 60. po tak zwanej „gorącej jesieni”. Pewnym przełomem był koniec roku 1969, kiedy doszło do zamachu bombowego na Piazza Fontana w Mediolanie. Zginęło wówczas 17 osób, 88 odniosło obrażenia. W roku następnym powstała organizacja terrorystyczna Czerwone Brygady, która zasłynęła porwaniem i zabójstwem premiera Włoch Alda Moro w 1978. Całe lata siedemdziesiąte to był „czas ołowiu”, wystrzelono mnóstwo kul, zdetonowano wiele bomb, policja była bezradna, a obywatele żyli w ciągłym strachu.
Wydarzenia rozgrywające się w kraju oraz stopniowa utrata zaufania do władzy, sądów i policji miały wpływ także na kino. Filmowcy nie mogli przejść obojętnie obok aktualnych problemów współczesnego świata, a widzowie zamiast westernów oczekiwali filmów bliższych rzeczywistości. Oczywiście nie bez znaczenia jest też fakt, że przemoc w kinie sprzedaje się bardzo dobrze. Przemoc musiała być dosadna, a przestępcy wzbudzać odrazę, aby podkreślić, że tej patologii nie zwalczy się biurokratycznymi, policyjnymi metodami. Trzeba wykroczyć poza reguły, wtedy szanse się wyrównują. Problemem są nie tylko jednostki psychopatyczne i indolencja policji, ale także korupcja na najwyższych szczeblach władzy. Co można zrobić, kiedy łajdakiem okaże się prokurator, sędzia albo jakiś bogaty przemysłowiec? Bo łajdakiem może być każdy, a nie tylko ten, kto napada na banki i wyrywa torebki starszym paniom.
Gatunek, o którym dziś mowa, zapuścił korzenie jeszcze przed premierą Bullitta. Wzorca można szukać w ekranizacjach powieści sycylijskiego pisarza Leonarda Sciasci: Każdemu swoje (1967) Elia Petriego i Dzień puszczyka (1968) Damiana Damianiego, a także w dwóch filmach Carla Lizzaniego: Wake Up and Die (1966) i Bandyci w Mediolanie (1968). W ostatnim z wymienionych można zobaczyć pościg samochodowy, który został sfilmowany w mieście, a nie na odludziu jak w Bullicie. Takie sceny stały się później „stałym fragmentem gry” – symbolicznym sprawdzianem wytrzymałości dla poliziotti i criminali. To, co oglądamy w najlepszych filmach gatunku, to jest absolutne mistrzostwo i powinno być uwzględniane w zestawieniach typu the best of. Zakręty fabularne, bohaterowie, pościgi samochodowe – świadczyły one o wysokim stopniu profesjonalizmu włoskich filmowców. Czasem zatrudniano także Rémy’ego Julienne’a, francuskiego specjalistę od car sequences. Zresztą kino francuskie także dostarczało inspiracji, bo nad Sekwaną już od połowy lat 50. realizowano znakomite filmy gangsterskie.
Spaghetti westerny były realizowane głównie w Hiszpanii, filmy giallo w całej Europie, a poliziotteschi były osadzone w rzeczywistości włoskiej. Najczęściej rozgrywały się w Mediolanie, co widać także w niniejszym zestawieniu. Niektóre już w tytule mają miasto Mediolan (Milano). Włoskie tytuły to też ciekawa kwestia. Przykładów na to jest wiele: Policja chciałaby podziękować (1972, Stefano Vanzina), Policja oskarża prawo rozgrzesza (1973, Enzo Castellari), Policja się przygląda (1973, Roberto Infascelli), Policja ma służyć obywatelom? (1973, Romolo Guerrieri), Mediolan drży: Policja chce sprawiedliwości (1973, Sergio Martino), Mediolan płonie nienawiścią: Policja nie może strzelać (1974, Umberto Lenzi), Policja prosi o pomoc (1974, Massimo Dallamano), Policja ma związane ręce (1975, Luciano Ercoli), Gliniarzu, twoje prawo jest powolne… my… nie! (1979, Stelvio Massi). Ten wątek chyba nie wymaga komentarza.
Temat policyjno-gangsterskich zależności był rozwijany trzema różnymi sposobami. Pierwszy skupiał się na społeczno-psychologicznych aspektach, a tym samym przyciągał festiwalowe gremia i krytyków szukających w filmach jakichś ambicji. Drugi sposób to droga komercyjna, a więc postawienie na anarchię: pościgi, strzelaniny, eksplozje, bijatyki. Na trzeciej ścieżce znaleźć można komedie, cechujące się niezbyt wyszukanym humorem. Nas interesuje drugi sposób, gdyż filmy zaliczane do gatunku poliziottesco, chociaż nie były pozbawione krytycyzmu społecznego, to jednak większy nacisk kładły na sceny akcji i przemocy.
Jeśli kogoś interesuje ambitniejsza strona włoskiego kina policyjnego, koniecznie powinien zapoznać się z twórczością Damiana Damianiego, który od Dnia puszczyka (1968) regularnie podejmował problematykę mafii i związanych z nią niepokojów społecznych. Wszedł z tym także do telewizji, inicjując serię Ośmiornica (od 1984). Jednym z ciekawszych dramatów policyjnych z górnej półki jest również Żelazny prefekt (1977, reż. Pasquale Squitieri) – niezapomnianą rolę zagrał w nim Giuliano Gemma. Natomiast mówiąc o ścieżce trzeciej – komediowej – miałem na myśli filmy duetu Terence Hill–Bud Spencer, a także serię Stefana Vanziny (Steno) o przygodach neapolitańskiego gliniarza, inspektora Rizzo (Bud Spencer grał tę rolę czterokrotnie w latach 1973–80).
Gdy reżyserzy amerykańskich filmów policyjnych chcieli podkręcić tempo i dodać gazu, to ktoś, kto siedział na miejscu pasażera, próbował wcisnąć hamulec. We włoskich akcyjniakach z lat 70. hamulec używany był bardzo rzadko. Dzięki temu powstały produkcje bezkompromisowe, dynamiczne i drapieżne. Oprócz tego posiadające wizualny błysk, niezapomniane aktorstwo i muzykę, która zostaje z widzem jeszcze długo po seansie. W moim zestawieniu znajduje się dwanaście filmów uporządkowanych chronologicznie. Każdy film zrealizował inny reżyser, w każdym jest nawet inny aktor pierwszoplanowy. Powtarzają się nazwiska kompozytorów (po trzy razy bracia Guido i Maurizio De Angelis, Stelvio Cipriani, Luis Bacalov, dwa razy Ennio Morricone i raz Gianni Marchetti).
Do swojego zestawienia (które rozpoczyna się na następnej stronie) zdecydowałem się wybrać filmy z przedziału 1972–76. Wtedy gatunek cieszył się największym powodzeniem. Podobnie jak w przypadku spaghetti westernów późniejsze filmy zaczęły zbliżać się w stronę karykatury i nie robiły już wielkiego wrażenia. Ale na przełomie dekady też można znaleźć udanych reprezentantów gatunku, przede wszystkim Kontrabandę (1980) – jedyne polizio w reżyserii Lucia Fulciego, poziomem brutalności dorównujące jego krwawym horrorom. Potem, gdy wprowadzono cenzurę i oddano pole włoskiej telewizji, ten rodzaj kina upadł całkowicie i nie mógł się odrodzić także w nowym milenium. Czasem trafi się coś, co przypomina o starych dobrych czasach, jak na przykład Żegnaj, miłości (Arrivederci amore, ciao, 2006) w reżyserii Michela Soaviego, ale to raczej tylko łabędzi śpiew, nie zaś nowy rozdział.
Tyle tytułem wstępu, przejdźmy teraz do konkretnych przykładów filmowych…