search
REKLAMA
Zestawienie

5 filmów, które warto zobaczyć zamiast DZIEDZICTWA. HEREDITARY

Krzysztof Walecki

25 czerwca 2018

REKLAMA

The Strange Thing About the Johnsons (2011)

Zanim Ari Aster zadebiutował na dużym ekranie, zdołał nakręcić kilka filmów krótkometrażowych, w których bezceremonialnie rozprawił się z instytucją rodziny, w rzekomej miłości dostrzegając przejaw obsesji, manipulacji i psychopatii. Najdoskonalszym tego przykładem jest blisko półgodzinny The Strange Thing About the Johnsons, bardzo czarna komedia, zabawna i straszliwa jednocześnie, w której zakochany w ojcu syn wykorzystuje go seksualnie, podczas gdy żona i matka wzbrania się przed zaakceptowaniem prawdy o relacjach swoich bliskich. Temat kontrowersyjny, wydawać by się mogło, że z góry skazany na porażkę, jest podany pewną ręką, stylowo, ale nie asekuracyjnie, czyniąc z syna grzecznego brutala, zimnego i pozbawionego skrupułów, z ojca zaś zastraszonego, wiecznie spiętego mężczyznę, któremu odwagi starcza na napisanie książki o domowym terrorze, ale już nie na jakąkolwiek konfrontację. W przeciwieństwie do Dziedzictwa Aster nie potrzebuje elementów jawnie horrorowych, aby zaprezentować przerażającą wizję na pozór perfekcyjnej rodziny, którą jak rak toczy szokująca tajemnica.

W innych swoich krótkich metrażach ukazuje irracjonalne lęki mężczyzny, któremu skradziono klucz od mieszkania (Beau), matkę trującą swego syna w obawie przed jego wyjazdem na studia (Munchausen), młodą aktorkę mówiącą do kamery o swym cudownym życiu, ale świadomą pustki, jakie ono niesie (Basically), również zwracającego się bezpośrednio do widza bezdomnego z problemami psychicznymi (C’est La Vie) oraz zbereźnego detektywa, któremu zmniejsza się penis (The Turtle’s Head). Wszystkie te filmy można znaleźć na YouTube i Vimeo.

Czarownica. Bajka ludowa z Nowej Anglii (2015)

W ostatnich latach dystrybutor A24 zaistniał jako znacząca siła w kinie grozy, stawiając na horrory ambitne, często przekraczające ramy gatunku, chwalone przez krytyków, ale nie zawsze przez widzów. Polaryzujący odbiór To przychodzi po zmroku, Zła we mnie, Czarownicy, a teraz Dziedzictwa świadczy o konkretnej strategii w działaniach A24, umiejętnie promującego swojego filmy, które bez efektownej reklamy mogłyby nie doczekać się rozgłosu. Czy zasłużonego? To już inna kwestia. Wszystkie wymienione tytuły są przykładami kina grozy przytłaczającego swym ponurym klimatem i straszącego wizją pozbawioną nadziei, tragediami w pierwszej kolejności ludzkimi, później dopiero wskazującymi (lub nie, jak w przypadki To przychodzi po zmroku) na ingerencję sił nadprzyrodzonych. Nie trudno cenić te filmy, acz skłamałbym, gdybym napisał, że jestem ich bezkrytycznym fanem.

Najlepszym pozostaje Czarownica Roberta Eggersa, spełniająca wymogi zarówno psychologicznego dramatu o rozpadzie rodziny oraz niewystarczalności wiary, jak i fantastycznego horroru z tytułową wiedźmą zamieszkującą nowoangielski las w XVII wieku. W przeciwieństwie do Dziedzictwa jedno nie góruje nad drugim, a finał przynosi oczywistą, a być może jedyną możliwą, konkluzję dla serii tragicznych i przerażających wydarzeń.

Szósty zmysł (1999)

O tym, że Toni Collette wielką aktorką jest, wiemy od zawsze. A konkretnie od samych początków jej kariery, kiedy w 1994 roku zagrała w Weselu Muriel. Później były jeszcze Wszystkie wcielenia Tary, wspaniały epizod w Godzinach, ale również nagrodzona nominacją do Oscara rola w innym filmie grozy, Szóstym zmyśle. Jako matka Cole’a, chłopca, który widzi duchy, Collette jest współczująca, wyrozumiała, zawzięcie walcząca o normalne dzieciństwo dla swojego syna oraz wystraszona jego rewelacjami. Moment, kiedy przyjmuje do wiadomości, że rzeczywiście posiada on tytułowy szósty zmysł, za każdym razem budzi we mnie silne emocje, właśnie dzięki kreacji australijskiej aktorki. Warto obejrzeć film Shyamalana do pary z Dziedzictwem, aby porównać te dwa portrety matki w wykonaniu Collette, tym bardziej że już mówi się o jej oscarowych szansach w przyszłym roku. Bez względu jednak na to, jak dobra jest u Astera (a jest wspaniała), sam film pozostaje dla mnie przereklamowanym horrorem, nie do końca spełnionym, wątpliwie skonstruowanym, choć pełnym natchnionych momentów i z porażającym finałem.

REKLAMA