11 NAJLEPSZYCH ról w HORRORACH ostatniej dekady

Daniel Kaluuya – Uciekaj!
Pierwszy mężczyzna w tym zestawieniu swój wybuch popularności zawdzięcza właśnie roli w debiucie reżyserskim Jordana Peele’a. Kaluuya bezbłędnie odgrywa (?) dyskomfort, jaki powoduje u niego nacechowane uprzedzeniami rasowymi traktowanie, nie kreując przy tym wizerunku biernej ofiary. Jego bohater jest sympatycznym mężczyzną, niepozbawionym woli walki i buntu wobec niesprawiedliwości. Jednocześnie potrafi on złamać widzowi serce swoją reakcją na zdradę i okrucieństwo, z którymi się spotyka. Scena pogrążenia się w nicości bez dwóch zdań przejdzie do klasyki gatunku i to w dużej mierze zasługa Kaluuyi.
Kurt Russell – Bone Tomahawk
Wśród opisywanych ról nie mogło zabraknąć także starego wyjadacza. Kurt Russell fantastycznie odnajduje się w konwencji westernu, co kilkukrotnie udowodnił przy różnych okazjach. Tym razem jednak nie staje on naprzeciwko parszywych bandytów – jego przeciwnik w Bone Tomahawk nie zna bólu, litości ani jakichkolwiek norm moralnych. Plemię Indian-kanibali, których śladem podąża szeryf (Russell) ze swoją grupką straceńców to wcielenie bezrozumnego zła i czyste okrucieństwo w pozornie ludzkiej formie. Szeryf zdaje sobie sprawę, że udaje się na samobójczą misję, a pełen determinacji wzrok Russella wyraża więcej niż tysiąc słów. Ulubiony aktor Johna Carpentera zalicza w tym świetnym filmie swój najlepszy występ od lat i można to dostrzec jeszcze przed niezwykle wymagającym aktorsko finałem.
Maika Monroe – Coś za mną chodzi
Coś za mną chodzi to film wzbudzający u widza poczucie zaszczucia, klaustrofobii (choć większość czasu spędzamy na otwartych przestrzeniach) i niepewności. Wszystko to przeżywa także główna bohaterka będąca celem tajemniczej klątwy, której upiorne manifestacje widzi tylko ona sama. Narastająca paranoja i bezradność są wymalowane na twarzy dziewczyny; Monroe świetnie radzi sobie też z erotycznym aspektem tej historii, prezentując całą gamę sprzecznych emocji, tak typowych dla osoby mającej niewielką wiedzę o aktywności seksualnej, która niespodziewanie pojawia się w jej życiu.
Anya Taylor-Joy – Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii
Przez większość filmu Anya Taylor-Joy wzbudza przede wszystkim współczucie i troskę widza. Jej postać spotyka się z bezlitosnym traktowaniem ze strony własnej rodziny, a dookoła niej dzieją się przerażające i niewyjaśnione zjawiska. Nie sposób z nią nie sympatyzować, zwłaszcza kiedy okazuje się, że jej własny ojciec chce się pozbyć dziewczyny jak zbędnego balastu. Z czasem jednak ton filmu i rola jego protagonistki ewoluuje – ostatecznie sytuacja się odwraca, a finalne sceny fascynują i zmuszają do spojrzenia na niewinną bohaterkę w nieco inny sposób.
Emily Blunt – Ciche miejsce
Podobne wpisy
Ciche miejsce to interesujący przykład udanej rodzinnej kolaboracji. John Krasinski, reżyser filmu i zarazem mąż bohaterki granej przez Emily Blunt, to także jej małżonek w prawdziwym życiu. Tym samym chemia i zażyłość między tą dwójką są wręcz namacalne (bo prawdziwe), co bardzo sprzyja opisywanej roli. Ta jest niezwykle wymagająca i stawia przed Emily szereg wyzwań; od cichej żałoby i rozpaczy po rodzinnej tragedii, przez dramatyczny poród w świecie, w którym hałas sprowadza śmierć, aż po morderczą determinację i odwrócenie ról zwierzyny i łowcy. Aktorka kreuje złożoną i ewoluującą postać, której na sam koniec mamy ochotę bić brawo.
Essie Davis – Babadook
Żałoba i depresja rzadko kiedy bywają tak autentyczne i przerażające jak tutaj. Essie Davis prezentuje nam niewygodnie przekonujący portret przygniecionej przez życie kobiety, która z dnia na dzień ma coraz mniej siły, a jej dobroć pochłaniają mrok i mordercze myśli. Jej wycieńczenie (deprywacja snu robi swoje) i nerwowość wyglądają tak prawdziwie, że byłbym skłonny uwierzyć w to, że aktorka podczas zdjęć sypiała raz na kilka dni i sama znajdowała się na skraju załamania nerwowego. Jej późniejsza furia i obłęd wzbudzają silny dyskomfort, co stanowi dobrą wizytówkę tej świetnej roli. Postępujący obłęd kobiety przeraża bardziej niż pięć demonów Jamesa Wana razem wziętych (2).
Emma Roberts i Kiernan Shipka – Zło we mnie
Na koniec doskonały duet z jednego z ciekawszych horrorów ostatnich lat. Odstawiając intrygująco rozdwojoną narrację na bok, siłą tego filmu są mocno odmienne, ale równie hipnotyzujące występy Emmy Roberts i Kiernan Shipki. Obie do samego końca pozostają dla widza chodzącymi zagadkami. Obrazowana przez nie mieszanka bardzo silnych ludzkich emocji i upiornej beznamiętności nieustannie podważa nasze podejrzenia i interpretacje, a końcowe objawienia pozostawiają widza z szeroko otwartymi oczami i niemałą satysfakcją. Rzadko kiedy mam ochotę powtórzyć seans nawet najlepszego horroru, ale do tego filmu z pewnością wrócę i to właśnie z powodu opisywanego duetu.