search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

Stranger by the lake (prosto z Cannes)

Filip Jalowski

18 maja 2013

REKLAMA

Po wyjściu z McDonalda kierowałem się w stronę pokoju prasowego. Żeby się tam dostać należy przejść obok Sali Debusy, w której odbywają się pokazy filmów z sekcji Un Certain Regard. Nie planowałem wejścia na seans, ale pokaźna kolejka pobudziła moją wrodzoną ciekawość. Po dostaniu się na sale poznałem tytuł filmu – „Stranger by the lake”, reżyseria – Alain Guirdane. Nagle na scenie pojawia się cała ekipa filmu, łącznie z panem reżyserem. Rozentuzjazmowana sala bije brawa, reżyser opowiada żarcik za żarcikiem niczym urodzony showman (niestety po francusku), na publiczności pojawia się Michel Piccoli oraz Zhang Ziyi, co powoduje jeszcze większe owacje. Nieco zawstydzony sięgam po katalog i sprawdzam kim jest Alain Guiraudie – w filmografii same francuskie tytuły, nie znam żadnego. W końcu, czytam opis filmu – wszedłem na dramat gejowski.

Nie lubię tego typu filmów, bo w przeważającej ilości przypadków są scenariuszowymi klonami tej samej historii. Panowie się poznają, któryś boi się ujawnić, któryś chce poważnego związku, jeszcze innemu chodzi tylko o seks, a w końcu pojawia się widmo jakiejś śmiertelnej choroby przenoszonej drogą płciową. Opis „Stranger by the lake” oraz zdjęcie promujące film w katalogu (dwóch mężczyzn, zachód słońca, złote refleksy tańczące na tafli wody) zwiastowały powtórkę z rozrywki. Z każdą minutą filmu przekonywałem się jednak o tym, że Guiraudie idzie całkowicie pod prąd.

Akcja filmu rozgrywa się na dzikiej plaży otoczonej przez niewielki lasek iglasty. Na ogrzanych słońcem kamieniach opalają się nadzy mężczyźni, którzy poszukują zazwyczaj partnerów na jednorazową zabawę w lesie. W momencie, gdy na plaży pojawia się dobrze zbudowany młodzieniec, na twarzach pozostałych bywalców pojawiają się zalotne spojrzenia oraz uśmiechy. Jeszcze zabawniej jest wśród drzew, ponieważ lasek to miejsce schadzek, w którym każdy może liczyć na swoje pięć minut.

W filmie występują jedynie mężczyźni, którzy najczęściej pojawiają się w stroju adamowym (w wersji bez listka). U Guiraudiego nagość jest jednak przekomiczna. Film nie przestaje śmieszyć nawet wtedy, gdy na plaży dochodzi do morderstwa jednego ze stałych bywalców. Zaczyna toczyć się śledztwo, na miejscu pojawia się ekscentryczny detektyw, który zjawia się i znika w najmniej oczekiwanych momentach, a Panowie jak gdyby nigdy nic nadal paradują nago po kamyczkach i szukają szczęścia wśród sosenek.

W ostatecznym rozrachunku to, co zapowiadało się na ckliwy i szablonowy dramat gejowski zmieniło się zatem w przewrotną i oryginalną czarną komedię. Co więcej, rzecz warta podkreślenia, komedię, która bawi niemal na każdym kroku. Czasem warto podążyć za tłumem i nie dać zwieść się promocyjnym pozorom.

REKLAMA