ANIMACJE PO NOMINACJE. Oscarowe szanse filmów animowanych
Sezon nagród wkracza w decydującą fazę. Za nami już Złote Globy, przed nami wciąż BAFTA oraz ta największa i najważniejsza gala – Oscary. Teoretycznie można powiedzieć, że w kategorii „najlepszy pełnometrażowy film animowany” wszystko jest już i tak jasne. Wszelkie wyróżnienia na niemal wszystkich frontach zgarnął do tej pory Pixar i jego Coco. Wydaje się zatem, że nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej ma już w kieszeni (nominacja to oczywiście absolutny pewnik). To jednak nie oznacza, że cień Pixarowskiej animacji powinien zupełnie zakryć pozostałych kandydatów i skazać ich na zapomnienie. Przyjrzyjmy się zatem filmom z oscarowej listy – wiele z nich zasługuje na zauważenie i wciąż ma szansę na nominację. Być może także na samą statuetkę; kto wie, w końcu członkowie Akademii już niejednokrotnie potrafili porządnie zaskoczyć, a w tym roku pierwszy raz na film animowany mogą głosować wszyscy akademicy.
Z kronikarskiego obowiązku na pierwszy ogień idzie wspomniane już Coco. Film zdobył między innymi statuetkę Złotego Globu oraz liczne wyróżnienia stowarzyszeń krytyków filmowych. Został również nominowany w 11 kategoriach do nagród dla animacji Annie (gala 3 lutego), a także dostrzeżony przez Brytyjską Akademię. Oscar zdaje się być kwestią czasu. Nie oznacza to oczywiście, że Coco dzieli i rządzi bezpodstawnie. Pixar przyzwyczaił nas przecież do emocjonalnie angażujących, wzorowo skonstruowanych i przepięknych audiowizualnie opowieści, które wprawiają w zachwyt zarówno dzieci (ucząc je prawdziwie ważnych wartości), jak i dorosłych (skłaniając ich do zastanowienia się, czy gdzieś owych wartości nie zatracili). Coco kontynuuje tę doskonałą passę, nawet jeśli nie jest arcydziełem (W głowie się nie mieści to jednak nieco wyższy poziom). Zwycięstwo filmu o przygodach małego Miguela na ziemi i w zaświatach podczas meksykańskiego święta zmarłych będzie jak najbardziej zasłużone.
Podobne wpisy
Najpoważniejszym rywalem dla Coco jest The Breadwinner, adaptacja bestsellerowej powieści Debory Ellis, wydanej w Polsce pod tytułem Żywiciel. To produkcja niezależna opowiadająca o losach afgańskiej dziewczynki imieniem Parvana, która po aresztowaniu swojego ojca musi przebierać się za chłopca, by utrzymać siebie, swoją matkę i siostrę. Film Nory Twomey pokonał wspomnianą wcześniej Coco, zdobywając wyróżnienia krytyków z Los Angeles i Toronto. To trzecia produkcja irlandzkiego studia Cartoon Saloon mającego na swoim koncie tak wizualnie dopieszczone i zakorzenione w lokalnych kulturach dzieła jak Sekrety morza i Sekret księgi z Kells. Wydaje się zatem, że powieść Ellis doskonale wpisuje się w tę swoistą trylogię o dojrzewaniu, tym bardziej poruszając tematykę bliskowschodnią. Warto wspomnieć, że szanse na dostrzeżenie The Breadwinner na arenie międzynarodowej nieco zwiększa fakt, iż jedną z producentek filmu jest Angelina Jolie. Polska premiera nie została jeszcze niestety wyznaczona, ale trzymajmy kciuki, by doszło do niej jak najprędzej.
Drugim filmem, któremu udało się pokonać Coco (na razie jednokrotnie), jest LEGO: Batman. Produkcje bazujące na serii popularnych duńskich klocków jak na razie nie mają przyjemnych wspomnień związanych z Oscarami – poprzednia odsłona, której film o „legowym” Batmanie jest spin-offem, nie dostała nawet nominacji, co spotkało się ze sporą krytyką (zresztą słuszną). I tym razem klocki nie mogą być pewne zauważenia przez kapitułę, gdyż Złoty Glob także nie był możliwy do zdobycia. Wydaje się, że LEGO: Batman ma jeszcze mniejsze szanse niż LEGO: Przygoda, która mogła się okazać dla członków Akademii zbyt eklektyczna i przeładowana atrakcjami, gdyż klockowy Mroczny Rycerz kontynuuje tę poetykę, a momentami jeszcze ją pogłębia. Jeśli komuś nie przypadła do gustu poprzednia część, ta raczej również nie zachwyci. A widocznie oscarowej komisji nie porwała. Podobny los może spotkać zresztą znacznie słabsze LEGO: Ninjago.