search
REKLAMA
Wywiad

Jak kręci się science fiction w Polsce? Rozmawiamy z Magdą Wieczorek, gwiazdą „W nich cała nadzieja”

„W nich cała nadzieja” 24 listopada trafi do polskich kin.

Filip Pęziński

13 listopada 2023

REKLAMA

W nich cała nadzieja to pierwszy polski film, który porusza temat przyszłości świata w obliczu globalnych katastrof i rozwijającej się technologii.

Film opowiada historię Ewy, która w rzeczywistości postapokaliptycznej walczy nie tylko o przetrwanie, ale i zmaga się̨ z dotkliwą samotnością̨. Długotrwałe uczucie izolacji nie jest jednak jej jedynym problemem. Prawdziwy dramat zaczyna się̨, kiedy przez absurdalną sytuację wchodzi w konflikt ze swoim jedynym towarzyszem – Robotem. Zaczyna się̨ wówczas prawdziwa walka o życie z maszyną wyposażoną w sztuczną inteligencję, która dla Ewy, staje się większym zagrożeniem niż otaczający świat. 

O pracy nad filmem rozmawialiśmy z jego gwiazdą, Magdą Wieczorek.


 

Science fiction wciąż jest w Polsce gatunkiem filmowym, po który twórcy nie sięgają zbyt często. Jak myślisz, dlaczego tak jest?

Jest to jeden z trudniejszych realizacyjnie gatunków. Na taki film trzeba mieć też bardzo dobry pomysł. Taki miał Piotr Biedroń, twórca W nich cała nadzieja. To szczególnie ważne w kontekście ograniczeń budżetowych, jakie są w naszym kraju.

Sama lubisz ten gatunek?

Muszę być szczera, że nie jest to pierwszy gatunek, po który sięgam. Bardzo lubię Obcego czy Nią (Her). Filmy, w których motyw fantastyki naukowej jest sposobem na powiedzenie czegoś więcej. Takie filmy działają na moją wyobraźnię. Nie jestem fanką np. Gwiezdnych wojen (śmiech).

Czy wymienione filmy były dla ciebie inspiracją przy pracy nad W nich cała nadzieja?

Tak, na pewno. Skupiałam się na tych tytułach, które pomagały mi oddać stan postaci, która została sama na świecie. Reżyser Piotr Biedroń podał mi też inne referencje. Jak Finch z Tomem Hanksem. Tam bohater zostaje sam z robotem i psem. Także Jestem matką z Hilary Swank czy IO z Margaret Qualley. We wszystkich tych tytułach jest poczucie osamotnienia. 

Jak sama zauważyłaś, bohaterka, którą grasz, pozostaje sama na świecie. Czym różni się praca nad takim projektem w porównaniu do pracy na planie z innymi aktorami, czy wymagała od Ciebie innego przygotowania do roli?

Nie aż tak. Podstawą jest dla mnie samodzielna praca nad scenariuszem. Tutaj sytuacja była o tyle trudna, że dostałam rolę dwa tygodnie przed wejściem na plan, a sam plan trwał zaledwie 9 dni. To była błyskawiczna praca na maksymalnie zwiększonych obrotach. Trzeba było bazować na swoich pierwszych instynktach i intuicji, bo nie było czasu na analizy. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale każda scena w filmie nakręcona była w zaledwie dwóch dublach. 

Czy na planie słyszałaś kwestie robota Artura, któremu głos podkładał Jacek Beler? Czy dodane były one dopiero w postprodukcji?

Na szczęście słyszałam. Nie wiem, co zrobiłabym bez tego. Partnerował mi aktor Michał Lupa, który podrzucał mi tekst. To było bardzo pomocne, że na planie mogłam pracować z aktorem. Nawet jeśli finalnie głos Arturowi podkładał oczywiście Jacek Beler.

W nich cała nadzieja jest filmem mikrobudżetowym, ale niezwykle sprawnie to ukrywającym. Co czułaś, widząc gotowy film?

Praca na planie była świetna i otoczona byłam wspaniałymi ludźmi, ale szczerze? Gdy zobaczyłam gotowy film, przeszedł on moje najśmielsze oczekiwania. Tomasz Wójcik, autor zdjęć, zrobił kawał dobrej roboty. Wszystko jest też podszyte niemal bajkową muzyką, która naprawdę pobudza wyobraźnię. Podobnie jak kostiumy w klimacie postapo. To wszystko w całości wygląda niesamowicie. Jestem bardzo zadowolona i dumna z tego filmu. Cieszę się, że mogłam wziąć w tym udział.

Jak zdradziłaś, okres zdjęć do zaledwie dziewięć dni, a historia opowiedziana w filmie przechodzi z dość lekkiej i pełnej absurdalnego humoru opartego na relacji głównej bohaterki z robotem w mroczny survival, w którym Ewa walczy o życie. Jak się czułaś, dając z siebie w tak krótkim czasie tak szerokie spektrum emocji?

To był prawdziwy rollercoaster. W zawodzie aktora jest coś nie do końca określonego, jeśli chodzi o emocjonalne sceny. Pracując nad nimi w domu, rozpisuję sobie wszystkie emocje mojej bohaterki, ale do samego wyjścia na plan nie jestem w stanie przewidzieć, czy uda mi się wyciągnąć te, o które chodzi mi i reżyserowi. Na szczęście tu się udało. Dałam się ponieść wyobraźni i naprawdę poczuć emocje Ewy. To są supermomenty w tej pracy. Nie czułam wręcz, że muszę chodzić z ciężką butlą tlenową, w której paradoksalnie nie dało się oddychać, i grać w 40 stopniach ubrana w skórzane ubrania, co spowodowało wysypkę na mojej skórze. Jak tworzysz coś tak fajnego, to jesteś gotowy ponieść tę cenę. To jest świetny zawód i dla takich projektów jak ten chciałabym go wykonywać jak najdłużej. 

Skoro o wyobraźni mowa, wizja twórcy filmu Piotra Biedronia jest skrajnie pesymistycznym spojrzeniem na przyszłość naszej planety. Podzielasz ją? Obawiasz się problemów, na które zwraca uwagę film?

Tak, na pewno. Praca nad tym filmem jeszcze bardziej uświadomiła mi, w jak bardzo dziwnym świecie żyjemy. Nawet praca na planie i wspomniane warunki atmosferyczne pokazywały nam, że to są realne problemy. W nich cała nadzieja to oczywiście fikcja, ale – zgodnie z hasłem reklamowym filmu – to mogłoby się naprawdę wydarzyć. Film opowiada też o uchodźcach klimatycznych. Problemie coraz bardziej realnym. Jeśli nie zatrzymamy się w porę, to skutki mogą być tragiczne. Te obawy są niestety słuszne.

Jak zauważyłaś, wasz film, jak większość dobrych produkcji science fiction, opowiada o realnych problemach. Uważasz, że kino rozrywkowe może wpłynąć na ludzi?

Oczywiście. Myślę, że takie filmy przede wszystkim. Filmy, które trafiają do mas, mogą dużo mocniej wpłynąć na ludzi niż dokument o globalnym ociepleniu. Ludzie nie chcą zmęczeni po pracy sięgać po dokumenty. A może na film postapo wybiorą się z rodziną czy znajomymi do kina i może coś w nich zostanie. To bardzo ważne, żeby twórcy kina rozrywkowego sięgali po ważne tematy. 

Żeby nie kończyć postapokaliptyczną wizją: na początku listopada miałaś urodziny. Czego życzyć Ci zawodowo? 

Pracy (śmiech). To nie jest oczywiste. Można zagrać główną rolę, a telefon może przestać dzwonić. Życz mi też, żeby W nich cała nadzieja odniosło sukces. Żeby ludzie obejrzeli ten film. Jest tego wart.


Magdalena Wieczorek – polska aktorka, ukończyła PWSFTviT w Łodzi. Otrzymała nagrodę magazynu „Kalejdoskop” dla młodego aktora za „kulturę słowa” za rolę w spektaklu Przebudzenie wiosny w reżyserii Kuby Kowalskiego na 36. Festiwalu Szkół Teatralnych. Zdobyła GRAND PRIX 36. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi dla zespołu spektaklu Przebudzenie wiosny w reżyserii Kuby Kowalskiego. Widzowie znają ją m.in. z filmów Zadra, Monument czy Kryptonim Polska.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na "Batmanie" Burtona, "RoboCopie" Verhoevena i "Komando" Lestera. Miłośnik filmów superbohaterskich, Gwiezdnych wojen i twórczości sióstr Wachowskich. Najlepszy film, jaki widział w życiu, to "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA