(1980)
Tomasz Raczkowski: Pierwsza wycieczka Agnieszki Holland w głąb historii, co stanowi swoiste przełamanie realistycznego reżimu poprzednich trzech filmów. Reżyserka pozostaje jednak zainteresowana społecznym kontekstem, jakby rozszerzając swoje rozważania na temat kondycji polskiej duszy/społeczeństwa na dociekania o przeszłości. Jej opowieść o socjalistycznych niepodległościowcach z okresu rewolucji styczniowej nie ma jednak tej krytycznej swady, którą zachwycali Aktorzy prowincjonalni, ciążąc w wielu miejscach bardziej ku klasycznemu, ewokującemu przeszłość kinu historycznemu niż psychologicznej wiwisekcji dziejowego momentu, jakie stworzyć miała w przyszłości. Efektem jest jeden ze stosunkowo zapomnianych filmów w karierze Holland, blednący zdecydowanie w otoczeniu rewelacyjnych dokonań przełomu lat 70. i 80. w jej filmografii. Dramat historyczny o Organizacji Bojowej PPS ma jednak sporą wartość faktograficzną i zasługuje na uwagę chociażby ze względu na to, że podejmuje mało eksploatowany do dziś epizod historii polskiego ruchu wyzwoleńczego i zdecydowanie mało rozpoznany przez dyskurs publiczny etap rozwoju polskiej tożsamości narodowej w XX wieku.
➅
Przemysław Mudlaff: Agnieszki Holland filmowych spotkań z historią część pierwsza. W Gorączce reżyserka przenosi widza do 1905 roku, aby prześledził on dzieje jednego pocisku (bomby) trafiającego do różnych osób związanych z Organizacją Bojową PPS. Co interesujące, film powstawał w okresie strajków zakończonych zawarciem porozumień sierpniowych, a także miał swoją premierę zaledwie na trzy miesiące przed wprowadzeniem stanu wojennego. Dlaczego to takie ciekawe? Otóż Gorączkę traktuje się jako kasandryczną zapowiedź zakończenia okresu względnej wolności w PRL, której położył kres właśnie stan wojenny. Niezależnie jednak od tego, czy opisywany film Holland jest wyrazem jej niezwykłej intuicji, czy też nie, charakteryzuje się on przede wszystkim brutalną uniwersalnością. W ten sposób bowiem można opowiedzieć o wielu rewolucjach na całym świecie. Atmosfera Gorączki jest duszna oraz ponura, a Agnieszka Holland jawi się tu jako twórczyni szczera, wnikliwa i ironiczna. Na uwagę zasługuje również idealnie oddająca klimat filmu praca kamery oraz aktorstwo. W moim przekonaniu to właśnie tutaj narodziła się również kariera Bogusława Lindy, którego sposób gry był w ówczesnym polskim kinie powiewem świeżości i oryginalności.
⑧
(1981)
Przemysław Mudlaff: Mawia się, że zmiany są dobre i potrzebne. Rzeczywiście w większości przypadków tak jest. Istnieją jednak osoby, dla których nadziei na lepszą przyszłość po prostu nie ma. To ludzie zepchnięci na społeczny margines, słabsi, odtrąceni i bezbronni. To Irena i Jacek, czyli bohaterowie filmu Kobieta samotna, którzy egzystują w okresie wielkich przemian w Polsce. Ich skromny krzyk nikogo nie interesuje, nikt go nie słyszy. Kobieta samotna jest pewnego rodzaju buntem Holland wobec entuzjazmu związanego z tzw. karnawałem Solidarności, który udzielił się także polskim filmowcom (m.in. Andrzejowi Wajdzie w Człowieku z żelaza). Reżyserka wykazuje się jednocześnie niezwykłą empatią wobec odrzuconych jednostek. To również film, który pod względem stylistycznym zabawił się schematami wypracowanymi przez nurt kina moralnego niepokoju poprzez wplatanie do ponurej, naturalistycznej wizji świata elementów surrealistycznych. Chociaż seans Kobiety samotnej trudno komukolwiek polecić, tytuł należy do tych europejskich filmów, które po prostu trzeba znać.
⑧
Tomasz Raczkowski: Wczesną twórczość Agnieszki Holland cechuje zdecydowanie posępna tonacja, jednak nawet w tym zbiorze Kobieta samotna wyróżnia się swoim depresyjnym klimatem. Historia tytułowej Ireny i jej kalekiego kochanka (znakomite kreacje Marii Chwalibóg i Bogusława Lindy) poraża swoim pesymizmem i już nie tyle krytycznym, co nihilistycznym spojrzeniem na ludzkie życie. To film o brudzie (prawdziwym i egzystencjalnym), życiu w nieustannym impasie i nędzy, złudzeniach i umierającej nadziei. Umieszczając w centrum tak okrutnej opowieści wątek romantyczny, Holland brutalnie demistyfikuje mit uskrzydlającej mocy miłości, ukazując, jak przytłaczające brzemię egzystencji wyciska z ludzi ostatnie soki. To trudny film, do którego niełatwo wrócić – co nie zmienia faktu, że to jedno z największych osiągnięć Holland, z charakterystyczną dla siebie cierpkością portretującej kameralny dramat bohaterów prawdziwych, choć fikcyjnych.
⑧
Bittere Ernte (1985)
Tomasz Raczkowski: Na emigracji Holland bynajmniej nie wyzbyła się swojego pesymistycznego spojrzenia na świat i skłonności do podejmowania na ekranie cokolwiek okrutnych rozważań na temat ludzkiej natury. Historia skomplikowanej, opartej na strachu, nierówności i gwałtownych emocjach relacji niedoszłego księdza Leona i ukrywanej przez niego przed nazistami Żydówki Róży to jej kolejna wyprawa w ciemne rejony duszy, społeczeństwa i historii. To też niezwykle drażniąca wizja okupowanej Polski, gdzie wojenna opresja wyzwala w ludziach bardzo różne, nierzadko negatywne czy niskie emocje, a także katalizuje drzemiące w nich demony. To kolejny straszny film Holland, przerażający jednak nie pełnym suspensu scenariuszem, a realizmem przedstawianych sytuacji i zachowań. Reżyserka konsekwentnie rozwija swoje krytyczne wobec historii i współczesności kino, po raz kolejny oparte też na fenomenalnych kreacjach – tutaj Armina Muellera-Stahla i Elisabeth Tissenaar. Coś się jednak po wyjeździe za granicę w języku Holland zmieniło – dostrzegalne jest zwiększenie melodramatyczności historii, większa niż we wcześniejszych filmach egzaltacja i skłonność do grubszych kresek w kreśleniu postaci. Gorzkie żniwa wydają się filmem, w którym Holland zaczęła oddalać się od surowego realizmu społecznego na rzecz bardziej efektownych sposobów opowiadania, cechujących kolejne dekady jej pracy. Nie znaczy to jednak, że zgubiła swój krytyczny zmysł i estetyczne wyczucie.
⑧
Przemysław Mudlaff: Gorzkie żniwa to pierwszy pełnometrażowy film Agnieszki Holland zrealizowany poza granicami Polski i pierwszy jej tytuł ukazujący losy ukrywanych Żydów w czasie II wojny światowej, a także tych zapewniających im schronienie. Produkcja z 1985 roku to złożona, kameralna opowieść o Leonie Wolnym – Polaku, katoliku, niegdyś niedoszłym księdzu, a teraz bogatym rolniku, który ukrywa przed nazistami Żydówkę – Różę Eckart. Leon to zgorzkniały, żyjący w samotności mężczyzna. Ukrywana w domu kobieta budzi w nim pożądanie. W zamian za schronienie Leon zmusza Różę do kontaktów seksualnych. Gorzkie żniwa to gęste i ponure kino, w którym okoliczności wojny zmuszają zagrożonych śmiercią do różnego rodzaju postaw. Być może film Holland jest miejscami – jak pisał Roger Ebert – melodramatyczny, ale aż kipi od dzikości oraz emocji, do bólu prawdziwych postaci i wyśmienitego aktorstwa. To także bardzo niewygodny obraz. I nie piszę tu wyłącznie o polskim czytaniu Gorzkich żniw, na podstawie którego część widzów obraża się na przedstawienie rodaka Leona. Reżyserka już w 1985 roku zaznaczyła bowiem światu, że istniała grupa ludzi, która mogła ukrywać Żydów w celach innych niż wyłącznie chęć uratowania im życia, a także żyli ludzie niesympatyzujący z nazistami, ale funkcjonujący w sposób zapewniający im bezpieczeństwo.
⑦