ZAJRZYJ ZA KULISY PORNOBIZNESU. Wywiad z Tobym Heigh (część 1)

Ale mówisz, że w mainstreamie wszystko sprowadza się do tego, czy spodoba ci się dziewczyna na okładce.
Tak mi się wydaje, nie załapałem nigdy klucza, według którego ludzie wybierają filmy.
W takim razie po co pakować pieniądze w Cleopatrę czy Porno wojny, skoro to wszystko jest dodatkiem do seksu?
Po to, żeby się pochwalić. Ta firma była tak wielka i obracała takimi pieniędzmi, że nigdy podczas mojej pracy nie usłyszałem „nie stać nas na to”. Jeśli któryś z pracowników wymyślił coś ciekawego, kręciliśmy to – klapa jednego filmu nie była dużym problemem. Nie wiem, jaka jest sytuacja firmy teraz i mnie to nie interesuje, ale wtedy mieliśmy nieprzyzwoite zyski. To, co robiliśmy w mojej pierwszej pracy, z pierwszym dystrybutorem, to były kwoty kilkanaście razy mniejsze, no i też zyski mniejsze, bo ten moment, w którym Private osiągnęło sukces, to było tak, że każdy chciał to oglądać; to były ten moment, że wystarczyły cycki, żeby sprzedać film. Teraz jesteśmy wybredni i zblazowani, bo wchodzimy na tysiące stron pornograficznych i możemy sobie wybierać dowolne fetysze czy parafilie. Wszystko jest o jeden klik od ciebie. Wtedy to było jeszcze nowe, sprzedawaliśmy kosmiczne ilości VHS-ów, w jednym miejscu trzymaliśmy trzysta tysięcy kaset.
Czyli to była złota era?
Tak, początek XXI wieku to była złota era. Nagle zrobiliśmy się bardzo bogaci. Okazało się, że wnosimy jakość, bo to nie są obskurne filmy – to właściwie była jedyna różnica, że czułeś się trochę lepiej, oglądając pornosa, bo to było ładne. Ale nie było tam żadnego złotego środka. Podpisaliśmy na przykład umowę z niemiecką firmą Magma. Wiesz, niemieckie filmy pornograficzne – aktorzy nie wyglądali najlepiej. Pierwsze filmy, które wzięliśmy, były z niemieckimi gospodyniami domowymi. Pukałem się w czoło, byłem przekonany, że to nie przejdzie, że te kobiety są nieatrakcyjne i to w ogóle nie ma sensu. Sprzedaliśmy ogromną liczbę tych filmów. Ktoś mi wtedy powiedział: „stary, jak fantazjujesz o Jennie Jameson, to wiesz, że do tego nigdy nie dojdzie. Ale jak fantazjujesz o swojej sąsiadce, która wygląda jak ta babka na filmie, to może Ci się to udać”.
Pamiętam, że wszyscy w Polsce podniecali się filmem Dreamquest z Jenną Jameson. To było fantasy, które uważałem za wsiowe i cukierkowe, bo nienawidzę fantasy. Ale wszystkich to kręciło. Nigdy nie wiesz. Ile ludzi, tyle gustów, ile ludzi, tyle fetyszy. Znałem firmy, które specjalizowały się tylko w filmach o koprofilii. Poszliśmy do ich siedziby, na żadną okładkę nie mogłem spojrzeć normalnie, ale ci kolesie robili ogromną kasę. Mało tego, robili też mega przebitki cenowe, bo im bardziej porąbana parafilia, tym film jest droższy. Obskurne tytuły kosztowały trzy razy więcej niż zwykłe DVD. Ludzie się na tym dorabiali kosmicznych pieniędzy.
To było w początkach legalnej dystrybucji pornografii?
To był moment przełomu między VHS-em a DVD. Kasety szły super, a DVD stało się tanim nośnikiem. Rynek eksplodował. Ale wtedy nie istniała jeszcze dystrybucja internetowa – w Wielkiej Brytanii była tylko jedna firma, która zaczęła się tym zajmować. Pamiętam, że byliśmy na konferencji, na której koleś mówił, że przyszłością pornografii będzie Internet i urządzenia mobilne, a wszyscy go wyśmiali. Ja zresztą też, bo dwa dni wcześniej sprzedałem na targach kilka kontenerów kaset i płyt. Tymczasem dwa lata później my musimy zwijać interes, a ci, którzy weszli w dystrybucję internetową, mieli kasy jak lodu.
W drugiej części wywiadu sporo informacji o castingach do filmów porno, stawkach w branży, sposobach kręcenia scen seksu, przeobrażeniach pornografii związanych z powstaniem Internetu i o tym… kto jako pierwszy nakręcił wytrysk w stanie nieważkości. Zapraszamy!