search
REKLAMA
Wywiad

Na taką rolę czekał 14 lat. Rozmawiamy z Pawłem Małaszyńskim o jego Wojtku z filmu NIEOBLICZALNA od Prime Video

NIEOBLICZALNA już dostępna na platformie Prime Video, a u nas wywiad z Pawłem Małaszyńskim — filmowym Wojtkiem. W takiej roli nie widzieliście go od czasu „Skrzydlatych świń”.

Martyna Janasik

22 maja 2024

REKLAMA

Kiedy Nadia Lebik zadzwoniła do niego, by zaproponować udział w tej trzymającej w napięciu produkcji Prime Video, powiedziała, żeby się zastanowił, bo to może zniszczyć jego wizerunek. Tyle mu wystarczyło, by przyjąć propozycję. Co takiego zobaczył w tej roli, że zdecydował się zaryzykować? Dlaczego chce, by po seansie widzowie pogrążyli się w ciszy? Martyna Janasik rozmawia z Pawłem Małaszyńskim o jego udziale w filmie Nieobliczalna i postaci, która na długo zapadnie Wam w pamięć.

Martyna Janasik: Czy muzyka pomaga Ci w aktorstwie w jakiś sposób? Coś do niego dodaje?

Paweł Małaszyński: Bardzo ciekawe pytanie na początek. Dla mnie to dwa oddzielne krwiobiegi. Chociaż, gdyby tak rozłożyć temat na czynniki pierwsze, to rzeczywiście mamy tu coś wspólnego: rytm i tempo. Muzyka podobnie jak film czy spektakl teatralny wymaga odpowiedniego rytmu i dobrego tempa. Przede wszystkim komedia. Jak być w niej dobrym, miałem przyjemność uczyć się od najlepszych: Janka Kobuszewskiego, Jurka Turka czy Wojtka Pokory.

Montaż filmu też jest trochę powiązany z muzyką. Sceny muszą w odpowiednim tempie się zmieniać.

Nigdy tak o tym nie myślałem, ale na pewno masz rację. Podobnie z aktorstwem. Roman Wilhelmi zawsze mówił, że trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić i kiedy przywalić. Zawsze miał zaznaczone w scenariuszu, na odpowiednich stronach, pod odpowiednimi scenami „O”, czyli miejsce, w którym odpuszcza, i „P”, moment, w którym dowala. Z montażem pewnie też tak jest. Trzeba wiedzieć, jak odpowiednio zmontować dany film, teledysk, żeby widza wciągać, by stał się bacznym obserwatorem tego, co tu i teraz. Dać mu wrażenie, a nawet – idąc głębiej – poczucie, że jest częścią tej historii, którą staramy się opowiedzieć. Widz wychodzący z kina, teatru, koncertu z jakimiś emocjami i przemyśleniami na dany temat jest oznaką tego, że wykonaliśmy swoje zadanie najlepiej, jak potrafimy.

Uważasz, że film Nieobliczalna taki właśnie jest, że wciągnie widza?

Nie mam dystansu. Ja patrzę na to z innej perspektywy. Podobał mi się mocny, klaustrofobiczny klimat tego projektu oraz przeprowadzona w nim intryga. Mnie ta historia wciągnęła, ale prawda jest taka, że każdy z nas szuka w kinie czegoś innego. Nie jesteśmy w stanie sprostać zapotrzebowaniu w 100%. To jest niemożliwe. Nawet nie jestem pewien, czy jest sens o tym dyskutować, bo o gustach się nie dyskutuje. Rozmowa o filmie, teatrze, muzyce, ogólnie o rozrywce i kulturze jest trudna. Zdania zawsze będą podzielone. Potrzeba oceny zawsze wprowadza pewną formę konfliktu, a ja wolę prowadzić konstruktywny dialog, nawet jeżeli mamy odmienne zdanie. Powinniśmy umieć ze sobą rozmawiać, bez oceniania co jest dobre, a co złe.

Jaką według Ciebie rozmowę ma szansę rozpocząć Nieobliczalna?

Myślę, że ta rozmowa trwa od dłuższego czasu. Nie przypominam sobie jednak filmu z ostatnich lat, który traktowałby o przemocy w ten sposób. Myślę, że poruszanie tak trudnych tematów jest bardzo ważne. Przemoc psychiczna, fizyczna to wciąż temat trochę tabu.

Dlaczego tabu?

Nie wszyscy mamy odwagę głośno o tym mówić, ale również wciąż pozostajemy ślepi na to, co się dzieje za ścianą obok czy w pracy. Nie reagujemy, gdy ktoś na naszych oczach przekracza pewne granice. Sam parę razy byłem ślepy, nie zauważyłem, nie zarejestrowałem. Następnie ja sam doświadczyłem mobbingu i ewidentnej manipulacji, próby kontroli emocjonalnej i w tamtej sytuacji nie mogłem nic zrobić. Byłem jak zamrożony. Nagle dopada cię obezwładniający strach, który nie pozwala ci swobodnie oddychać. Dusi Cię. Nieprzespane noce, nieudolne próby poszukiwań rozwiązań. Nie dałem rady. Nie miałem sił, by stanąć w swojej obronie i nie było nikogo dookoła, kto chciałby mi pomóc. Większość odwróciła się plecami i udawała, że nie ma tematu. Oni też się bali. Ludzie są jak chorągiewki na wietrze. Nie miałem wyjścia, odciąłem pępowinę i uciekłem. Praca aktora jest pracą na emocjach. To wolność i przestrzeń. To bardzo ważne, by umieć ze sobą rozmawiać, bez względu na dzielące nas różnice. Mamy sumienie, mamy prawo wyboru i nie potrafimy z tego korzystać, bo obserwując postaci z Nieobliczalnej, jest to kluczowe. Tylko tak możemy próbować przezwyciężyć zło.

Nie wiem, czy kiedykolwiek uda się dobru przezwyciężyć zło. Nie jestem też pewna, czy to jest dobrym rozwiązaniem. W końcu, jeżeli dobro zwycięży i będzie wszystko wyłącznie dobre, to jak będziemy wiedzieć, czym jest zło, skoro go nie będziemy widzieć?

Najlepszą rzeczą, jaką zrobił diabeł, to pozwolił ludziom uwierzyć, że go nie ma.

Pozwolił ludziom uwierzyć, że mają trochę więcej wolnej woli, niż mają. Fajnie, że wspomniałeś o diable, bo twoja postać w Nieobliczalnej jest troszeczkę takim diabełkiem, prawda?

Jest w pewien sposób diaboliczny, ale chcę, żeby to dobrze wybrzmiało: ja go absolutnie nie usprawiedliwiam. W scenariuszu był przedstawiony w sposób zero-jedynkowy. Z drugiej jednak strony, pracując nad tą postacią, zrozumiałem, że ten facet bardzo boi się samotności. Zrobi więc wszystko, by utrzymać przy sobie rodzinę. Zrobi to wszystkimi możliwymi sposobami: pieniędzmi, strachem, kontrolą, byle nie zostać samemu. By mieć choćby namiastkę szczęścia, które jest tu złudne i przepełnione kłamstwem. Nałożył na siebie dużą odpowiedzialność, a co za tym idzie, potrzebę kontroli sytuacji. To taki przykład człowieka narcystycznego i zaborczego, który żyje według zasady: „Nigdy nie znajdziesz nikogo lepszego niż ja. Beze mnie jesteś nikim”.

Bo dla niego to jest tylko środek? Przynajmniej ja tak go widziałam momentami.

I właśnie to jest przerażające. I to budzi nasze obrzydzenie. To było trudne wyzwanie. Ze względu na swoją fizjonomię byłem często obsadzany w rolach amantów czy twardzieli z bronią i najczęściej tylko takie scenariusze i propozycje do mnie trafiały. Ta propozycja była zupełnie czym innym. Od samego początku obawiałem się, czy będę w tym wiarygodny. Czy dam radę sprostać wyzwaniu. Przede wszystkim właśnie, ze względu na moje zaszufladkowanie.

To skąd się w takim razie wzięła się w Tobie zgoda na udział w tym filmie? Potrzeba zerwania z wizerunkiem amanta? Czy chciałeś coś więcej?

Jestem aktorem i chcę się zmieniać, mieć różne, ciekawe propozycje. Dla dobrej roli jestem w stanie zrobić wszystko. Nie wiem, co mogłoby mnie powstrzymać, by danej roli nie przyjąć. O swój artystyczny wizerunek nigdy tak naprawdę nie dbałem. Im bardziej „odjechane” role, tym lepiej. Zawsze chciałem w swoim życiu zawodowym łączyć kino komercyjne z kinem autorskim i niezależnym. Niestety nie do końca mi się to udało. Nie taki miałem plan i nie tylko ode mnie to zależało, dlatego jestem bardzo wdzięczny Nadii Lebik, reżyserce castingu, która wpadła na ten szalony pomysł, by to mi powierzyć rolę Wojciecha. Zadzwoniła do mnie, opowiedziała mi w paru słowach o projekcie, po czym powiedziała: „Chcę, żebyś zagrał Wojciecha. Uważam, że to rola idealna dla ciebie”. Na początku myślałem, że to żart. Nie zdarza mi się dostawać roli bez castingu. Na koniec naszej rozmowy dodała „Masz weekend. Dobrze to przemyśl: to może zniszczyċ twój wizerunek”. Odpowiedziałem: „Nareszcie”.  Nieobliczalna to film przede wszystkim o kobietach, o sile kobiet. To właśnie ich siła i determinacja grają tu pierwsze skrzypce. Moja postać jest jedynie zapalnikiem, który mobilizuje główne bohaterki do działania, do wyrwania się ze szponów beznadziejności, do odkrycia prawdy, do wolności bycia kobietą. To było coś, na co bardzo długo czekałem. Przygotowując się do tej roli, dużo czytałem i coraz bardziej zagłębiałem się w temacie, całkowicie przesiąkając charakterem i osobowością mojego bohatera. Idąc tą drogą, doszedłem do tego, o czym już wcześniej wspomniałem, że za jego postawą stoi przede wszystkim strach przed samotnością.

Dokładnie to w nim dostrzegłam momentami. Czasami wręcz było mi go szkoda, ponieważ, patrząc na niego przez pryzmat pokazanej w filmie figury jego ojca, ciężko oczekiwać, by był inny. W końcu wywodzimy się z jakiegoś konkretnego domu, z jakiegoś systemu wartości. Siedzi w nas to, co przekazali nam rodzice. Zauważam w nim wewnętrzną walkę z demonami, która sprawia, że staje się przemocowy.

Myślę, że bycie ofiarą często zmienia człowieka w kata. Niestety w przypadku filmowego Wojciecha nie znamy genezy ani przyczyn jego zachowania, ani mechanizmów psychologicznych, które nim kierowały. Pewnie składa się na to wiele różnych zachowań i sytuacji. Możemy jedynie się domyślać, że leży to u podstaw jego relacji z ojcem alkoholikiem, którego szczerze nienawidzi. Myślę, że kiedyś w dzieciństwie stracił empatię do samego siebie, a przez to i do innych osób. Jedyne, co jest w stanie zaakceptować u siebie, to gniew. Choć nie starałem się go usprawiedliwiać, to pomyślałem, że portretując go, nie mogę operować wyłącznie takimi emocjami, tylko potrzebuję poszukać tego deficytu, który może popychać go do takiego okrucieństwa. Przyszło mi wtedy do głowy coś takiego, że za tym może stać strach przed samotnością. Zagłuszana przemoc, której nie może lub nie chce okazać światu. To jego słabość.

No i tutaj kłania się kwestia zamrożenia, o której mówiłeś we wcześniejszej części. Tak naprawdę to on jest zamrożony, czyli jest w stanie odrzucenia emocji, a to z kolei uruchamia złość, bo emocje w końcu znajdą sposób, byś je zauważył. Rozumiem, o czym mówisz, bo sama przeżyłam stan zamrożenia i wychodzenie z tego jest jedną z trudniejszych rzeczy, której do tej pory w swoim życiu doświadczam. Tym bardziej też utożsamiam się z postaciami, które widziałam w tym filmie, bo widzę, że oni są do siebie podobni. Kierują nimi podobne problemy, tylko że na innym poziomie. Chcę, żeby ludzie, którzy oglądają film Nieobliczalna, i czytelnicy tego wywiadu zrozumieli, że w tym filmie, oprócz tych wszystkich wątków przemocy i tego, że jest ona czymś złym, chodzi też o zauważenie, że tak naprawdę każdy jest od siebie zarówno bardzo odmienny, jak i niezwykle do siebie podobny. Przede wszystkim podobny, dlatego, zanim ocenisz, pogadaj i zadawaj pytania. Dopiero potem zastanów się, co zrobić z sytuacją, w której się znajdujesz.

To prawda. Nie wiadomo, co jest pod spodem. Nie wiadomo, kto się kryje pod maską.

Rozmawiając z Dawidem Ptakiem, filmowym Danielem, zapytałam o to, jak budował swoją postać. Opowiedział mi o nadbudowaniu sobie pewnych wspomnień dla bohatera i przyznał, że nawet dopowiedział sobie, co się z nim dzieje po finałowej scenie filmu. Spytałam więc o tę historię. Dawid odpowiedział, że Daniel wraca z Włoch i robi porządek z całym miastem oraz Twoją postacią. Co Ty na to? Zrobiłbyś z nami taką 2. część?

Taki facet jak Wojciech nie pozwala sobą manipulować niezależnie od sytuacji, więc proszę bardzo, wywołujcie wilka z lasu, a on i tak znajdzie sposób, jak was wszystkich dopaść. I nie jest to ważne jak.

Co byś chciał, żeby zostało w widzu po seansie Nieobliczalnej?

Cisza, głośne bicie serca i kłębowisko myśli. Bo cóż tu dodać? Co powiedzieć? Myślę, że ta cisza będzie tu najbardziej wymowna, bo w tej ciszy każdy spotyka się ze sobą.

Dlatego tak wielu ludzi boi się ciszy i ją zagłusza, bo obawia się tego, że usłyszy w tej ciszy prawdę o sobie, która może mu się nie spodobać.

Może ktoś zda sobie sprawę, że jest w nim coś z Wojciecha i nagle otworzy oczy i serce. Może ktoś inny zobaczy w sobie Martynę i powie głośno: „Boże, to jestem ja. Nie zgadzam się. Koniec” …a może to wszystko to będą tylko głuche, bez wyrazu szumy w tle.

Każdy mój wywiad kończę tym samym pytaniem. Gdyby powstał o Tobie film, kto by Ciebie zagrał?

„Czy świat był dla was dobry, kiedy umieraliście? Czy można na nim oprzeć film?” Kto to powiedział? James Douglas Morrison. Trudne pytanie. Może Dawid Ogrodnik. Przyjaźnimy się i jest dobry w biografiach.

Oj, tak! To prawda. Dawid ma jakiś szósty zmysł w tych biografiach. Nawet sam Andrzej Seweryn powiedział mi w naszym wywiadzie na premierze Nieobliczalnej, że gdyby powstał film o nim, to chce, żeby to Dawid Ogrodnik go zagrał.

O proszę. Nie wiedziałem. Ich role w Ostatniej rodzinie były wybitne! To moje zdanie i jeden z moich ulubionych filmów ostatniej dekady. I właśnie o to chodzi w tym zawodzie: im więcej możliwości transformacji, zaglądania w różne osobowości, tym bardziej się rozwijasz i dostarczasz odpowiedniego paliwa do swojego rozwoju. Cały czas wymagam od siebie bardzo dużo i cały czas jestem w blokach startowych i czekam. Ten zawód wymaga cierpliwości i czasu. Po tylu latach w tym zawodzie coś o tym wiem. Nieobliczalna była właśnie takim projektem, na który czekałem. Wiedziałem, że dostałem szansę dotknięcia czegoś, czego do tej pory nie dotknąłem. Nie mogłem tej roli, nie przyjąć bez względu na konsekwencje.

No i ja Ci tego bardzo gratuluję! Uważam, że Nieobliczalna może być nowym otwarciem w Twojej karierze.

Dziękuję. Zobaczymy, co życie przyniesie. Ten film zostanie głęboko w moim sercu.

Martyna Janasik

Martyna Janasik

Kulturoznawczyni i autorka tekstów. Miłośniczka jedzenia, kina i sportu. Pewnie dlatego jedne z jej ulubionych filmów to "Rocky" i "Julie i Julia". Zawsze chciała pisać, więc pisać będzie już zawsze. W wolnych chwilach uwielbia oglądać filmy i tenis ziemny.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor