NAJLEPSZE KOMEDIE LAT 80. Wyniki głosowania
Oto długo oczekiwane wyniki plebiscytu na najlepsze komedie lat osiemdziesiątych. Łącznie zagłosowało 46 osób na 144 tytuły. Załapały się wszelkie odmiany komedii, od parodii po filmy sensacyjne z komediowym zabarwieniem. Najmniejszą popularnością cieszyły się klasyczne komedie romantyczne, w pierwszej pięćdziesiątce zabrakło na przykład Dziewczyny w różowej sukience, Szesnastu świeczek, Dziewczyny z komputera czy Skarbonki. Tom Hanks nie przebił się ani z Dużym, ani z Na przedmieściach, ani z Turnerem i Hoochem, ani z Pluskiem (to akurat może dobrze). W komentarzach najczęściej ciepło wspominaliście Chevy’ego Chase’a, jednak w pierwszych pięciu dziesiątkach zabrakło Golfiarzy.
Żeby nie przedłużać ponad miarę, wyniki głosowania:
50. Szarże
Fajna wojenna komedia z doskonałą rolą najsmutniejszego komika świata Billa Murraya i równie dobrą rolą Harolda Ramisa. Najbardziej lubię sceny ze szkolenia i złośliwego sierżanta Hulkę. [Justyna Wilczek]
Szarże odniosły ogromny sukces, zarabiając ponad osiemdziesiąt milionów dolarów i ugruntowały karierę Billa Murraya. Piosenka, którą śpiewa Winger, podchwycona przez cały oddział – Do Wah Diddy Diddy – stała się po premierze popularna wśród kadetów. Należy też wspomnieć o świetnym, wpadającym w ucho temacie przewodnim Elmera Bernsteina. Utwór ten przywodzi na myśl patetyczne marsze wojskowe, a jednak widz (albo słuchacz) cały czas zdaje sobie sprawę z pobrzmiewających w tle nut sugerujących, iż mamy do czynienia z jedną wielką zgrywą. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
49. Wieczór kawalerski
W 1981 roku przyjaciel urządził Bobowi Israelowi wieczór kawalerski. To zainspirowało scenarzystę do stworzenia komedii traktującej o tym specyficznym święcie. Wraz ze swoim bratem Nealem oraz Patem Proftem (współpracownikiem tria ZAZ – Zucker–Abrahams–Zucker) stworzyli scenariusz pełen gagów i zwariowanych pomysłów. Główną rolę zagrał rozpoczynający wtedy karierę Tom Hanks, a w jednego z pobocznych bohaterów wcielił się Michael Dudikoff (znany najbardziej z cyklu Amerykański ninja). Całość wyreżyserował Neal Israel; muzykę natomiast napisał Robert Folk (seria Akademia policyjna). W efekcie powstała cudownie zakręcona komedia, pełna świetnych żartów (przy czym niektóre latają bardzo nisko) i gwarantująca doskonałą zabawę. Ponadto Wieczór kawalerski posiada charakterystyczny klimat lat osiemdziesiątych. [Tomasz Urbański]
48. Trzej Amigos
Epopeja Trzej Amigos, stylizowana na klasyczne westerny ery Technicoloru, obrazowała społeczeństwo, które stając się coraz bardziej stechnicyzowane, odchodzi od tradycyjnych wierzeń, zyskując nowego boga, jakim stało się kino. Jedna z najpiękniejszych scen, jakie stworzył Landis, pochodzi właśnie z tego filmu. Na pierwszym planie, skupieni wokół ogniska, leżą trzej tytułowi przyjaciele. Otaczają ich sztuczne dekoracje: skały, kaktusy – nawet niebo jest sztuczne. W tle zachodzące słońce opromienia na złoto i czerwono chmury, piaski i skały na horyzoncie. Już wysoko niebo jest prawie granatowe, zapalają się pierwsze gwiazdy. Nagle słychać wycie wilków, zaczynamy się bać. Jeden z Amigos, aby rozweselić towarzyszy, zaczyna śpiewać piosenkę o błękitnych cieniach kładących się na szlaku. Po chwili dołączają do niego pozostali, a piosenka jest tak pogodna, że i my – widzowie, siedzący po drugiej stronie ekranu – mamy ochotę śpiewać. I to jest kwintesencja jego kina: jesteśmy szczęśliwi, będąc w trakcie wielkiej przygody. [Mariusz Koryciński, fragment artykułu]
47. Randka w ciemno
Kim Basinger (chociaż pierwotnie miała zagrać Madonna, która ostatecznie odmówiła, ponieważ reżyser kręcił nosem na kandydaturę jej ówczesnego męża Seana Penna) i Bruce Willis w swojej pierwszej głównej roli w romantycznej komedii o zagrożeniach czających się w nadużywaniu alkoholu. Bohaterka Basinger, Nadia, jest nieśmiałą szarą myszką do momentu, gdy trochę wypije. Wtedy budzi się w niej dziki demon. Tytułowa randka w ciemno to więc korowód niekończących się kłopotów dla głównego bohatera, ale oczywiście wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia (bezalkoholowego). Nie jest to może komedia, na której nie możemy przestać się śmiać, ale ma momenty absolutnie rozbrajające. Aktorzy wyraźnie dobrze się bawią i traktują swoje poczynania na planie z przymrużeniem oka, zatem i widz zaraża się pogodnym nastrojem i wiele jest w stanie wybaczyć. [Karolina Chymkowska]
46. Król komedii
Martin Scorsese o zawodzie komika. Ale nie tego, który święci triumfy na występach czy w telewizji, ale tego niespełnionego, ciągle czekającego na swoje pięć minut. Rupert Pupkin to zakompleksiony facet w średnim wieku, mocno przekonany o swojej wielkości. Do tego stopnia, że jedyną możliwością szerszego zaistnienia jest uprowadzenie swojego idola Jerry’ego Langforda. Jako przestępca wreszcie dostaje upragnioną szansę. A może dało się tego uniknąć, dając mu ją wcześniej, nie zbywając go na każdym kroku? [Maks Pełczyński]
Właśnie za nieoczywiste zderzenie wyobrażonego z realnym cenię Króla komedii. A na tej płaszczyźnie film Scorsese oferuje najwięcej. Jest przede wszystkim zagadką dla widza. Trudno się zorientować, które fragmenty fabuły rozgrywają się naprawdę, a które są wizjami, wyobrażeniami obłąkanego bohatera. Reżyser kreuje świat filmu na kilku planach – czasami to, co najciekawsze, rozgrywa się gdzieś w głębi kadru. Scorsese ciągle gra z uwagą widza, rozprasza i zwodzi. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]
45. Pogromcy duchów 2
Pogromcy duchów 2 to jeden z tych obrazów, do których zawsze miło powrócić, nawet jeśli widziało się go już wiele razy. Dobry humor po seansie gwarantowany. Dodatkowo produkcja ta zostawia po sobie uczucie pozytywnej nostalgii – po zakończeniu projekcji widz czuje się, jakby właśnie wyszedł jego dobry znajomy – jest trochę smutny, ale jednocześnie ma świadomość, iż wspaniale spędził czas. A jeśli film wywołuje u mnie takie odczucia, to bez zastanowienia zaliczam go do ulubionych. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
44. Pracująca dziewczyna
Klasyki komedii romantycznej, takie właśnie jak Pracująca dziewczyna, prócz historii, gry aktorskiej, charakteryzacji, scenografii i montażu niosą wartość dodaną: ciekawą lekcję historii społecznej i… przynajmniej mojemu pokoleniu – sentyment. Czy nie takie filmy emitowała wieczorami telewizja w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych? Sporo o ówczesnych trendach mówią puszyste tapiry, powieki wymalowane kilkoma kolorami cieni aż do brwi i bufiaste bluzki – dziś filmowe stroje i makijaże uznano by za mistrzostwo charakteryzacji. [Berenika Kochan, fragment recenzji]
43. Kto wrobił Królika Rogera?
Po premierze, czterech Oscarach i gigantycznym sukcesie filmu zaczęto przebąkiwać o drugiej części. Ostatecznie skończyło się tylko na wstępnych pracach scenariuszowych prequela pod roboczym tytułem Toon Platoon. Sprawę rozwiązało stanowisko Zemeckisa, który stwierdził, że Kto wrobił królika Rogera to pojedyncze i niepowtarzalne filmowe zjawisko, którego nie można i nie warto powielać. Wśród obecnej samobójczej sequelomanii słowa te są godne pochwały.[Adrian Szczypiński, fragment analizy F/X]
42. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem
Twórcy wzięli na warsztat bardzo grząski temat – łatwo mogli urazić czyjeś uczucia lub też przekroczyć granicę dobrego smaku. Na szczęście intencją autorów scenariusza nie stało się wyśmianie osób upośledzonych. Wręcz przeciwnie – główni bohaterowie, mimo kalectwa, starają się wieść normalne i godne życie. Nie proszą o pomoc innych, a nawet momentami ją odrzucają. Więcej nawet – gdy łączą siły, udaje im się pokonać groźnych przestępców. Zatem Nic nie widziałem… w żadnym razie nie szydzi z ludzkiego nieszczęścia – przeciwnie, film ten pokazuje, iż niepełnosprawni nie różnią się specjalnie od reszty społeczeństwa. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
41. Kapuśniaczek
Absurdalna komedia z niezastąpionym Louisem de Funèsem (Glaude) i nieustępującym mu na krok Jeanem Carmetem (Francis) w rolach starych rolników, mieszkających w niewielkiej francuskiej wsi. Pewnego wieczoru Glaude’a odwiedza przybysz z bardzo daleka… Na jego polu ląduje statek kosmiczny z obcym z planety Oxo. Rolnik częstuje go swoim specjałem, tytułowym kapuśniakiem, który staje się swoistym wstępem do międzyplanetarnej przyjaźni.
Komedia w reżyserii Jeana Giraulta pełna jest absurdów, komicznych sytuacji, przerysowanej mimiki i zachowań aktorów. Całości dopełniają śmiesznie proste efekty specjalne. To wszystko składa się na przezabawną komedię, idealną na niedzielne rodzinne popołudnie. Jest to przedostatni film Louisa de Funèsa. Mimo że swoją premierę miał zaledwie dwa lata przed śmiercią aktora, ukazuje go w świetnej formie artystycznej. Kapuśniaczek to świetna komedia zarówno za pierwszym, jak i kolejnym razem! [Anna Niziurska]