5 filmów FANTASY do obejrzenia zamiast GRY O TRON
„To już jest koniec” – westchną pod nosem fani Gry o tron, podchodząc do ostatniego odcinka kultowego serialu z mieszaniną ekscytacji i nostalgii. Jedni poczują ulgę, drudzy tęsknotę. Co dalej? Jeśli nadal chcecie obcować z fantasy (szczególnie w odmianie magii i miecza), a prócz znanego wszem i wobec Władcy Pierścieni nie macie pomysłu, jakie jeszcze filmy sobie przypomnieć lub obejrzeć po raz pierwszy, oto pozycje, które z pewnością zaspokoją wasze potrzeby – pięć filmów do obejrzenia zamiast Gry o tron.
Zaklęta w sokoła
…magia jako dodatek.
Jeśli lubisz fantasy, które tak jak Gra o tron potrafi momentami trzymać się kurczowo naszej rzeczywistości, Zaklęta w sokoła to wybór dla ciebie. Elementy magiczne pojawiają się w tej historii na drugim planie, ale pełnią funkcję kluczową. Film opowiada o dzielnym rycerzu o twarzy Rutgera Hauera, który ma iście nieziemski problem – na niego i na jego ukochaną została rzucona klątwa. Za dnia ona zaklęta jest w sokoła, w nocy z kolei on przemienia się w wilka. W ten sposób pisane jest im wieczne rozstanie. Czy uda mu się odwrócić urok i zemścić na złym biskupie? Film Richarda Donnera ujmuje przede wszystkim narracyjnym spokojem, niesilącym się na efekciarstwo, oraz melancholijnym, baśniowym klimatem. Nie mniejsze znaczenie w umilaniu seansu ma ładna buzia młodziutkiej Michelle Pfeiffer. Warto widzieć, że w 1986 Zaklęta w sokoła zgarnęła Saturna (nagrodę dla produkcji fantastycznych) za najlepszy film fantasy.
Willow
… karzeł rządzi.
Dla jednych klasyka fantasy, dla innych zapomniany, nieco zakurzony film, który mimo wszystko powinien stanowić lekturę obowiązkową wszystkich tych, którzy lubią tego rodzaju odrealnione klimaty. Ron Howard wespół z Bobem Dolmanem poszli po linii najmniejszego oporu, nie tworząc fabuły o wyboistym przebiegu. I w tym wypadku dobrze sprawdził się tradycyjny schemat gatunku, według którego bohater, konfrontując się ze złem, podejmuje się niezwykle ważnej misji i staje w obronie niewinności i dobra. Kluczowe w przypadku Willowa jest jednak to, że tym bohaterem jest karzeł, czyli postać kompletnie niepozorna (co stanowi czytelną analogię do Władcy Pierścieni i poniekąd także do Gry o tron, jeśli weźmiemy pod uwagę Tyriona). Nauka jest z tego prosta – nie ciało, ale duch określa naszą wielkość. Istnieje jeszcze jeden dobry powód do powtórki tego klasyka fantasy. Potwierdzone są już pogłoski o planowanym sequelu widowiska, który najprawdopodobniej przybierze formę serialu telewizyjnego. Co jak co, ale pomysł to co najmniej interesujący.