7 bajkowych postaci, które wciąż budzą niepokój

Bajki i programy dla najmłodszych w samym swoim założeniu mają być przyjazne milusińskim. Czasem jednak – wbrew intencji ich twórców, jak i wszelkiej logice – efekt jest zgoła odwrotny i to negatywne emocje zostawiają trwały ślad na niewinnych duszach. Oto kilka przykładów bajkowych bohaterów, którzy po latach nadal sprawiają, że czujemy się niekomfortowo – może nawet bardziej niż kiedyś.
Buka
Muminki
Absolutne nemezis każdego dziecka, które zdecydowało się na seans japońskiej kreskówki na bazie fińskich książek (bo ten polski serial był jeszcze w miarę znośny pod tym względem). Tajemnicze stworzenie, które według teorii jest po prostu samotne i szuka kogoś, z kim mogłoby pograć w warcaby (tj. gdyby Buka grała w warcaby). Cóż jednak z tego, skoro zawsze gdy Buka nadchodzi, zamrażając wszystko wokół, to każdy robi pod siebie. Siła prostoty tej postaci oraz wyprzedająca ją zła reputacja, której dorównać mógł jedynie Hannibal Lecter, sprawiała, że niejeden chłystek miał zagwarantowane nieprzespane noce, czasem zakończone powodzią. A ponieważ zły dotyk Buki działa całe życie, to i dziś patrząc na tę starą pannę, trudno nie poczuć przechodzącego przez plecy dreszczu zimna. Brrrr!
Generał Woundwort
Koszmar, który w większości przypadków był przyczyną nieświadomości. W końcu cóż takiego strasznego kryć się może w animacji o słodziutkich króliczkach? Okazuje się, że bardzo wiele, bo pomijając dość gorzki obraz świata przedstawionego – jakże daleki od Disneyowskich ideałów mieszczących się na skraju tęczy – znajduje się w nim także istny morderca wcielony. Połączenie Hitlera i Conana Barbarzyńcy to królik po przejściach, któremu można by nawet było współczuć, gdyby nie widziało się go w akcji godnej najmroczniejszych poziomów Mortal Kombat. Zresztą nawet po przejściu rzeczonej gry oraz okresu dojrzewania ten widok:
…łatwo potrafi sprawić, że pobrudzimy sobie zbroję od wewnątrz. Znowu. Co śmieszniejsze, na kanwie tej samej książki powstał też później o wiele łagodniejszy serial, którym raczono następne pokolenia niemających nawet pojęcia o strachu dzieci.
Gorgowie
Fraglesy
Ten przesympatyczny serial od Jima Hensona szybko zdobył sobie popularność wśród najmłodszych już samą piosenką otwierającą cykl. O tą:
Podobne wpisy
Do tego rozśpiewanego, uroczego świata wypełnionego pacynkami przemycono jednak kilka mniej sympatycznych istot, wśród których prym wiedzie troje mieszkających na powierzchni wielkoludów – właśnie Gorgów – które najchętniej schrupałyby tytułowe stworki. Ich grube, toporne mordy o wielkich oczach robiły swoje w umysłach niewinnej dzieciarni – a zwłaszcza te dziwnie znajome rysy twarzy oraz zachowanie, które śmiało można było odnieść do prawdziwych osób. Tak oto nagle niedzielne obiadki rodzinne stały się dziwnie niekomfortowe, a wyjście z bloku ze śmieciami zaczęło graniczyć z cudem. A skoro już o tym mowa, to przecież była tam też właśnie równie podskórnie makabryczna… góra śmieci. O taka:
Czasem tyle wystarczy.
Kulfon
Trzeba mieć jaja, aby rozrywkowy program dla pociech oprzeć na postaci gadającej żaby-lafiryndy (dla niekumatych: zielona Monika) oraz zdziadziałego żula spod budki z piwem. Najwyraźniej ktoś w dyrekcji TVP uznał, że znajomy widok nieogarniętego kolesia o uszach do wykrywania torped, martwych, czarnych oczkach i z czerwonym nosem sprawi, że nawet pochodzący z patologicznych rodzin milusińscy docenią dowcip. Nie mniej odważna jest przy tym jedna z historii pochodzenia tej postaci – tu cytat – „wyciągniętej z rury kanalizacyjnej, w której od wielu lat zamieszkiwał”, a od której pochodzą jego pełne dane osobowe: Kulfon Ściekożyj. To wszystko składa się na ten radosny wizerunek:
Obrazek ten ryje beret również po latach – zwłaszcza w połączeniu z wesołymi piosenkami o wszystkim i o niczym sprawia, że nie wiadomo, co właściwie o Kulfonie sądzić, ale jedno jest pewne: zaufania nie wzbudza. Sztandarowy hit tej dwójki – Kulfon, co z ciebie wyrośnie? – zachęcał rzeczonego pijaczka do ogarnięcia się, ale jakoś wątpliwe, by po tylu latach coś się u niego zmieniło. I można tylko pocieszać się, że przecież gorzej już być nie może. Prawda?
Motyla noga!