Aktorzy, którzy powinni zagrać RAZEM w JEDNYM filmie
Są tacy aktorzy, którzy nigdy nie wystąpili razem na ekranie, ale aż chciałoby się zobaczyć ich w jednym filmie. Ze spotkania których aktorskich temperamentów mogłoby wyjść coś niepowtarzalnego? Poznajcie moje typy, a swoimi podzielcie się w komentarzach.
Jack Nicholson i Anthony Hopkins
Trudno w to uwierzyć, ale w ciągu długich przecież karier Nicholsonowi i Hopkinsowi nie było dane zagrać razem w filmie! Aż dziwne, że żaden z producentów nie wpadł do tej pory na pomysł, aby umieścić w jednym kadrze Jacka Torrance’a i Hannibala Lectera. Oglądając równocześnie obie legendy, wreszcie moglibyśmy rozstrzygnąć też, który z panów jest bardziej przerażający. Tylko czy jeden ekran nie okazałby się zbyt mały dla dwóch tak wielkich osobowości?
Tom Hardy i Logan Marshall-Green
Nie, to nie żart – Tom Hardy i Logan Marshall Green nie są ze sobą w żaden sposób spokrewnieni: a może jednak mają jakiegoś odległego wspólnego przodka, o którym nie wiedzą? W każdym razie aż szkoda byłoby zmarnować potencjał, jaki kryje się w uderzającym podobieństwie obu aktorów. Mogliby zagrać braci lub odpowiednio dobrego i złego sobowtóra w nowej wersji Doktora Jekylla i pana Hyde’a. Albo jeszcze inaczej: następnym razem, kiedy Tom jak w Legendzie dostanie propozycję zagrania bliźniaków, będzie mógł zaoszczędzić sobie pracy i wcielić się tylko w jednego brata, drugiego „oddając” gwieździe Upgrade.
Daniel Day-Lewis i Jennifer Connelly
Wiem, że Daniel Day-Lewis nie zamierza już więcej grać w filmach. Gdyby jednak (oby) zmienił kiedyś zdanie, to bardzo ciekawym wyborem castingowym byłoby obsadzenie go w jednej produkcji z Jennifer Connelly. Aktor i aktorka wyglądają jak rodzeństwo, aż szkoda byłoby nie wykorzystać takiego podobieństwa. Między Connelly a Lewisem jest co prawda tylko 13 lat różnicy, ale Jennifer wygląda na tyle młodo, że ze spokojem mogłaby zagrać córkę Daniela. Pomijając kwestie fizjonomii, Connelly jest przede wszystkim świetną aktorką i wierzę w to, że nie dałaby się przyćmić Lewisowi, tworząc z nim równorzędny, elektryzujący duet.
Joaquin Phoenix i Daniel Day-Lewis
Daniel Day-Lewis po raz drugi: nic nie poradzę na to, że tak bardzo chciałabym obejrzeć nowy film z jego udziałem. Może propozycja aktorskiego sparingu z Joaquinem Phoenixem okazałaby się dostatecznie kusząca, by nakłonić go do powrotu na ekran? Odtwórca roli Jokera przez wielu jest postrzegany jako spadkobierca Day-Lewisa. Obaj aktorzy uważani są za artystów totalnych, z wielką starannością dobierających role i całkowicie poświęcających się odgrywaniu postaci. Możliwość oglądania ich razem na ekranie, najlepiej jako rywali, musiałaby być prawdziwą ucztą dla kinomana.
Meryl Streep i Jennifer Lawrence
Szczerze uważam, że Jennifer Lawrence to jedna z najzdolniejszych hollywoodzkich aktorek swojego pokolenia. Jej gra jest tak niewymuszona i naturalna, że chwilami można zapomnieć o tym, że ogląda się postać, a nie realną osobę. Bardzo mnie ciekawi, jak wypadłaby w duecie z samą Meryl Streep. Byłoby to spotkanie dwóch prawdziwych gwiazd ekranu – jednej wciąż wschodzącej, drugiej zbliżającej się pomału ku zachodowi. Obie panie mogłyby się polubić także poza planem: zarówno Lawrence, jak i Streep sprawiają wrażenie równych dziewczyn z sąsiedztwa, z dużym dystansem do siebie, ale w pełni profesjonalnym podejściem do zawodu.
Sharon Stone i Margot Robbie
Obie aktorki są wprost stworzone do wcielania się w kobiety silne, niebezpieczne i uwodzicielskie. Dodajmy do tego bardzo podobny typ urody (blond włosy, wyraziste rysy twarzy, szczupła figura) i ekranowej charyzmy. Margot Robbie i Sharon Stone po prostu muszą zagrać w jednym filmie! Chętnie obejrzałabym produkcję, w której starsza z nich wcieliłaby się w mistrzynię, a młodsza w jej uczennicę. Stone mogłaby być na przykład złodziejką, przekazującą Robbie wszystkie tajemnice swojego fachu.
Aubrey Plaza i Emma Stone
Mogłyby zagrać dwie postrzelone przyjaciółki w jakiejś alternatywnej produkcji. Albo nawet siostry – w ich oczach i rysach twarzy jest coś podobnego. Zawsze uważałam, że te aktorki mają podobną ekranową energię i że gdyby zagrały kiedyś razem, chemia między nimi przełożyłaby się na ciekawy efekt końcowy. Aubrey Plaza słynie ze specyficznego poczucia humoru, a ze swojej lekkiej aspołeczności i niezręczności w sytuacjach towarzyskich uczyniła znak firmowy. Także Emma Stone ma w sobie sporą dozę ekscentryzmu i pewnej przekory. Z chęcią obejrzałabym mieszankę tych dwóch silnych osobowości w jakiejś interesującej produkcji.