5 filmów czeskich (i czechosłowackich), które TRZEBA znać!
Kiedy myśli się o czeskich filmach, do głowy zwykle przychodzi okres lat sześćdziesiątych, a zwłaszcza nurt Czechosłowackiej Nowej Fali. Nic dziwnego, bo to jeden z najważniejszych ruchów artystycznych kina europejskiego tamtego czasu i bodaj najdoskonalszy pod względem twórczym czas w kinematografii naszych południowych sąsiadów. Powstało wówczas wiele znakomitych dzieł, a wśród czołowych twórców wymienić można takie tuzy jak Miloš Forman, Jiří Menzel czy Vĕra Chytilová. Czarny Piotruś, Pociągi pod specjalnym nadzorem, Skowronki na uwięzi — jeśli ktoś choć trochę interesuje się sztuką filmową, z pewnością kojarzy te tytuły. Kino czeskie to oczywiście nie tylko owa awangarda. Wybrałem dla was pięć ciekawych, być może nieoczywistych filmów z Czech, które warto poznać. Tytuły uszeregowano w kolejności chronologicznej.
Sklep przy głównej ulicy (1965), reż. Ján Kadár, Elmar Klos
Podobne wpisy
Mówiąc o Czechosłowackiej Nowej Fali, warto zwrócić uwagę na film nieco mniej znany przeciętnemu widzowi, a który bez wątpienia należy do czołówki nurtu, czyli Sklep przy głównej ulicy. Nakręcony w 1965 roku przez czechosłowacki duet reżyserów Ján Kadár-Elmar Klos film pozornie niespecjalnie pasuje do założeń ruchu. Obecne są w nim klasyczna narracja, niewspółczesny temat oraz zawodowi aktorzy. Kluczem okazuje się jednak pierwsza z wymienionych cech, bo chociaż akcja Sklepu… dzieje się w czasie drugiej wojny światowej w słowackim miasteczku, to jego wymowę można z łatwością przenieść na warunki ówczesnej, powojennej Czechosławcji. Fabuła skupia się na losach Antona Brtki, który zostaje właścicielem sklepu z artykułami krawieckimi na mocy polityki przejmowania żydowskich własności. Dotąd zakład prowadziła pocieszna, przygłucha staruszka, Rozália Lautmannová, która nie ma pojęcia, co dzieje się na zewnątrz. Ułożony Anton zgadza się pomagać biednej kobiecie, ale macki nazizmu sięgają coraz głębiej i wpływają na coraz większą liczbę ludzi.
Sklep…, choć opowiada o Holokauście, nie jest pozbawiony humoru i lekkiego tonu, typowych dla Czechosłowackiej Nowej Fali. Brak tu typowych scen z filmów o pogromie Żydów; zamiast tego oglądamy perypetie staruszki i zagubionego Antona. Obraz Kadára i Klosa jest jednak w swojej wymowie oskarżycielski. To nie Niemcy są tu odpowiedzialni za terror, dokonują tego sami Słowacy, często poprzez zwyczajną bierność. Sklep… to krytyka obojętności i pasywnego udziału w tragedii. Był to jeden z pierwszych filmów czechosłowackich, który otwarcie mówił o kwestii Żydów i pierwszy obraz z bloku wschodniego, który zdobył Oscara. Warto wspomnieć, że w rolę Lautmannovej wcieliła się Polka, Ida Kamińska, która otrzymała nominację do nagrody Akademii. Do dziś jest to jedyna polska aktorka z tym wyróżnieniem.
Stokrotki (1966), reż. Vĕra Chytilová
Niewielu dziś już pamięta, że Czechosłowacka Nowa Fala miała też znacznie bardziej modernistyczną odmianę. Doskonałym reprezentantem tego wariantu są Stokrotki Vĕry Chytilovej, często wymieniane jako jeden z najlepszych filmów czeskich w historii. Nie ma tu klasycznie pojmowanej fabuły, wyraźnych związków przyczynowo-skutkowych ani prostej logiki. To wielka kalejdoskopowa metafora pełna symboli, awangardowych zabiegów formalnych i niezwykle dynamicznego tempa. Chytilová pozornie odrzuca to, co charakteryzowało czechosłowackie kino lat sześćdziesiątych, ale w rzeczywistości jej dzieło nie leży bardzo daleko od filmów Formana czy Menzla na poziomie znaczeniowym.
Uogólniając, Stokrotki opowiadają o dwóch młodych kobietach, które spędzają czas na wiecznej zabawie i uwodzeniu bogatych, starszych od siebie mężczyzn. To jednak tylko powierzchowny, uproszczony opis, bo film Chytilovej składa się z wielu luźno powiązanych ze sobą scen, raz bardziej, raz mniej humorystycznych, inscenizacyjnie dopieszczonych sekwencji i szybkiego montażu. Przez całą demoralizację i życiowe znudzenie bohaterek przebija jednak rozczarowanie rzeczywistością, pragnienie samookreślenia i odnalezienia swojego miejsca. Młode kobiety starają się zwrócić na siebie uwagę i przełamać bezsens codzienności, nie stawiając jej czoła. Chociaż Stokrotki na pierwszy rzut oka bardzo różnią się choćby od Pali się, moja panno czy Skowronków na uwięzi, to ich wymowa jest podobna. Chytilová odchodzi jedynie od realizmu, ale problemy i wątpliwości jej bohaterek są tożsame z tymi, z którymi zmagała się czechosłowacka młodzież tamtego czasu.