PROJEKTUJĄC WŁASNE FILMY. Rozmowa z Tomaszem Raczkiem o jego składance muzyki filmowej
8 lutego w sklepach pojawiła się składanka Tomasz Raczek: W kinie. Volume 2 od Sony Music Poland, na której odnajdziemy wyselekcjonowane utwory i piosenki ze słynnych dzieł kinematografii. W związku z premierą płyty Tomasz Raczek opowiada o tym, jak postrzega muzykę filmową i jakie były kryteria wyboru utworów znajdujących się na płycie.
Jakub Koisz: Czym charakteryzuje się dobra muzyka filmowa?
Tomasz Raczek: Jest kilka teorii na ten temat. Zygmunt Kałużyński uważał, że dobra muzyka filmowa to taka, której się nie słyszy w czasie filmu. Z kolei amerykańska szkoła filmowa traktuje ją jak suflera, który w czasie seansu ma „podpowiadać” widzom emocje i najlepiej, gdy trwa od czołówki aż do końcowych napisów. To są skrajne koncepcje, a ja jestem zwolennikiem zrównoważenia: lubię słyszeć muzykę w czasie oglądania filmu, ale nie przez cały czas; ciszę też lubię. Nie przepadam za hollywoodzką manierą „wymuszania” emocji przez muzykę, bo wynika ona z założenia, że jestem niewrażliwy, więc bez manipulowania mną przy pomocy dźwięków nie uda się przekazać mi tego, co sobie założyli twórcy dzieła. Nie zgadzam się na takie lekceważenie! Dobra muzyka filmowa potrafi być poważna, jak znajdująca się na naszej płycie kompozycja Andrzeja Korzyńskiego Los człowieka z Człowieka z żelaza czy utwór Alberto Iglesiasa pochodzący z Exodus: bogowie i królowie, ale bywa też zabawą. Idealnym tego przykładem jest motyw przewodni Henry’ego Manciniego z Różowej Pantery, który świetnie wprowadza w nastrój groteski. Zestawianie tak różnych rodzajów muzyki filmowej to rzecz trudna, ale chciałem, aby album oddawał wszystkie jej barwy.
Czym innym są natomiast piosenki…
Tak, bywają piosenki komponowane specjalnie do filmu, ale i takie, których wiele lat po ich powstaniu zdecydowano się użyć, bo idealnie pasowały do opowiadanej historii. Na płycie mamy na przykład starą piosenkę, która była bardzo mało u nas znana, gdy wykorzystano ją jako tło czołówki serialu Ślepnąc od świateł, czyli It’s Raining Today Scotta Walkera. Jej funkcją było wprowadzenie nas w ton mrocznej opowieści kryminalnej. I udało się, już pierwsze dźwięki sprawiają, że przed oczami mamy deszczowy dzień i niepokojącą, zalaną wodą Warszawę.
Po co jest muzyka filmowa?
Moim zdaniem jej najważniejszą rolą jest powiązanie filmu z naszą wrażliwością; jest rodzajem katalizatora, dzięki któremu zachodzi reakcja połączenia filmu z emocjami widza. I to na tyle skutecznie, że powstaje w nas całkiem nowy stop. To „obejrzany film plus ja”, który pozostaje z nami do końca życia.
Wybór jest subiektywny. Czy zależało ci na tym, żeby słuchacze płyty współodczuwali to, co ty czułeś, słuchając i oglądając po raz pierwszy tych połączeń muzyki oraz obrazu?
Nie, chciałem, żeby słuchacze przypomnieli sobie własne wrażenia. Przede wszystkim siebie w tamtym momencie. Czyli również: z kim wtedy byli w kinie, jak się czuli, co się w nich zmieniło, o czym wtedy marzyli. W przypadku filmów, których nie znają, chciałbym żeby spróbowali stworzyć własne obrazy i wyobrażenia. Chciałbym, żeby w trakcie słuchania tej płyty słuchacze projektowali sobie własne filmy.
Jak wyglądała selekcja utworów?
W przypadku Sony Music Polska, który jest wydawcą albumu, sytuacja wygląda komfortowo, bo to wielka wytwórnia, więc nie tylko posiada w swoich katalogach ogromną liczbę przebojów, ale ma także silną kartę przetargową w rozmowach z innymi wytwórniami. Dzięki temu potrafi uzyskać od nich prawa do utworów, na których z jakichś powodów bardzo mi zależy. Powstaje w ten sposób całkiem spory zbiór, z którego mogę sobie wybierać utwory, które są bliskie mojemu myśleniu o muzyce w kinie. Zawsze staram się, żeby w sygnowanych przeze mnie składankach znajdowało się trochę utworów polskich. Zabiegam też, aby na płytę trafiły utwory nowe, ponieważ nie chcę, aby wybór składał się tylko z rzeczy od dawna lubianych i kultowych. Muzyka z nowych produkcji ma inny sposób działania, odwołuje się do innej części mózgu; dodaje energii i wzbudza ciekawość. Mówię o produkcjach, ponieważ tym razem na równych prawach z filmem potraktowałem również seriale.
No właśnie. Ta granica się zaciera.
Szczególnie pomiędzy jakościowym serialem a filmem. Dziś oglądamy dobre rzeczy nie tylko w kinie, ale również w domu lub na sprzętach cyfrowych, tabletach, telefonach. Postanowiłem więc wprowadzić do zestawu wybranych melodii także te z seriali, tym bardziej że mieliśmy rok szczególnego rozwoju tego gatunku w Polsce. Na płycie znalazł się więc utwór Nienawiść z repertuaru zespołu Myslovitz, który pojawił się w jednym z odcinków wspomnianego Ślepnąc od świateł. Jest też Brodka, która zaśpiewała rewelacyjny cover Wszystko czego dziś chcę do serialu Rojst.
Jest jeszcze jakieś kryterium wyboru?
Tak, jest coś jeszcze! Staram się, aby na każdej płycie, którą redaguję, znalazł się przynajmniej jeden utwór, na który słuchacze nie zwróciliby być może uwagi, gdyby nie ja. Tym razem takim utworem jest So Sad The Song w wykonaniu Gladys Knight and the Pips. Pochodzi z filmu Pipe Dreams, który nie był ani udany, ani ważny, ale piosenka już tak. Ma według mnie duży walor kinoterapeutyczny, pomagała mi wychodzić z różnych trudniejszych momentów życia, pomyślałem więc, że podzielę się nią ze słuchaczami.