OBEJRZAŁABYM ZNOWU, ALE… Seriale, na powtórkę których szkoda mi czasu
Jeśli kiedykolwiek pomyśleliście sobie „obejrzałbym ten serial jeszcze raz, ale tak mało czasu…” – to witajcie w klubie. Zdecydowanie lepiej zapamiętuję te seriale, które oglądam w miarę możliwości ciągiem, niż te, które oglądam z tygodnia na tydzień – a po ponad dziesięciu latach regularnego śledzenia wybranych produkcji zdążyłam już sporo zapomnieć. Część bym chętnie odświeżyła – z tych lub innych powodów – ale coś mnie w nich drażniło na tyle, żeby było mi szkoda cennego czasu…
Kolejność alfabetyczna, a wybór skrajnie subiektywny.
Nieszczególnie przepadam za horrorami, ale ponieważ parę lat temu wszyscy mówili o pierwszym sezonie American Horror Story, a ja lubię być na bieżąco, dałam się namówić na seans. Wciągnęłam się na tyle, że dość wiernie śledziłam później nowe odcinki. Przy serialu zatrzymała mnie przede wszystkim Jessica Lange (i później Kathy Bates), żadnego sezonu nie widziałam mimo to więcej niż raz. Naprawdę nieszczególnie przepadam za horrorami, krwią i okropieństwami… Gdybym miała jednak wybrać jeden sezon do powtórzenia, padłoby na drugi, Asylum. Był przepięknie nakręcony, duszny, mroczny i – moim zdaniem – znacznie bardziej niepokojący niż którakolwiek inna seria AHS.
Białe kołnierzyki
Bardzo lubię postacie w rodzaju Neala Caffreya – nie mylić z grającym go Mattem Bomerem, bo jest trochę zbyt śliczny na mój gust… chociaż uśmiech ma rzeczywiście całkiem ujmujący. Nie – po prostu lubię obserwować takie gierki i manipulacje. Serial w ogóle lubiłam za to, że głównym wątkiem nie był czający się w podtekstach romans pary, tylko powoli, stopniowo i opornie zawiązująca się przyjaźń. Pod koniec Białym kołnierzykom spadła trochę jakość, ale wciąż oglądało się to dobrze. Czemu nie odświeżyłam serialu? Cóż, chyba dlatego, że wspominam z sentymentem, ale niewystarczającym, by zmotywować się do powtórki. Brakowało mi chyba tej iskierki, tego czegoś.
Buffy: Postrach wampirów i Anioł ciemności
Małe oszustwo, bo dwa tytuły naraz, ale to samo uniwersum. Do Buffy chętnie bym wróciła, bo mi się podobał na przykład wątek przemiany Willow z nieśmiałego geeka w potężną wiedźmę. Serial pamiętam właściwie dość dobrze, ale niektóre odcinki powinnam sobie odświeżyć w kontekście całego serialu bądź sezonu, a nie w oderwaniu od reszty. Jeśli chodzi o Anioła ciemności, zabrałam się za oglądanie go po skończeniu Buffy i okazało się, że ten depresyjny, przygnębiający klimat odpowiada mi bardziej. Mimo to pamiętam serial znacznie gorzej, raczej sporadyczne sceny lub powracające motywy. Chętnie obejrzałabym całość jeszcze raz, ale to łącznie ponad 186 godzin materiału, czyli jakiś tydzień oglądania bez żadnych przerw.
Dexter
Ok, umówmy się na początek – obejrzałabym jeszcze raz pierwsze cztery sezony, reszta mnie nie interesuje. Zniechęca mnie nie tyle ich objętość, bo nie jest przecież powalająca, ile obecność Jennifer Carpenter, której – łagodnie mówiąc – nie lubię. Naprawdę rzadko kiedy jakaś aktorka działa mi na nerwy do tego stopnia, żebym nie mogła zebrać się do ponownego obejrzenia filmu czy serialu. Z drugiej strony paradoksem jest to, że Dextera w ogóle obejrzałam, i to jeszcze z entuzjazmem, bo przecież nie brak tam krwi czy morderstw. Wątki kryminalno-sensacyjne i dylematy moralne miały jednak tutaj decydujący głos.