Aktorzy, którym STAR WARS ZNISZCZYŁO ŻYCIE
Największe marki popkulturowe idą w parze z wielką miłością do wykreowanego w nich świata, jego bohaterów i ich historii. Niestety, zdarza się tak niejednokrotnie, że w momencie gdy któraś z postaci nie pokrywa się z oczekiwaniami fanów, to owa miłość zamienia się w równie wielką nienawiść. Drugą stroną problemu jest fakt, że udział w wielkich produkcjach często powoduje, że aktorzy, którzy zdobyli w nich sławę, stają się ich niewolnikami, często nie radzą sobie z pieniędzmi, uwielbieniem milionów ludzi. A jako że Gwiezdne wojny są największą popkulturową marką w historii kina, to eskalacja tych zjawisk jest tu szczególnie mocno widoczna. Którym aktorom i aktorkom Star Wars naprawdę zniszczyło życie?
Ahmed Best
Chyba nie ma w Gwiezdnych wojnach bardziej znienawidzonej przez fanów postaci od Jar Jar Binksa. Umówmy się, nie jest to najlepiej zbudowany i poprowadzony bohater, jednak skala hejtu, z którą się spotkał, jest dla mnie niewyobrażalna. Złość i nienawiść fanów znalazły ujście – skupiły się na Ahmedzie Bescie, który podkładał głos Gunganinowi. Życzenia śmierci, groźby czy też zwykłe szyderstwo i kpiny – z tym musiał borykać się Ahmed. Najbardziej kuriozalnym zarzutem wobec niego było obwinianie o… rasizm. Podobno w postaci Jar Jara doszukano się szkodliwego reprezentowania mniejszości. Warto podkreślić, że aktor głosowy był jedną z osób czynnie walczących z rasizmem. Całkiem niedawno przyznał on w podcaście The Redemption of Jar Jar Binks tworzonym przez „The Guardian”, że nie tylko miał myśli samobójcze, ale też nieudaną próbę – chciał skoczyć z Mostu Brooklińskiego. Wystraszył się i powstrzymał w ostatniej chwili. Best okazał się na tyle silną osobą, aby powrócić do uniwersum, które zniszczyło mu życie – pojawił się m.in. w trzecim sezonie Mandalorianina.
Carrie Fisher
To dosyć paradoksalna postać w tym zestawieniu, ponieważ Carrie Fisher zyskała teoretycznie wszystko dzięki Gwiezdnym wojnom (sława, pieniądze i miłość fanów), a jednocześnie stała się więźniarką jednej roli, której sukces ją przytłoczył. Aktorka miała 20 lat, gdy zagrała Księżniczkę Leię Organę i z pewnością nie była przygotowana na to, co ją spotkało po sukcesie Nowej nadziei. Już w tamtym czasie brała narkotyki, nie stroniła od innych używek. Później za ich pomocą zaczęła radzić sobie z przytłaczającą rzeczywistością, o czym nie raz wspominała w wywiadach oraz książce Pamiętnik księżniczki. Tak m.in. pisała o swoich problemach w najtrudniejszym okresie:
Jadę na rezerwie fizycznego i psychicznego zdrowia. Ostrożnie dobieram i gromadzę wszystkie składniki do mojego przepisu na ruinę. Histeria domowej roboty. Prosto z mojej głowy, gotowa do podania. Udręka na wynos. Nigdy więcej nie powinnam pakować się w sytuację, która sprawia, że czuję się tak podle.
Fisher stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób przyznających się do uzależnienia, depresji, starała się być wsparciem dla wielu innych osób z problemami. Niemal po 40 latach zdołała wrócić do swojej ikonicznej roli Księżniczki Lei. Jednak kiedy już się wydawało, że wyszła życiowo na prostą, dostała zawału serca w 2016 roku i zmarła w szpitalu. Do dziś jest nieodżałowaną postacią dla fanów Sagi.
Jake Lloyd
Przykład niezwykle bolesny, bo świadczący o absolutnym braku empatii i ludzkiej godności wielu fanów. Jake Lloyd wcielił się w 1999 roku w Mrocznym widmie w małego Anakina Skywalkera i podobnie jak Ahmed Best, stał się obiektem zajadłego hejtu, prześladowań. Wielu krytykom i sympatykom Gwiezdnych wojen nie podobała się taka wersja i interpretacja originu postaci chyba najbardziej rozpoznawalnego antybohatera w historii kina: Dartha Vadera. Trzeba zaznaczyć, że Jake był wtedy dzieckiem, miał niecałe 10 lat, a to, co go spotkało, było po prostu nieludzkie, okrutne i brutalne – doszło do tego, że młody aktor z powodu fizycznego prześladowania w szkole ogłosił, że kończy przygodę z aktorstwem już w 2001 roku. Przyznawał później, że praca na planie i promocja filmu, kiedy to musiał udzielać nawet 60 wywiadów dziennie, były koszmarem. Najgorsze było jednak to, że hejt przeniknął do każdego aspektu jego codzienności. O tym, jak źle potraktowano młodego chłopca, niejednokrotnie wypowiadał się sam Mark Hamill, który miał za to sporo żalu do fanów. Późniejsze losy Lloyda to kolejny dowód na to, że udział w tak znanym filmie nie jest przepisem na szczęście i może stać się czymś zupełnie odwrotnym. Jake przyznawał, że udział w Gwiezdnych wojnach spowodował ślad na jego psychice i osobowości. W 2015 roku były aktor wszedł pierwszy raz w konflikt z prawem, trafił do szpitala psychiatrycznego, później rodzina aktora oświadczyła, że u Jake’a Lloyda zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną. Jej objawy zaczęły się mocno nasilać po śmierci jego siostry, która zmarła we śnie.
Kelly Marie Tran
Najnowszy przykład tego, że pewne rzeczy się nie zmieniają, a miłość i nienawiść fanów potrafią być naprawdę potężną siłą. Doświadczyła tego Kelly Marie Tran, która wcieliła się w postać Rose w Ostatnim Jedi, czyli filmie, który podzielił gwiezdnowojenny fandom. Produkcja Riana Johnsona do dziś wzbudza emocje – z jednej strony chwali się ją za nieszablonowe, odważne podejście do świętości, a z drugiej zarzuca wręcz bluźnierczy brak poszanowania. Jednym z kozłów ofiarnych krytyki i złości nieprzychylnych filmowi fanów stała się wspomniana aktorka. Tym razem hejt miał o wiele większą moc rażenia, ponieważ wypływa bezpośrednio przez social media, zwłaszcza Instagrama Tran. Komentarze miały m.in. charakter rasistowski. Aktorka wycofała się z ich powodu z mediów społecznościowych, a jej stan psychiczny, całe życie stanęły w miejscu. Na szczęście Amerykanka wietnamskiego pochodzenia podniosła się i nie dała zastraszyć. Tak wypowiadała się podczas kampanii promocyjnej do produkcji Rayi i ostatniego smoka, w której podłożyła głos głównej bohaterce:
Jeśli ktoś nie rozumie mnie lub mojego doświadczenia, nie po mojej stronie leży przyswajanie ich rasizmu, mizoginii lub wszystkiego powyżej. Być może nie mieli na tyle dużej wyobraźni, by zrozumieć, że na świecie są różne typy ludzi. […] To, co jest dla mnie interesujące w pracy w tym przemyśle, to fakt, że niektóre sprawy stają się publiczne, nawet gdy tego nie chcesz. […] Opuściłam internet dla własnego zdrowia psychicznego – wiedziałam, że to mi może tylko zaszkodzić. Bez udzielania się w sieci jestem znacznie szczęśliwsza.
David Prowse
Największy pechowiec i postać niemal tragiczna w historii Gwiezdnych wojen? Tak, to David Prowse. Aktor wcielił się (fizycznie) w rolę Dartha Vadera w klasycznej trylogii. Nie przyniosło mu to jednak ani sławy, ani pieniędzy. Został po prostu pominięty, zapomniany. O jego istnieniu przypomniano sobie w XXI wieku za pomocą social mediów. Jak do tego doszło? Powodów było wiele, niektóre wynikały pewnie z ograniczeń aktorskich Prowse’a, który był byłym kulturystą, inne z konfliktów z Lucasem, który na tyle eskalował w latach 80., że skończył się m.in. odebraniem praw do pokazywania się z resztą obsady. Aktor nie mógł bowiem pogodzić się z faktem, że jego głos zastąpiono kultowym już dubbingiem Jamesa Earla Jonesa. Wina leżała ponoć w prowincjonalnym akcencie Davida, którego prześmiewczo nazywano na planie Darthem Farmerem. W Powrocie Jedi nie widzimy nawet twarzy Prowse’a, gdy Luke zdejmuje słynny czarny hełm Vaderowi. Aktor zmarł w 2020 roku w wieku 85 lat. Nigdy nie doczekał się spodziewanej sławy.
Hayden Christensen
Rola Dartha Vadera / Anakina Skywalkera jest chyba obarczona jakąś klątwą, ponieważ wielu aktorów, którzy się w nią wcielali, dostało od życia spore cięgi. Tak było z Davidem Prowsem, Jakiem Lloydem. Tak również się stało z Haydenem Christensenem, którego część fanów po prostu szczerze nienawidziła, zwłaszcza po występie w Ataku klonów, za który dostał pierwszą Złotą Malinę. Bardzo wielu fanów obarczało Haydena winą za to, jak napisaną miał rolę Anakina. Wizja George’a Lucasa nie odpowiadała bardzo wielu fanom, jednak złość i hejt zazwyczaj nie skrupiały się na legendarnym twórcy, tylko na odtwórcach ról. Tak, trzeba przyznać, że Skywalker w wykonaniu Christensena jest… mocno nadekspresyjny, jednak czerstwe linijki dialogowe (ach, ten piasek!), dziwne motywacje bohatera były wynikiem skryptu. Efekt był taki, że po występie w Zemście Sithów aktor został zmiażdżony krytyką (dostał drugą Złotą Malinę), co odbiło się na jego psychice. Spróbował swoich sił jeszcze w kilku mniej lub bardziej udanych produkcjach, później zniknął dla filmowego świata. Obecnie rola Anakina przeżywa niejako odrodzenie zainteresowania i odkupienie, a sam aktor powrócił do niej najpierw w Obi-Wanie Kenobim, a teraz w Ahsoce. Cóż, nowa trylogia jest po prostu jeszcze bardziej hejtowana niż prequele, którym sporo po latach się wybacza.