5 filmów włoskich, które TRZEBA znać!
Włochy to kraj wyjątkowy z wielu powodów. Ojczyzna pizzy, spaghetti, Gianluigiego Buffona i Silvia Berlusconiego. Przede wszystkim jednak miejsce narodzin Felliniego, Antonioniego, Viscontiego, Pasoliniego, Tornatorego, Argenta, Sorrentina i wielu, wielu innych uzdolnionych twórców. To również tutaj, dokładniej na wyspie Lido w Wenecji, odbył się w 1932 roku pierwszy festiwal filmowy na świecie. Pod tym względem Włosi byli absolutnymi pionierami i nawet francuski konkurs w Cannes, choć dziś niewątpliwie cieszący się większym prestiżem oraz zainteresowaniem ze strony mediów, nie może się pochwalić tak bogatą, nieomal dziewięćdziesięcioletnią historią. Wybrać zaledwie pięć reprezentatywnych z setek wspaniałych włoskich produkcji jest zadaniem niesamowicie trudnym. Postarałem się, aby wytypowane przeze mnie tytuły były jak najbardziej różnorodne i pozwoliły wam zapoznać się z jak najszerszym spektrum kinematografii z Półwyspu Apenińskiego.
Złodzieje rowerów (1948), reż. Vittorio De Sica
Nieśmiertelny klasyk, czołowy przedstawiciel włoskiego neorealizmu, a jednocześnie zdecydowanie jeden z najlepszych, najbardziej przejmujących dramatów poruszających problemy społeczne w dziejach kina. Protagonistą Złodziei rowerów jest bezrobotny Antonio Ricci (Lamberto Maggiorani). Mężczyzna desperacko poszukuje pracy, aby móc zapewnić byt swojej żonie oraz małemu synkowi (Enzo Staiola). Gdy więc pojawia się okazja do zarobku przy rozwożeniu i rozwieszaniu plakatów, bohater nie waha się ani chwili. Jest jednak jeden haczyk – do wykonywania tej pracy potrzebny jest rower, którego w tym akurat momencie Antonio nie posiada. Mężczyzna się jednak tym drobiazgiem zbytnio nie przejmuje i wraz z żoną oraz należącym do niej kompletem prześcieradeł wybiera się do lombardu w celu odzyskania niegdyś zastawionego jednośladu. Niestety, już pierwszego dnia nowej pracy Antonio traci swój bezcenny pojazd na skutek intrygi tytułowych złodziei. Zrozpaczony wyrusza na poszukiwania skradzionego roweru, w których towarzyszy mu jego wierny syn.
Złodzieje rowerów mogą pochwalić się m.in. honorowym Oscarem za „najlepszy obcojęzyczny film zaprezentowany amerykańskiej publiczności w 1949 roku” oraz Złotym Globem w kategorii „najlepszy film zagraniczny”. Vittorio De Sica zaangażował do pracy na planie samych naturszczyków, czyli osoby niemające wcześniej żadnego doświadczenia aktorskiego. Lamberto Maggiorani oraz Enzo Staiola mieli swoje role otrzymać ze względu na charakterystyczny sposób chodzenia, który wyjątkowo przypadł do gustu reżyserowi. Trzeba przyznać, że odważna decyzja włoskiego twórcy wyszła Złodziejom rowerów zdecydowanie na dobre, dodając filmowi, jakże pożądanego w przypadku kina społecznego, autentyzmu oraz znacznie wzmacniając jego ciężar emocjonalny.
Słodkie życie (1960), reż. Federico Fellini
Przyznam się szczerze, że w przypadku Federico Felliniego miałem niemałą zagwozdkę. Który z wielu wspaniałych filmów autorstwa włoskiego mistrza wybrać? Może łamiącą widzowi serce historię niewinnej Gelsominy i bezwzględnego siłacza Zampanò? A może wizjonerską opowieść o kryzysie twórczym, którą reżyser enigmatycznie zatytułował Osiem i pół? Zdecydowałem się jednak na coś jeszcze innego i postawiłem na Słodkie życie – mój ulubiony obraz Federico Felliniego. Fabuła trzygodzinnego arcydzieła z 1960 roku kręci się wokół postaci Marcella (w tej roli wspaniały, absolutnie jedyny w swoim rodzaju Marcello Mastroianni). Bohater jest z zawodu dziennikarzem, który szybko uzależnia się od stylu życia wyższych sfer i zaczyna spędzać czas na ciągłym imprezowaniu w towarzystwie zarówno włoskich, jak i zagranicznych celebrytów. Jednocześnie bezskutecznie stara się odnaleźć szczęście oraz miłość, o których istnieniu już dawno zdążył zapomnieć.
Perypetie Marcella stają się dla Felliniego pretekstem do sportretowania zgniłych moralnie najwyższych klas społecznych. Rozwiązłość seksualna jest tu na porządku dziennym, nie panują żadne zasady, nie obowiązują żadne normy. I chociaż ekskluzywny świat włoskich elit kusi swoją powierzchowną atrakcyjnością, to tak naprawdę okazuje się jedynie przedsionkiem piekieł, który wyniszcza goszczących w nim ludzi od środka. W 1960 roku Federico Fellini odebrał za Słodkie życie Złotą Palmę na festiwalu filmowym w Cannes.