Aktorzy, którzy zagrali role przeznaczone DLA KOGOŚ INNEGO
Scarlett Johansson w roli Harley Quinn? A może Julia Roberts jako Rose z Titanica? Wyobrażacie sobie, że w waszych ukochanych produkcjach główne role odgrywają zupełnie inni aktorzy? Za ostatecznym obsadowym wyborem często stoi wiele, nieraz szalonych, aktorskich alternatyw, by w końcu do produkcji wybrać tych najlepszych z najlepszych. O najbardziej pożądane w Hollywood role walka wielkich nazwisk jest niekiedy niezwykle zaciekła, czasem jednak jedna nieprzemyślana decyzja o odrzuceniu propozycji producentów może zadecydować o tym, czy właśnie przegapiło się największą szansę w karierze. Przed wami lista aktorów, którzy o włos pojawiliby się w słynnych produkcjach, jednak na ich miejscu finalnie ujrzeliśmy kogoś zupełnie innego (na szczęście).
„Gliniarz z Beverly Hills” – Eddie Murphy zamiast Sylvestra Stallone'a
Zakulisowa historia wiążąca się z postacią Axela Foleya to przykład rywalizacji dwóch niezwykle popularnych w latach 80. aktorów pochodzących z dwóch kompletnie różnych bajek. Sylvester Stallone jako wzór bohatera na wskroś męskiego w najbardziej stereotypowym tego słowa znaczeniu oraz Eddie Murphy – sympatyczny komik o charakterystycznym zaraźliwym uśmiechu. Obu na pewnym etapie zaproponowano angaż w Gliniarzu z Beverly Hills, jednak mało kto pamięta, iż to właśnie Stallone był pierwszy w kolejce do zgarnięcia kolejnej kultowej roli. Zaledwie dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć aktor wycofał się jednak z projektu, gdyż producentom nie spodobała się jego wizja postaci Foleya. Stallone nie czuł się bowiem komfortowo z portretowaniem bohatera kompletnie różnego od tych, jakie miał w zwyczaju grywać dotychczas. Dwa dni po odejściu Stallone’a do produkcji zatrudniono Eddiego Murphy’ego, a nową koncepcję fabuły, jaką Stallone zaproponował twórcom Gliniarza, wykorzystał w scenariuszu do Cobry, która weszła na ekrany 2 lata później.
„Django” – Jamie Foxx zamiast Willa Smitha
W roli pochłoniętego zemstą niewolnika Django osobiście nie wyobrażam sobie nikogo innego poza absolutnie genialnym Jamiem Foxxem. Początkowa wizja reżysera przedstawiała się jednak inaczej. Okazuje się, iż podczas prac nad scenariuszem do filmu Quentin Tarantino kreował postać Django z myślą o Willu Smisie, z którym był zresztą w kontakcie i którego otwarcie zapraszał do współpracy. Obu panów poróżniło jednak podejście do konkretnych aspektów fabularnych: dla Quentina najważniejsze było podkreślenie motywu zemsty Django, która determinowała kierunki jego poczynań, Smithowi zależało zaś na rozbudowaniu wątku romantycznego między Django a Broomhildą, graną przez Kerry Washington. Ze względu na oczywistą brutalność charakteryzującą filmowy styl Tarantino, ten nie chciał zaakceptować pomysłu aktora, Smith zrezygnował z udziału w produkcji, a na jego miejsce trafił nie kto inny jak Jamie Foxx.
„Avatar” - Sam Worthington zamiast Matta Damona
Biorąc pod uwagę gigantyczny finansowy sukces obu części Avatara, decyzja Matta Damona o rezygnacji z roli Jake’a Sully’ego była prawdopodobnie najbardziej niefortunnym posunięciem, jakie w ostatnich latach widział przemysł filmowy. James Cameron w roli emerytowanego żołnierza od początku widział Damona – ten jednak odrzucił propozycję angażu, ze względu na priorytet występów w serii o Jasonie Bournie. Jak przyznał po latach, decyzja ta odebrała mu nie tylko okazję do przechwycenia świetnie napisanej roli, ale przede wszystkim 10% całkowitych zarobków filmu. Damonowi koło nosa przeszło więc nieco ponad ćwierć miliarda dolarów.
„Forrest Gump” – Tom Hanks zamiast Johna Travolty
Forrest Gump i Tom Hanks to organizm nierozłączalny, więc aż trudno przypuszczać, iż do roli najsłynniejszego biegacza Ameryki kiedykolwiek chciano powołać kogoś innego. A jednak – pierwszym wyborem zarówno producentów filmu, jak i samego autora literackiego pierwowzoru, Winstona Grooma, nie był wcale Hanks. Pisarz w tytułowej roli wyobrażał sobie Johna Goodmana znanego z roli w serialu Roseanne oraz współprowadzenia Saturday Night Live. Najbardziej prawdopodobnym wyborem okazał się jednak John Travolta, gwiazdor lat 70., dla którego Forrest Gump miał być prawdziwym odrodzeniem w karierze po kilku niezbyt udanych występach. Aktor Grease odrzucił jednak propozycję castingową ze względu na kolidujący ze zdjęciami do Gumpa inny projekt. Na szczęście, zarówno Travolta, jak i Hanks, który błyskawicznie wskoczył na miejsce kolegi, wyszli z tej batalii zwycięsko – jeden za swoją rolę otrzymał kolejnego w karierze Oscara, drugi zaś ponownie trafił na języki dzięki występowi w kultowym Pulp Fiction Quentina Tarantino.
„Gwiezdne wojny” – Alec Guinness zamiast Toshirô Mifune
Tworząc uniwersum Gwiezdnych wojen, George Lucas czerpał ogromną inspirację z japońskiego kina lat 50., szczególnie wzorując się na filmie Ukryta forteca Akiry Kurosawy. Nic więc dziwnego, iż w jednej z ról w Nowej nadziei wyobrażał sobie azjatyckiego aktora. Partia Obi-Wana Kenobiego należeć miała pierwotnie do japońskiego aktora Toshirô Mifune, znanego jako Kikuchiyo z Siedmiu samurajów. Legenda azjatyckich hitów filmowych ostatecznie zdecydowała się jednak odrzucić propozycję Lucasa, gdyż jego zdaniem negatywnie wpłynęłoby to na obraz samurajów w światowym kinie.
„Moulin Rouge!” – Ewan McGregor zamiast Leonardo DiCaprio
Jak się okazuje śpiew, taniec i cała pompatyczna musicalowa oprawa Moulin Rouge! przerosły nawet późniejszego zdobywcę Oscara, znakomitego Leonardo DiCaprio. Po wstępnym angażu do słynnej produkcji z Nicole Kidman aktora czekały pierwsze muzyczne próby, podczas których konieczne było wykazanie się nieprzeciętnym głosowym talentem. Niestety, wątpliwe warunki wokalne DiCaprio przekreśliły jego szansę na zdobycie roli Christiana, którą w spadku dostał po nim Ewan McGregor. Jednak już kilka lat później Leo oraz reżyser Moulin Rouge!, Baz Luhrmann podjęli współpracę nad kolejnym filmowym projektem, tym razem na planie Wielkiego Gatsby’ego.