ANIMACJE, które DOPROWADZĄ CIĘ DO ŁEZ. Nie oglądać bez chusteczek!
Bambi /Pradawny ląd
Jest pewien szczególny rodzaj animacji dla dzieci, które niezwykle intensywnie oddziałują na młodego widza. Są to bajki, których głównymi bohaterami są zwierzęta żyjące na łonie natury. W pewnym momencie widz uświadamia sobie jednak, że świat, którym otaczają się główni bohaterowie, jest zbyt brutalny dla łagodnych zwierzaków, a ich desperacka walka o przetrwanie potrafi rozedrzeć serce na kawałki. Takimi bajkami są między innymi Pradawny ląd, Pies i lis oraz Bambi. W Bambim oraz Pradawnym lądzie koncentrujemy się dodatkowo na emocjonalnej traumie głównych bohaterów, która przypadła im w udziale po utracie rodziców. Ta wszechobecna ekranowa niesprawiedliwość potrafi dotkliwie zaboleć, szczególnie dziecko, które oczekiwało wesołej bajki o zwierzaczkach. Wystarczy przypomnieć, na ile okropieństw twórcy skazują małego Liliputa. Najpierw prawie zostaje zjedzony przez T-rexa, doświadcza śmierci swoich przyjaciół podczas wielkiego trzęsienia ziemi, a jakby tego było mało – jest świadkiem powolnej śmierci swojej mamy. Mały dinozaur nie pojmuje jeszcze konceptu śmierci i wydaje mu się irracjonalne, że nigdy już nie zobaczy swojej matki. Dobrze, że chociaż znalezienie Wielkiej Doliny rekompensuje tak obfitą w śmierć i bolączki podróż. Twórcy Bambiego również zaserwowali swojej młodej widowni prawdopodobnie wiele złamanych serc. Scena ucieczki przed myśliwymi, z której jedynie Bambi uchodzi cało, rodzi bolesną gulę w gardle po dziś dzień. Bo jest to scena, która nawet dorosłych skłania do uronienia łzy. Patrząc na całokształt, Bambi emanuje słodyczą, jednak jest podszyty ciągłym zagrożeniem, a surowy i bezwzględny świat nie daje o sobie zapomnieć.
Stalowy gigant
Jednym z głównych powodów, dla którego płacze się na filmach, jest przywiązanie do ekranowego bohatera. A do tytułowego Stalowego giganta nie sposób było się nie przywiązać. To więc oczywiste, że jako bohater musiał się poświęcić. To piękny i niedoceniany wciąż film animowany o dziecięcym nieposłuszeństwie. Trwa zimna wojna. Napięcie jest wyczuwalne w powietrzu. W tym samym czasie mały Hogarth zaprzyjaźnia się z pozaziemskim żelaznym przybyszem. Nic więc dziwnego, że dziwne wydarzenia budzą paranoję rządowych agentów, a żywiący się metalem przybysz staje na celowniku wojska. Piękna przyjaźń między chłopcem a dobrodusznym gigantem o uosobieniu dziecka prowadzi nas do być może najbardziej bolesnego zakończenia w historii animacji. Żelazny gigant oddaje życie, by poświęcić się dla dobra ludzi, którzy jeszcze chwilę temu chcieli go oddać na złom. Jednak łzy smutku szybko przemieniają się w łzy wzruszenia oraz szczęścia, gdy w ostatnich sekundach filmu widzimy, jak niedbale rozrzucone blachy i żelastwo integrują się i zmierzają do odbudowy Żelaznego giganta. A jednak przeżył! – aż chce się krzyknąć.
Król lew
Honorowa wstawka musiała należeć do Króla lwa. Scena w kanionie zaserwowała wielu z nas dziecięcą traumę. Choć film Disneya jest w gruncie rzeczy pogodną bajką, niektórzy i tak postrzegają ją jedynie przez pryzmat śmierci Mufasy. Bo kiedyś nie było nic bardziej wstrząsającego emocjonalnie niż widok małego lwiątka, który klepie łapą swojego zmarłego ojca. Łzy płyną mu po futrze, gdy ten zawija ogon, przykrywa się jego łapą, kładąc się przy jeszcze ciepłym ciele. Być może zbyt patetyczna i przesadna scena śmierci lwa do dziś jest uznawana za najbardziej brutalną scenę w historii animacji dla dzieci. Mimo iż nie ma w niej nawet krwi. Śmierć Mufasy to pewien symbol. Moment, w którym Simba musiał przekuć swoją bezradność w siłę. I, ponad wszystko, jest to dla wielu jedno z wyraźniejszych i bardziej bolesnych wspomnień z dzieciństwa, podczas których nikomu nie było wstyd płakać. Dlatego scena ta ma taką siłę nawet dziś.