search
REKLAMA
Artykuł

20 najciekawszych premier filmowych 2017 roku (lista subiektywna)

Rafał Oświeciński

6 stycznia 2017

REKLAMA

12. THE DARK TOWER

 

Kolejna na liście ekranizacja powieści Stephena Kinga, choć gwoli ścisłości to filmowe wejście w fantastyczny świat wykreowany przez głośną serię, coś w stylu sequela albo inspiracji, podjęcia tropów nieobecnych w książkach, które, co by nie mówić, nadają się raczej na serial niż tradycyjny długi metraż. Z innych źródeł słychać, że to adaptacja pierwszej części, wstęp do dłuższej filmowej franczyzy… W każdym razie jest na co czekać – w rolach głównych dwaj znakomici aktorzy, Matthew McConaughey i Idris Elba. Za kamerą Nicolaj Arcel, Duńczyk, na którego barki spadł ciężar wielkich oczekiwań, ale jednocześnie to kolejny mniej doświadczony twórca, mający pojedynczy duży sukces na koncie (A Royal Affair), któremu powierza się poważny projekt komercyjny. Niewielki budżet (raptem 60 milionów, z czego połowa to pewnie pensje aktorskie), mniejsze wytwórnie w tle, Junkie XL na ścieżce dźwiękowej. Może być niespodziewany hit, albo wielki kit. Nie spodziewam się drogi po środku.

 

11. WEIGHTLESS

Terrence Malick, odkąd zaczął robić filmy częściej niż raz na 10 lat, jest coraz wyraźniej ignorowany. Przepadły Knight of Cups, olano To the Wonder, niewidoczny jest Voyage of Time. Najgorsze jest to, że po sukcesie wybitnego Drzewa życia stał się apologetą spraw doniosłych, głównym filozofem kina, co objawia się w natchnionych wizjach Życia, Miłości i Śmierci pisanych dużymi literami i znaczących tyle, ile nasza wyobraźnia nie jest w stanie unieść. Tak samo śmieszy, jak wzrusza. Dlaczego warto Malickowi dawać wciąż szanse? Bo przy najnowszym projekcie zgromadził najlepszą obsadę roku – na planie zjawili się Ryan Gosling, Cate Blanchett, Natalie Portman, Michael Fassbender w roli diabła, Christian Bale, Rooney Mara, Val Kilmer, Holly Hunter i Benicio del Toro. Mało? W filmie ważną rolę będzie odgrywała muzyka, więc zobaczymy i usłyszymy również Patti Smith, Florence Welch i Lykke Li. Jeszcze mało? Za zdjęcia odpowiada Emmanuel Lubezki. Wystarczy?   

10. T2 TRAINSPOTTING

Sequel, którego nikt tak naprawdę nie potrzebuje, a jednak jest. Niczego nie musi udowadniać Ewan McGregor, który rozwinął karierę w udany sposób łącząc ambicję z komercją (na nagrody przyjdzie czas), a już na pewno Danny Boyle nic nie musi, bo swoje zdobył i każdy jego film jest mniejszym lub większym wydarzeniem. A jednak spotkali się znowu na planie w starym składzie i z opowieścią o tych samych bohaterach 20 lat później. W teorii wejście do tej samej rzeki nie wyglądało zachęcająco, ale pierwsze zwiastuny rozwiały wiele wątpliwości, a i energia twórców w czasie różnych wywiadów pozytywnie zaskakuje. Nie chodzi tylko o dobrze znaną zabawę i cytowanie samego siebie, ale i wiele pomysłów inscenizacyjnych, którymi oryginał był wypełniony, a które w sequelu również będą i niekoniecznie mają być związane z narkotycznymi odlotami. Podskórnie czuję, że to ten przypadek, kiedy balans między nowym a starym zostanie zachowany, choć nie ma mowy o większej oryginalności w ponownym penetrowaniu szarego Edynburga. Niemniej – czekać wypada.

9. LOGAN

Seria o mutantach jest bardzo nierówna – znajdują się w niej szczytowe osiągnięcia gatunku (dwójka X-Menów, First Class), ale najczęściej to stany średnie z wybitnymi pojedynczymi fragmentami oraz efekciarskie blubry w rodzaju Apokalipsy. Najjaśniejszy punkt? Oczywiście Hugh Jackman. Dwa razy dawano mu szanse i on, jako aktor, wykorzystał je jak tylko mógł w przeciętnych ekranizacjach (słabsze Origins i lepszy The Wolverine). Do trzech razy sztuka? Jeśli nie teraz – nie w zapowiadanym pożegnaniu z ikoniczną rolą – to kiedy? Pierwszy niesamowity zwiastun zapowiada kino, którego nikt się nie spodziewał – brudne, realistyczne, psychologicznie wiarygodniejsze niż dotychczasowe odsłony. Więcej człowieczeństwa niż problemów mutantów, choć bez efektownych akcji i nawiązań do X-Men się nie obejdzie. Całość została skąpana w klimacie postapokaliptycznym, co również stoi w sprzeczności z dotychczasowymi wizjami świata mutantów, pełnego kolorowych świecidełek fx. Jeśli tylko ta odrębność będzie dotyczyła również fabuły, a nie tylko formy, to Logan może być jedną z najciekawszych ekranizacji komiksów o superbohaterach.  

 

8. PRZYSIĘGA IRENY

fot. Leszek Zych / Polityka

Niewiele o tym projekcie słyszymy, bo PR-owo film owiany jest tajemnicą – na pewno Jan Komasa zdobył dofinansowanie z PISF już w zeszłym roku (prawie 2 mln z 18-milionowego budżetu), scenariusz został oceniony bardzo wysoko i znając talent reżysera (oryginalna Sala samobójców, rewelacyjne Miasto 44) Przysięga Ireny może być tegorocznym rodzimym killerem. Nie wiemy nic o obsadzie, ale przywołajmy tę autentyczną i nieprawdopodobną historię – chodzi o Irenę Gut, Sprawiedliwą Wśród Narodów, która uratowała kilkunastu Żydów w czasie II wojny światowej przechowując ich w tajemnicy w domu… nazistowskiego oficera. Może to być kino intensywne, emocjonalne, dreszczowiec jakich mało i przy tym temat nośny pod każdą szerokością geograficzną. Przy okazji to temat ważny dla Polaków po prostu, bo to nareszcie pozytywna historia o wojennym bohaterstwie jednostki. Komasa dobrze czuje kino gatunkowe, jest cholernie odważnym i inteligentnym twórcą, który nie boi się eksperymentować. Sukces, także międzynarodowy, gwarantowany.  

 

7. GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD VIII

Po świetnym przyjęciu Przebudzenia Mocy i szczególnie po znakomitych opiniach, jakie zebrał Łotr 1, Gwiezdne wojny zostały popchnięte na nowe tory. Wiele osób miało przecież obawy o jakość “nowego otwarcia” i zapowiedzi, że co roku dostaniemy na Gwiazdkę kosmiczny prezent. Na razie udaje się zaspokoić zarówno dozgonnych fanów klejąc opowieści, które nie wychodzą poza gwiezdnowojenny kanon (epizod VII), jak i pozyskać nowych widzów (dzięki Łotrowi 1), którzy mają szansę dostrzec w tej franczyzie coś naprawdę świeżego, innego. Na razie praktycznie nic nie wiemy o Epizodzie ósmym, który ma oczywiście być bezpośrednią kontynuacją “Przebudzenia mocy”. Reżyseruje Rian Johnson, który jest takim samym eksperymentem reżyserskim, jak Gareth Edwards (Łotr 1) i Colin Trevorrow (Jurassic World i Epizod IX). Jak zwykle słyszymy zapewnienia o “oddaniu klimatu Starej Trylogii”, co objawia się w użyciu klasycznych efektów specjalnych, dekoracji i charakteryzacji kosztem nowoczesnych efektów specjalnych (którymi i tak są te produkcje naszpikowane). Nie czekać nie sposób, to jeszcze nie czas, żeby mówić o jakimkolwiek przesycie.

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA