10 najbardziej SZOKUJĄCYCH momentów w historii OSCARÓW
Od ponad dziewięciu dekad gale rozdania Oscarów przyciągają miliony, zarówno zagorzałych wielbicieli międzynarodowego kina i nowinek o jego najnowszych aktorskich dobytkach, jak i postronnych przechodniów, których, nie ma co kryć, zdecydowanie bardziej od zasłużonej wybitną kreacją nagrody zainteresuje wpadka, afera, przełomowe sentencje wypowiedziane na jednej z najważniejszych imprez masowych roku. Dzisiaj skupimy się na tych niemożliwych do zapomnienia, raz kompromitujących, raz wstrząsających i łamiących stereotypy momentach, które przychodzą na myśl, kiedy temat rozmowy schodzi na zgromadzenie śmietanki filmowej w Dolby Digital Theatre. Top 10 (chociaż ułożonych w przypadkowej kolejności) wydarzeń, które zrobiły Oscarom niemały PR – raz zdecydowanie pozytywny, innym razem zaś odbierający im autorytet i obniżający rangę.
12-minutowe owacje dla Charliego Chaplina
Podczas współczesnej, już i tak mocno okrojonej godzinowo gali rozdania Oscarów, tak nieprzychylny czasowi wyskok ze strony rozemocjonowanej publiki z pewnością nie przeszedłby na żywo bez jakichkolwiek ingerencji w montaż. Podobnie zresztą stało się w 1972 roku, kiedy kontrolę nad stojącymi owacjami dla odbierającego swojego honorowego Oscara Chaplina przejęła przerwa na reklamy. 12-minutowe, najdłuższe w historii gali brawa przyznano za „nieporównywalny wpływ na światową kinematografię XX wieku”, który w swoim filmowo-komediowym wybrzmieniu od początku do końca należał do słynnego komika. Tradycyjnie dla swych kultowych ról podpadający pod dziewięćdziesiątkę artysta w zabawnym geście zrzucił pod koniec oklasków dobrze znany czarny melonik, czym jeszcze bardziej pobudził ogarniętą sentymentem i ogromną admiracją publiczność.
Roberto Benigni w podskokach
Podczas wyczytywania słynnej frazy „and the Oscar goes to” widzieliśmy niejedno – artystów niemal równocześnie z pierwszą sylabą swojego imienia całkowicie zatopionych we łzach wzruszenia, powagę i absolutną świadomość swoich zasług ze strony starszego pokolenia aktorów czy wtargnięcie na wielką scenę Dolby Digital jak po swoje, co wraz z trzecią wygraną za rolę Żelaznej Damy z dawką humoru i ciepła uczyniła Meryl Streep. Jednak spontaniczności wystraszonych i spanikowanych nadmiarem emocji aktorów nikt nie śmiałby zrównać z tą najbardziej euforyczną, wypływającą prosto z serca, a z pewnością najsłynniejszą reakcją na wygraną, którą w wielkim, charakterystycznym dla siebie humorystycznym stylu zaprezentował w 1999 roku Roberto Benigni. Jeden z czołowych włoskich aktorów, dowiedziawszy się o zwycięstwie swojego filmu Życie jest piękne w kategorii (wtedy jeszcze) nieanglojęzycznej, nieoczekiwanie rozpoczął triumfalny pochód w stronę sceny, z nieskrępowaną radością skacząc z fotela na fotel w eskorcie m.in. Stevena Spielberga. Zjednując sobie sympatię tłumu, znalazłszy się już na scenie w przypływie ekstazy, uraczył wręczającą nagrodę Sophię Loren mocnym uściskiem, po czym łamaną angielszczyzną wyraźnie podekscytowany podziękował każdej osobie zgromadzonej przed jego obliczem. Jego naturalność i nieskrępowana ekspresja, mimo iż śmieszyły, przewróciły do góry nogami stereotypowy motyw odbioru statuetki.
Will Smith vs Chris Rock
Ostatnie oscarowe lata to istne poplątanie nudy z pojedynczymi szokującymi ekscesami, które na zawsze zachowają się w pamięci żądnych akcji odbiorców. Najbardziej aktualna, pozostająca na językach i wciąż rozwijająca się sytuacja wokół bójki na tegorocznym rozdaniu nagród sprawia wrażenie wydarzenia, za którym smród będzie się ciągnął latami, w szczególności kiedy w jego zasięgu znajduje się jeden z najbardziej lubianych współczesnych amerykańskich aktorów. Kto jeszcze nie słyszał, ten naprawdę wiele ma do nadrobienia: niewinny, lecz bezdyskusyjnie chamski żart prowadzącego galę Chrisa Rocka skierowany do Jady Pinkett-Smith, którą określił jako następczynię G.I. Jane, stał się punktem zapalnym dla ostrej reakcji jej męża, Willa Smitha (tej samej nocy odbierającego zresztą pierwszą w życiu statuetkę za rolę w filmie King Richard. Zwycięska rodzina), do którego sens drwiny dotarł dopiero po spostrzeżeniu zniesmaczenia na twarzy partnerki. Niemal momentalnie, jak na prawdziwego samca alfa przystało, w otoczeniu milionów odbiorców zdzielił kolegę po fachu w twarz. Z początku pojmowany jako wyreżyserowana część spektaklu występek aktora, szybko okazał się jednak spontaniczną i wysoce nieprzewidywalną odpowiedzią na żart prowadzącego, skwitowany kilkoma soczystymi epitetami, również wykrzyczanymi na oczach współpracowników i fanów. Na konsekwencje czynu Smitha, który z poniżonej ofiary w ciągu kilkunastu sekund stał się głównym napastnikiem całego zamieszania, nie trzeba było długo czekać – dzień po gali aktor w oficjalnym oświadczeniu wyraził skruchę wobec Rocka, wszystkich zgromadzonych przed ekranami, jak i osobiście obserwujących sytuację. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami Amerykańska Akademia Filmowa na okres 10 lat pozbawiła Smitha wstępu na galę oraz wszelkie eventy związane z organizacją. Przejaw odwiecznej rycerskiej potrzeby oznaczenia własnego terenu, niedorzeczna manifestacja siły czy niemożność pohamowania tak ciężkich emocji? Cokolwiek skłoniło Smitha do rozwiązania sprawy w tak haniebny i nieprofesjonalny sposób, zdecydowanie podzieliło grono od teraz już znające jego nazwisko, a już z pewnością postawiło krzyżyk na zdolnej do rozkwitu karierze po uzyskaniu złotej statuetki i, niewykluczone, zagroziło w jej obecnym posiadaniu.
Daniel Kaluuya o seksie swoich rodziców
Znany z hitowego horroru Jordana Peele’a laureat nagrody BAFTA dla wschodzącej gwiazdy kina, odbierając pierwszą w karierze złotą statuetkę w ciężkim dla branży pandemicznym roku (za Judasza i Czarnego Mesjasza), w ostatnich słowach przemowy, nie kryjąc podziwu dla prostych codziennych czynności, które czynią nasze życie niezwykłym, zwrócił się do swoich rodziców, którym w niecodzienny sposób pragnął podziękować za swoje jestestwo. Wystąpienie, tak umacniające i zachęcające czarną społeczność do pokazywania światu sztuki swej różnorodności i ważności, zostało zwieńczone zwrotem: „To niezwykłe – oddychamy, chodzimy. Moja mama, mój tata, oni uprawiali seks, rozumiecie? Jestem tu! Tak się cieszę, że żyję!”. Skonsternowana i w odpowiedzi parskająca nerwowym śmiechem publiczność to jednak nic w porównaniu z reakcją siostry aktora chowającej się przed kamerami, a już w szczególności – z wyrazem twarzy matki Kaluuyi, wciąż nie do końca wierzącej w wypowiedzianą na oczach milionów aluzję do jej małżeńskiego życia.
Frances McDormand i jej setki sióstr
Oscary 2018 być może nie przeszły do historii jako najbardziej ekscytująca gala rozdania nagród, przez wielu uważana jest za 3 godziny nudy i przezornego bezpieczeństwa po ubiegłorocznej wpadce stulecia dotyczącej błędnego wręczenia nagrody dla najlepszego filmu. Jednak istnym, przełomowym i godnym zapamiętania momentem wybudzenia publiczności była chwila, w której Jennifer Lawrence i Jodie Foster zaprosiły na scenę zwyciężczynię w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa, Frances McDormand, tym razem odbierającą statuetkę za Trzy billboardy za Ebbing, Missouri. Ekscentryczna artystka od razu zaznaczyła, żeby odpowiednio umościć się w fotelu, gdyż „ma pewne (być może niewygodne) rzeczy do powiedzenia”. Jej przemówienie miało wysoce feministyczny przekaz, punktujący wartość kobiet w przemyśle filmowym i mający na celu zmotywować producentów do stawiania na silne damskie sylwetki jako postacie wiodące w nadchodzących projektach. Po kilkudziesięciu sekundach emocjonalnej, jednak w pełni przemyślanej przemowy, McDormand odłożyła na podłogę złotego towarzysza i ze wzruszeniem poprosiła wszystkie nominowane tej nocy do Oscara kobiety do powstania i celebrowania z nią tej niezwykłej chwili. Wystąpienie zakończyła słynnym sformułowaniem (z początku nie tak jasnym dla każdego, co udowadnia eksplozja owego terminu w wyszukiwarkach internetowych tuż po jego wypowiedzeniu), aczkolwiek bezbłędnie dopasowującym się do wydźwięku jej przemówienia. „Ladies and gentleman – inclusion rider” – czyli po prostu wzmianka w umowie aktorskiej, która zakłada konieczność dywersyfikacji płciowej, rasowej, seksualnej i światopoglądowej w filmie, w którym dany artysta ma wystąpić. Krótko mówiąc – świat się zmienia, a za tym światem musi świadomie podążać produkt, jaki proponuje nam się w kinach.