KERTU. Miłość jest ślepa
Każdy w pewnym momencie swojego życia miał w swoim otoczeniu przynajmniej jedno dziwadło – osobę odstającą od reszty, która nie wpisuje się w ogólnie przyjęte normy relacji i zachowań. W szkole średniej, na studiach, w pracy. Nie chodzi tu o pozowanie na odmieńca (ostatnio popularne), lecz odmienność autentyczną. W odniesieniu do takiej jednostki funkcjonują przeróżne określenia – od “nieprzystosowany”, “dziwny” przez mniej wybredne a czasem wręcz obraźliwe przezwiska. Odstając od reszty towarzystwa, taki odmieniec trzyma się na uboczu, lub w towarzystwie innych odmieńców. O różnych rodzajach dziwadeł, takich prawdziwych, nie z amerykańskich filmów, opowiada Kertu.
Czasy współczesne, estońska wieś. Niska i szczupła dziewczyna o dziecięcym wyglądzie, Kertu (Ursula Ratasepp) jest inna. Z nikim nie rozmawia, nie ma przyjaciół. Ze względu na to przypisuje się jej upośledzenie psychiczne i tak też się ją traktuje. Mieszka z rodzicami w ich domu, na co dzień zajmuje się roznoszeniem poczty po wsi oraz pracami w przydomowym ogródku. Jedyna osoba we wsi, która ją interesuje to Villu (Mati Malmsten), miejscowy powsinoga, parający się dorywczymi pracami, jednak większość czasu spędza na piciu i sypianiu ze sprzedawczynią z monopolowego.
Na dodatek podczas badań lekarskich okazuje się, że ma raka i w perspektywie rok życia. Łączy ich widokówka, którą Villu dostaje od Kertu. Jej treść jednoznacznie sugeruje, że dziewczyna darzy miejscowego pijaka uczuciem. Dzień później wywiązuje się między nimi rozmowa na festynie, z którego wychodzą razem. Następnego ranka rodzice Kertu znajdują ją razem z Villu.
Rozwój wydarzeń jest dość prosty – mężczyznę oskarża się o wykorzystanie opóźnionej dziewczyny, staje się obiektem publicznego zgorszenia, odmawia mu się zakupów w lokalnym sklepie. Z kolei rodzice Kertu zakazują jej pracy listonoszki, ponieważ będzie lepiej, jeśli przez jakiś czas pozostanie w domu. W tym momencie filmu zaczynają się rozgrywać dwa równoległe dramaty postaci. Zewnętrzny – na oczach całej wsi napiętnowany Villu stacza się w otchłań alkoholizmu i choroby, oraz wewnętrzny – w rodzinie Kertu, za zamkniętymi drzwiami, w tajemnicy przed resztą wsi. Fabuła rozwija się tu na dwóch płaszczyznach. Rzeczone dramaty jednostek przeplatane są ze stopniowymi retrospekcjami nocy, którą spędzili ze sobą bohaterowie.
W ten sposób poznajemy prawdę o Kertu i Villu. Pozwolę sobie nie zgłębiać tu dalszego rozwoju wydarzeń – byłoby to zepsucie bardzo dobrego seansu.
Warto dodać, że film jest czymś więcej, niż historią o dwóch odmieńcach. Ich historia i zaistniałe wydarzenia są także tłem dla ukazania szerokiego spektrum zachowań w małej społeczności. Oczywiście większość reakcji jest do przewidzenia, lecz Ilmarowi Raagowi udało się ukazać wszystkie odcienie szarości, a żadna z postaci nie jest jednowymiarowa. Charaktery poszczególnych osób dramatu udało się przedstawić dzięki autentycznemu, bardzo dobremu aktorstwu. Ursula Ratasepp jako Kertu jest bardzo zniuansowana – trudny do określenia wiek i aparycja dziecka wsparte są nieśmiałymi gestami, sporadycznymi (lecz ujmującymi) uśmiechami, a sceny dramatyczne drobniutka aktorka gra przejmująco i bez popadania w przesadę. Również Mati Malmsten jako Villu zarówno swoim nieogolonym fizys jak i grą tworzy wiarygodnie postać pijaka bez perspektyw, lecz skrywającego w głębi pewne uczucia.
Na szczególną uwagę zasługują postaci rodziców obojga bohaterów, zwłaszcza matek. Obie kobiety różnią się od siebie zarówno wyglądem, jak i sytuacją majątkową. Matka Kertu o swojej rodzinie mówi w takich kategoriach:
Zarabiamy na poziomie, potrafimy zająć się naszym dzieckiem w domu.
Sama jednak, niezależnie od własnych poglądów, pozostaje raczej pod wpływem męża – mocnej osobowości, wcieleniu męskiej siły, lecz inteligentnego i władczego ojca rodziny. Z kolei Matka Villu mieszka sama ze swoim synem w bardzo skromnym domu, pracuje w polu. Znosi piętno matki alkoholika, potępia zachowanie syna, lecz nie jego samego. Jest doświadczona prze życie, co ma wręcz wypisane na twarzy, lecz dostrzega jego jasne strony. Jest to tez postać posiadająca mądrość życiową, co ujawnia się w niektórych scenach. Między obiema kobietami dochodzi do konfrontacji tylko dwa razy w całym filmie.
Dzieła dopełnia bardzo dobra praca kamery i oprawa muzyczna – nostalgiczne plenery oraz częste zbliżenia, mądrze rozplanowane cięcia montażowe z instrumentalną muzyką w tle. Kilka motywów wpada w ucho, nawet po wyjściu z kina. Dodatkowo w filmie usłyszymy trzy estońskie utwory liryczne, bardzo klimatowe, budujące nastrój.
Kertu Ilmara Raaga jest wielowymiarowym obrazem, gdzie znane motywy przedstawiane są na nowo, w oderwaniu od zmanierowanych i wytartych schematów. Bardzo świeży, przemyślany i pozbawiony natrętnego moralizatorstwa. Gdyby jednak zrobili ten film Amerykanie, napompowaliby rynek taką masą materiałów promocyjnych, że jeszcze przed premierą w obiegowej opinii byłby breath-taking, astonishing, etc.
Na mojej prywatnej liście – najbardziej niedoceniony film 2014 roku.