12 świetnych aktorów bez Oscara na koncie
Oto lista dwunastu utalentowanych panów, którzy jak dotąd statuetkę Oscara podziwiają tylko z daleka na scenie albo stojącą na kominku w domach przyjaciół. O włos, o ułamek, o iskrę szczęścia rozmijali się z wygraną, chociaż bywało przecież tak blisko…
Gary Oldman
Rasowy kameleon Gary Oldman, niegdyś określony przez Rogera Eberta mianem jednego z najlepszych brytyjskich aktorów, zdolny bez problemu wcielić się i w amanta, i w psychopatę – był nominowany do Oscara tylko jeden raz, za Szpiega, przegrywając wówczas z Jeanem Dujardinem wyróżnionym za Artystę. Nie jest to aktor rozpieszczany przez gremia przyznające nagrody, wiele jego wybitnych ról po prostu zlekceważono – żeby daleko nie szukać, Draculę, Prawdziwy romans, Leona zawodowca, Wieczną miłość, JFK, Sida i Nancy... I nic, nawet pół nominacji. Czy chodzi o to, że jest aktorem charakterystycznym, czy o fakt, że tak często grał postaci niewzbudzające sympatii, czy też może o bez ogródek wyrażane opinie, na przykład bezpardonową krytykę Złotych Globów – fakt pozostaje faktem, Akademia Oldmana po prostu nie zauważa.
Oscarowe nominacje Deppa okazały się pechowe. Nie dostał statuetki za pierwszą, jeszcze nie tak całkiem przeszarżowaną kreację kapitana Jacka Sparrowa w pierwszej części Piratów z Karaibów – zwyciężył wówczas też długo olewany Sean Penn za Rzekę tajemnic, którego zresztą Depp szczerze wówczas oklaskiwał. Nie udało się też z Marzycielem – Jamie Foxx okazał się bezkonkurencyjny jako Ray Charles. I Sweeney Todd nie przyniósł nagrody, bo był to rok Daniela Day-Lewisa i Aż poleje się krew. Trudno powiedzieć, by Depp przegrał niesprawiedliwie, natomiast szkoda, że Akademia zlekceważyła chociażby Edwarda Nożycorękiego (nominacja do Złotego Globu) czy Eda Wooda (jak wyżej). Obecnie wydaje się bowiem, iż Depp trochę się zaplątał, coraz częściej gra właściwie tę samą rolę, coraz bardziej kozacząc, co nie wychodzi mu na dobre, a i ciągłe zawirowania w życiu prywatnym i publiczne wpadki też nie pomagają mu w oczach szanownej Akademii. Miejmy tylko nadzieję, że jego dobre pięć minut jeszcze nie przeminęło.
Edward Norton
Jeden z najlepszych aktorów (wciąż) młodego pokolenia. Od 1996 niemal co roku pojawia się przynajmniej jedna jego rola, która skupia na sobie uwagę krytyków. Krytycy przepadają za Nortonem, zaś co do Oscarów… otrzymał nominację za trzy wybitne i w pełni tej nominacji godne role: za Lęk pierwotny, Więźnia nienawiści i wreszcie niedawno za Birdmana. Przegrał odpowiednio z Cubą Goodingiem Jr. (Jerry Maguire, niesłusznie); Robertem Benignim (Życie jest piękne, można dyskutować) i J. K. Simmonsem (Whiplash – no cóż, role porównywalnej klasy, więc pech). Niemniej w przypadku Nortona nie mam wątpliwości, że w końcu się tej statuetki dochrapie, chociaż wydaje się, że po Birdmanie odrobinę przycichł.
Harrison Ford
Aktor weteran, na ekranach od 1966 roku. Konsekwentnie omijany przez Akademię, która wyróżniła go wprawdzie nominacją za Świadka Petera Weira (wygrał William Hurt, Pocałunek kobiety pająka), ale już pominęła milczeniem Wybrzeże moskitów, Ściganego, Łowcę androidów czy Uznanego za niewinnego. Być może Ford zbyt mocno jest kojarzony z kinem typowo rozrywkowym? Na takie zresztą stawia już praktycznie od dekady, co gorsza, powoli zaczyna być w wieku, kiedy dostaje się głównie honorowe wyróżnienia i nagrody za całokształt. Przekonamy się, czy Łowca androidów 2049 coś w tym względzie namiesza.
Robert Redford
Osiemdziesiąt lat na karku, ponad pół wieku na ekranie, w dorobku Butch Cassidy i Sundance Kid, Żądło (nominacja, jedna jedyna), Wielki Gatsby, Wszyscy ludzie prezydenta… długo lekceważony z powodu blondaskowatej urody, większe uznanie zyskał sobie jako reżyser niż jako aktor. Wreszcie w 2001 roku pospiesznie zatarto gafę tak zwanym Oscarem pocieszenia za całokształt. Na zmianę tej sytuacji raczej nie ma szans, ponieważ Redford ogłosił, że niebawem odchodzi na emeryturę.
John Malkovich
Pracowity jak mrówka, Malkovich kręci jak szalony, wystąpił w dobrze ponad siedemdziesięciu produkcjach kinowych, a tymczasem jego jedyne dwie nominacje sięgają czasów, gdy był piękny i młody: Miejsca w sercu (1984) i Na linii ognia (1993). Inna sprawa, że od jakichś piętnastu lat Malkovich regularnie grywa w szmirach, a serce wkłada głównie w teatr i projekty niezależne.