6 filmów tak brutalnych, że chcielibyśmy je „ODZOBACZYĆ”
Widzowie kochają przemoc – nieodłączny element filmowego medium od czasu narodzin kina. Brutalne, drastyczne sceny ukazane na ekranie sprawiają, że widz może z bezpiecznej pozycji kinowego fotela lub domowej kanapy doświadczyć tego, co zakazane, co nie jest mu dane na co dzień. Ekranowa brutalność ponadto zawsze wiąże się dla widza z przeżywaniem silnych emocji – z elementem fascynacji, dreszczykiem emocji, suspensem, czyli tym, czego w kinie najczęściej szukamy. To przemoc często bywa elementem napędowym fabuły wielu gatunków filmowych – dramatów, kryminałów, filmów wojennych, gangsterskich czy westernów. I choć najczęściej słyszy się głosy podnoszące kwestię etyczności ekranowej przemocy, głoszące zobojętnienie społeczeństwa na akty przemocy i rosnącą w związku z tym agresję, filmowe wyobrażenia przemocy wcale nie traumatyzują widzów. Sposób doświadczania scen przemocy – zawsze w jakiejś konwencji, zawsze w dystansie – sprawia, że nie bierzemy tych doświadczeń na serio. Jak pisze Rafał Syska w swojej książce Film i przemoc, „akceptacja filmowego okrucieństwa następuje jedynie wówczas, gdy wyraźnie zostanie zaznaczony dystans do opisywanej rzeczywistości […]”[1]. Bywa jednak, że są filmy i sceny tak brutalne, tak drastyczne, oglądane przez palce, z zamkniętymi oczami, które odbijają nam się czkawką przez długi czas. Oto sześć filmów tak brutalnych, że wolelibyśmy o nich zapomnieć.
Pluję na twój grób (1978)
Pluję na twój grób to klasyczny przykład filmu rape and revenge, podgatunku szczególnie popularnego w latach 70., o prostej fabule, w którym zgwałcona i straumatyzowana kobieta odgrywa się na swoich gwałcicielach. Bohaterką filmu jest Jennifer (Camille Keaton), młoda pisarka z Nowego Jorku, która wyprowadza się na wieś, gdzie zamierza w spokoju i ciszy pisać swoją książkę. Bardzo szybko zaczynają się nią interesować lokalni mężczyźni, typowe amerykańskie „rednecki”, a ich celem jest jedno – zgwałcić młodą pisarkę. Scen grupowych gwałtów jest w filmie kilka i ogląda się je szczególnie ciężko. Kiedy wydaje nam się, że koszmar Jennifer już się skończył, za chwilę oprawcy dopadają ją znowu i cała tortura rozpoczyna się od nowa.
Cannibal Holocaust (1980)
Film znany w Polsce także pod tytułem Nadzy i rozszarpani to jeden z pierwszych przykładów filmu w konwencji found footage. Grupa filmowców, z antropologiem Haroldem Monroe (Robert Kerman) na czele, wyrusza do amazońskiej dżungli, aby odnaleźć zaginioną przed tygodniami inną ekipę filmową. W dżungli żyje tajemnicze, mordercze plemię czyhające na przybyszów ze Stanów Zjednoczonych. Cannibal Holocaust zyskał złą sławę z powodu niezwykle brutalnych scen – licznych drastycznych gwałtów i mordów w postaci ukamienowania czy nabijania na pal. Na planie zostało zabitych w niezwykle bestialski sposób kilka zwierząt, między innymi żółw (któremu odcięto głowę, a potem po kolei wszystkie kończyny), małpa, koati, wąż boa, a nawet tarantula. W czasie premiery filmu krążyły plotki, że Cannibal Holocaust to tak naprawdę snuff film, w którym wszystkie zabójstwa są prawdziwe. Doprowadziło to nawet do aresztowania reżysera filmu, Ruggero Deodato. Pomimo upływu ponad trzydziestu lat film wciąż budzi u widza ogromny dyskomfort. Sama żałuję, że nie mogę „odzobaczyć” co najmniej kilku scen.
Funny Games (1997)
Ciężko pisać o kinowej przemocy, nie wspominając o dziele Austriaka Michaela Hanekego. To film szczególnie trudny do oglądania, pełen przemocy, brutalności i strachu, który przez cały seans trzyma widza na skraju fotela. Kiedy trzyosobowa rodzina rozpoczyna właśnie sielskie wakacje w domku nad jeziorem, odwiedzają ich dwaj psychopatyczni mordercy, którzy rozpoczynają z nimi psychologiczną grę i nakręcają spiralę przemocy. Drastyczność wizji świata Hanekego jest trudna do zniesienia.
To paradoks, że pełen przemocy film reżysera to tak naprawdę krytyka przemocowego kina atrakcji – widać to doskonale w scenie, w której reżyser burzy czwartą ścianę i pozwala jednemu z mordercy mrugnąć do nas. Krytyka przemocy staje się zarazem jej afirmacją, a my dajemy złapać się Hanekemu w zastawione przez niego sidła – w końcu pomimo brutalności filmowych scen z mieszaniną strachu i przyjemności oglądamy stworzony przez niego film o przemocy.
Nieodwracalne (2002)
Gaspar Noe nie oszczędza widzów – to twórca lubiący wyraziste środki artystyczne, intensyfikujące doznania widza. W Nieodwracalnych reżyser pokazuje nam historię nie chronologicznie, lecz zaczynając od końca. To jednak nie najbardziej kontrowersyjny aspekt filmu, bo właśnie tutaj występuje najbardziej szokująca scena gwałtu w historii kina. Gdy bohaterka Alex (Monica Bellucci) wychodzi z imprezy, aby wrócić do domu, zostaje napadnięta, brutalnie pobita i zgwałcona w przejściu podziemnym. To właśnie dzięki tej nietypowej strukturze narracyjnej scena gwałtu uderza w widza jeszcze silniej. Trudno jest obejrzeć tę scenę w całości, a jej ładunek emocjonalny jest tak duży, że niełatwo o niej zapomnieć.
Titane (2021)
Titane, zwycięzca tegorocznego Festiwalu w Cannes, dumny zdobywca Złotej Palmy, to odważny i budzący kontrowersje film Francuzki Julii Ducournau. Trudno w zasadzie opisać fabułę tego filmu, szczególnie bez spoilerów – dość powiedzieć, że jego główną bohaterką jest Alexia (świetna Agathe Rousselle), która z powodu wypadku samochodowego przeżytego w dzieciństwie zmaga się z osobliwą przypadłością. Nie brakuje w filmie scen drastycznych i brutalnych, szczególnie że Titane podejmuje różne aspekty performatywności płci, a więc jest bardzo silnie związany z cielesnością. Ciało głównej bohaterki ukazywane jest w różnych sytuacjach fizjologicznych i nieustannie się zmienia, i bywa, że są to sceny drastyczne. Jak chociażby wtedy, gdy Alexia musi szybko zapewnić sobie kamuflaż i w tym celu kilkakrotnie uderza się w twarz.
Titane pokazywano do tej pory w Polsce tylko na festiwalach filmowych, więc jeśli jeszcze nie mieliście szansy go zobaczyć, będziecie mogli to zrobić na Splat!FilmFest – jedynym w swoim rodzaju festiwalu filmów grozy, fantastyki i kina gatunkowego z wieloma arthousowymi perełkami w repertuarze. Splat!FilmFest odbędzie się w kinie CSK w Lublinie w dniach 17–21 listopada. Potem festiwal zawita także do Wrocławia (24–28 listopada w Kinie Nowe Horyzonty), Warszawy (1–5 grudnia w Kinie Muranów), a także do sieci, gdzie w dniach 6–19 grudnia wiele filmów będzie można obejrzeć online. Cały program festiwalu znajdziecie TUTAJ.
Smutek (2021)
Bohaterowie “Smutku”, Jim (Berant Zhu) i Kat (Regina Lei), żyją w Tajpeju na Tajwanie. Od roku na świecie trwa pandemia wirusa Alvin, który do tej pory nie był szczególnie groźny. Nagła mutacja sprawia jednak, że ludzie nim zainfekowani zaczynają zmieniać się w krwiożercze bestie z morderczym instynktem. W tym survival horrorze, łączącym w sobie najlepsze tradycje filmów o globalnych pandemiach, nie brakuje brutalnych, oszałamiających scen. Film będzie miał swoją polską premierę w Warszawie, na Splat!FilmFest. Dość powiedzieć, że sami organizatorzy festiwalu o filmie piszą tak: „Wyobraźcie sobie, że »Wściekłość« i »Srpski film« mają dziecko, które wsadzają w »Zombie Express«, by wysłać je na wakacje organizowane przez Ruggero Deodato”. W dodatku otagowali Smutek na swojej stronie takimi hasłami jak „nieapetyczne wydzieliny”, „zezwierzęcenie”, „oderwane kończyny” czy „rozrywane głowy”… Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że zaraz po zobaczeniu Smutku z powodu wszystkich brutalnych scen będziecie chcieli go natychmiast odzobaczyć.
Przypisy:
[1] R. Syska, Film i przemoc. Sposoby obrazowania przemocy w kinie, Kraków 2003, s. 140.
Zapraszamy do stron wydarzeń związanych z festiwalem: