ANTYBOHATEROWIE, którym KIBICUJEMY
Amoralni, egocentryczni i co najważniejsze – z iskrą geniuszu. Mimo że każdy z nas powinien potępiać ich zachowanie, kibicujemy im praktycznie do samego końca. To bowiem antybohaterowie, których kocha się nienawidzić i vice versa.
Uwaga – tekst zawiera spoilery.
Sherlock Holmes – Sherlock
Bohater serialu BBC jest właściwie kwintesencją typowego dupka, który koncentruje się na wyniku końcowym, bez względu na to, ile osób po drodze będzie musiał obrazić. I tak, zdaję sobie sprawę z tego, że Sherlock Holmes jest prawdopodobnie autystycznym geniuszem, któremu raczej nie po drodze z konwenansami współczesnego świata, niemniej jednak jego antypatyczna wręcz aparycja sprawia, że to wcielenie niezwykle trudno jest polubić. Mimo to widzowie kibicują mu od samego początku do końca. A na przestrzeni kolejnych sezonów zdajemy sobie sprawę, że jego dość nieciekawy charakter wynika z faktu, że nie za bardzo zaznajomiony jest z samą koncepcją przyjaźni. Sprawy podejmuje nie dlatego, że chce komuś pomóc, ale ponieważ w danej chwili nasz detektyw po prostu się nudzi i nie ma nic lepszego do roboty.
Sherlock to klasyczny przykład wykorzystania koncepcji antybohatera. Nie posiada on bowiem żadnej z cech przypisanych do klasycznego bohatera. Na przestrzeni kolejnych sezonów widzimy, jak detektyw z Baker Street kłamie, oszukuje, pogardza swoimi najbliższymi i nie cofnie się przed niczym, by uzyskać zamierzone rezultaty. Najprościej rzecz ujmując, to nie jest ani bohater, ani złoczyńca, ale postać znajdująca się gdzieś pośrodku. Dokonuje heroicznych czynów niejako mimochodem, przy wykonywaniu działań służących faktycznie jego samolubnym zachciankom. Bo przecież jego główną motywację do pomagania ludziom stanowi udowodnienie, że jest wystarczająco inteligentny, aby to zrobić. Kibicujemy mu, bo przecież dzięki niemu możliwe jest złapanie wielu złoczyńców. Niemniej to przede wszystkim postać, która jest arogancka, zarozumiała i na początku wcale nie posiada żadnych pozytywnych cech, poza tym, iż jest genialna. Ale to właśnie jego wspieramy i z zaciekawieniem oglądamy, jak rozwiązuje kolejne zagadki.
Gregory House – Dr House
Podobne wpisy
Kolejnym przykładem typowego antybohatera, któremu kibicujemy, mimo iż ma fatalny charakter, jest Gregory House. Pamiętajmy, że w momencie, gdy serial wchodził na ekrany, koncept uczynienia głównym bohaterem tego typu postaci nie był w filmowym świecie aż tak popularny. Dlatego nie powinno dziwić, że przygody cynicznego, ekscentrycznego lekarza narkomana, który niczym swój pierwowzór – Sherlock Holmes – rozwiązuje zagadki medyczne, pokochały miliony. House nie szanuje nikogo i niczego, a tym, co go wyróżnia spośród tłumu, jest niewątpliwy geniusz. Twórcy nie byliby sobą, gdyby nie dali subtelnych odniesień do postaci stworzonej przez Arthura Conana Doyle’a. Pokazuje to też, jak bardzo obaj bohaterowie są do siebie podobni i dlaczego kochamy zarówno jednego, jak i drugiego. House mieszka więc w mieszkaniu B przy Baker Street, jego pierwszą pacjentką była Rebecca Adler, a człowiek o nazwisku Moriarty próbował go zabić w jednym z odcinków. Do tego gra na pianinie i bierze vicodin, podczas gdy Holmes gra na skrzypcach i wciąga kokainę.
Serial przetarł szlaki dla pojawienia się na ekranie innych skrzywionych lekarzy, jak chociażby dra Johna W. Thackery’ego z The Knick czy genialnej Eddie Falco w Siostrze Jackie, która ratowała życie pacjentów, jednocześnie biorąc ogromne ilości środków przeciwbólowych. Trzeba jednak przyznać, że nawet patrząc z dzisiejszej perspektywy, sposób pokazania Gregory’ego House’a jako antybohatera jest unikatowy. Podobnie jak swój pierwowzór nie szanuje swoich pacjentów, uznając, iż wszyscy kłamią, a ich narzekanie to wyłącznie strata czasu. Jedyne, co go interesuje, to kolejne ciekawe i pokręcone przypadki medyczne, które musi rozwiązać. A my jako widzowie kibicujemy mu w kolejnych zmaganiach, śmiejąc się pod nosem z kolejnych pacjentów, którzy przychodzą z coraz to głupszymi przypadłościami. I tylko czekamy, kiedy znów obrazi swoich współpracowników, komentując ich pomysły i zachowania z potężną dozą sarkazmu.
Gru – Jak ukraść księżyc
Gru to genialny kryminalista, który marzy o tym, by dokonać największego napadu w dziejach. Jego celem jest kradzież Księżyca, jednak by misja się powiodła, potrzebuje promienia zmniejszającego, znajdującego się w posiadaniu jego śmiertelnego wroga. Aby go wykraść, musi się dostać się do fortecy przeciwnika. A do tego potrzebuje pomocy trzech sierotek. Gru to od samego początku bohater, który ma zły charakter i wcale się z tym nie kryje. To przecież złoczyńca pełną gębą, który w celu zrealizowania swojego celu jest w stanie adoptować niczego nieświadome sieroty, przekonane o tym, iż dostaną w ten sposób prawdziwy nowy dom.
To kolejny przykład klasycznego już antybohatera, któremu – mimo jego fatalnego charakteru – trzymamy za niego kciuki praktycznie do samego końca. Zarówno w kwestii kradzieży Księżyca, jak i w zupełnie nowej roli – ojca. Jego dawna osobowość jest zła, bezwzględna, arogancka, przebiegła, egocentryczna, nienawistna, podstępna i inteligentna. Gru jest niemiły, złośliwy i ma tylko jeden cel – być numerem jeden wśród złoczyńców. Nie tylko nie lubi dzieci, ale czerpie też niezwykłą przyjemność z zamrażania ludzi bez powodu. Obce są mu takie koncepty jak rodzina czy przyjaźń, ale wynika to z faktu, że jego matka traktuje go jako życiową porażkę. Nasz antybohater jest jaki jest, bo tylko z takim zachowaniem miał styczność praktycznie od samych narodzin.
Choć kibicujemy mu od początku, bo po prostu nam go szkoda, tym bardziej trzymamy za niego kciuki, kiedy zaczyna przechodzić pozytywną przemianę. Pod koniec filmu mamy już do czynienia ze złoczyńcą o złotym sercu, który zrobi absolutnie wszystko dla swojej rodziny, a nawet jest w stanie zmusić się do pójścia na występ baletowy, gdyż tak zachowuje się dobry rodzic.