search
REKLAMA
Zestawienie

10 najbardziej SZOKUJĄCYCH momentów w historii OSCARÓW

10 ikonicznych momentów, które przeszły do historii rozdania nagród Akademii.

Mary Kosiarz

17 kwietnia 2022

REKLAMA

Od ponad dziewięciu dekad gale rozdania Oscarów przyciągają miliony, zarówno zagorzałych wielbicieli międzynarodowego kina i nowinek o jego najnowszych aktorskich dobytkach, jak i postronnych przechodniów, których, nie ma co kryć, zdecydowanie bardziej od zasłużonej wybitną kreacją nagrody zainteresuje wpadka, afera, przełomowe sentencje wypowiedziane na jednej z najważniejszych imprez masowych roku. Dzisiaj skupimy się na tych niemożliwych do zapomnienia, raz kompromitujących, raz wstrząsających i łamiących stereotypy momentach, które przychodzą na myśl, kiedy temat rozmowy schodzi na zgromadzenie śmietanki filmowej w Dolby Digital Theatre. Top 10 (chociaż ułożonych w przypadkowej kolejności) wydarzeń, które zrobiły Oscarom niemały PR – raz zdecydowanie pozytywny, innym razem zaś odbierający im autorytet i obniżający rangę.

12-minutowe owacje dla Charliego Chaplina

Podczas współczesnej, już i tak mocno okrojonej godzinowo gali rozdania Oscarów, tak nieprzychylny czasowi wyskok ze strony rozemocjonowanej publiki z pewnością nie przeszedłby na żywo bez jakichkolwiek ingerencji w montaż. Podobnie zresztą stało się w 1972 roku, kiedy kontrolę nad stojącymi owacjami dla odbierającego swojego honorowego Oscara Chaplina przejęła przerwa na reklamy. 12-minutowe, najdłuższe w historii gali brawa przyznano za „nieporównywalny wpływ na światową kinematografię XX wieku”, który w swoim filmowo-komediowym wybrzmieniu od początku do końca należał do słynnego komika. Tradycyjnie dla swych kultowych ról podpadający pod dziewięćdziesiątkę artysta w zabawnym geście zrzucił pod koniec oklasków dobrze znany czarny melonik, czym jeszcze bardziej pobudził ogarniętą sentymentem i ogromną admiracją publiczność. 

Roberto Benigni w podskokach

Podczas wyczytywania słynnej frazy „and the Oscar goes to” widzieliśmy niejedno – artystów niemal równocześnie z pierwszą sylabą swojego imienia całkowicie zatopionych we łzach wzruszenia, powagę i absolutną świadomość swoich zasług ze strony starszego pokolenia aktorów czy wtargnięcie na wielką scenę Dolby Digital jak po swoje, co wraz z trzecią wygraną za rolę Żelaznej Damy z dawką humoru i ciepła uczyniła Meryl Streep. Jednak spontaniczności wystraszonych i spanikowanych nadmiarem emocji aktorów nikt nie śmiałby zrównać z tą najbardziej euforyczną, wypływającą prosto z serca, a z pewnością najsłynniejszą reakcją na wygraną, którą w wielkim, charakterystycznym dla siebie humorystycznym stylu zaprezentował w 1999 roku Roberto Benigni. Jeden z czołowych włoskich aktorów, dowiedziawszy się o zwycięstwie swojego filmu Życie jest piękne w kategorii (wtedy jeszcze) nieanglojęzycznej, nieoczekiwanie rozpoczął triumfalny pochód w stronę sceny, z nieskrępowaną radością skacząc z fotela na fotel w eskorcie m.in. Stevena Spielberga. Zjednując sobie sympatię tłumu, znalazłszy się już na scenie w przypływie ekstazy, uraczył wręczającą nagrodę Sophię Loren mocnym uściskiem, po czym łamaną angielszczyzną wyraźnie podekscytowany podziękował każdej osobie zgromadzonej przed jego obliczem. Jego naturalność i nieskrępowana ekspresja, mimo iż śmieszyły, przewróciły do góry nogami stereotypowy motyw odbioru statuetki.

Will Smith vs Chris Rock

Ostatnie oscarowe lata to istne poplątanie nudy z pojedynczymi szokującymi ekscesami, które na zawsze zachowają się w pamięci żądnych akcji odbiorców. Najbardziej aktualna, pozostająca na językach i wciąż rozwijająca się sytuacja wokół bójki na tegorocznym rozdaniu nagród sprawia wrażenie wydarzenia, za którym smród będzie się ciągnął latami, w szczególności kiedy w jego zasięgu znajduje się jeden z najbardziej lubianych współczesnych amerykańskich aktorów. Kto jeszcze nie słyszał, ten naprawdę wiele ma do nadrobienia: niewinny, lecz bezdyskusyjnie chamski żart prowadzącego galę Chrisa Rocka skierowany do Jady Pinkett-Smith, którą określił jako następczynię G.I. Jane, stał się punktem zapalnym dla ostrej reakcji jej męża, Willa Smitha (tej samej nocy odbierającego zresztą pierwszą w życiu statuetkę za rolę w filmie King Richard. Zwycięska rodzina), do którego sens drwiny dotarł dopiero po spostrzeżeniu zniesmaczenia na twarzy partnerki.  Niemal momentalnie, jak na prawdziwego samca alfa przystało, w otoczeniu milionów odbiorców zdzielił kolegę po fachu w twarz. Z początku pojmowany jako wyreżyserowana część spektaklu występek aktora, szybko okazał się jednak spontaniczną i wysoce nieprzewidywalną odpowiedzią na żart prowadzącego, skwitowany kilkoma soczystymi epitetami, również wykrzyczanymi na oczach współpracowników i fanów. Na konsekwencje czynu Smitha, który z poniżonej ofiary w ciągu kilkunastu sekund stał się głównym napastnikiem całego zamieszania, nie trzeba było długo czekać – dzień po gali aktor w oficjalnym oświadczeniu wyraził skruchę wobec Rocka, wszystkich zgromadzonych przed ekranami, jak i osobiście obserwujących sytuację. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami Amerykańska Akademia Filmowa na okres 10 lat pozbawiła Smitha wstępu na galę oraz wszelkie eventy związane z organizacją. Przejaw odwiecznej rycerskiej potrzeby oznaczenia własnego terenu, niedorzeczna manifestacja siły czy niemożność pohamowania tak ciężkich emocji? Cokolwiek skłoniło Smitha do rozwiązania sprawy w tak haniebny i nieprofesjonalny sposób, zdecydowanie podzieliło grono od teraz już znające jego nazwisko, a już z pewnością postawiło krzyżyk na zdolnej do rozkwitu karierze po uzyskaniu złotej statuetki i, niewykluczone, zagroziło w jej obecnym posiadaniu. 

Daniel Kaluuya o seksie swoich rodziców

Znany z hitowego horroru Jordana Peele’a laureat nagrody BAFTA dla wschodzącej gwiazdy kina, odbierając pierwszą w karierze złotą statuetkę w ciężkim dla branży pandemicznym roku (za Judasza i Czarnego Mesjasza), w ostatnich słowach przemowy, nie kryjąc podziwu dla prostych codziennych czynności, które czynią nasze życie niezwykłym, zwrócił się do swoich rodziców, którym w niecodzienny sposób pragnął podziękować za swoje jestestwo. Wystąpienie, tak umacniające i zachęcające czarną społeczność do pokazywania światu sztuki swej różnorodności i ważności, zostało zwieńczone zwrotem: „To niezwykłe – oddychamy, chodzimy. Moja mama, mój tata, oni uprawiali seks, rozumiecie? Jestem tu! Tak się cieszę, że żyję!”. Skonsternowana i w odpowiedzi parskająca nerwowym śmiechem publiczność to jednak nic w porównaniu z reakcją siostry aktora chowającej się przed kamerami, a już w szczególności – z wyrazem twarzy matki Kaluuyi, wciąż nie do końca wierzącej w wypowiedzianą na oczach milionów aluzję do jej małżeńskiego życia.

Frances McDormand i jej setki sióstr

Oscary 2018 być może nie przeszły do historii jako najbardziej ekscytująca gala rozdania nagród, przez wielu uważana jest za 3 godziny nudy i przezornego bezpieczeństwa po ubiegłorocznej wpadce stulecia dotyczącej błędnego wręczenia nagrody dla najlepszego filmu. Jednak istnym, przełomowym i godnym zapamiętania momentem wybudzenia publiczności była chwila, w której Jennifer Lawrence i Jodie Foster zaprosiły na scenę zwyciężczynię w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa, Frances McDormand, tym razem odbierającą statuetkę za Trzy billboardy za Ebbing, Missouri. Ekscentryczna artystka od razu zaznaczyła, żeby odpowiednio umościć się w fotelu, gdyż „ma pewne (być może niewygodne) rzeczy do powiedzenia”. Jej przemówienie miało wysoce feministyczny przekaz, punktujący wartość kobiet w przemyśle filmowym i mający na celu zmotywować producentów do stawiania na silne damskie sylwetki jako postacie wiodące w nadchodzących projektach. Po kilkudziesięciu sekundach emocjonalnej, jednak w pełni przemyślanej przemowy, McDormand odłożyła na podłogę złotego towarzysza i ze wzruszeniem poprosiła wszystkie nominowane tej nocy do Oscara kobiety do powstania i celebrowania z nią tej niezwykłej chwili. Wystąpienie zakończyła słynnym sformułowaniem (z początku nie tak jasnym dla każdego, co udowadnia eksplozja owego terminu w wyszukiwarkach internetowych tuż po jego wypowiedzeniu), aczkolwiek bezbłędnie dopasowującym się do wydźwięku jej przemówienia. „Ladies and gentleman – inclusion rider” – czyli po prostu wzmianka w umowie aktorskiej, która zakłada konieczność dywersyfikacji płciowej, rasowej, seksualnej i światopoglądowej w filmie, w którym dany artysta ma wystąpić. Krótko mówiąc – świat się zmienia, a za tym światem musi świadomie podążać produkt, jaki proponuje nam się w kinach. 

Mary Kosiarz

Mary Kosiarz

Daleko jej do twardego stąpania po ziemi, a swoją artystyczną duszę zaprzedała książkom i kinematografii. Studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Ulubione filmy, szczególnie te Damiena Chazelle'a i Luki Guadagnino może oglądać bez końca.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA