REKLAMA
Szybka piątka
Filmy, których nie polecilibyśmy NAJGORSZEMU WROGOWI
REKLAMA
Michalina Peruga
- 365 dni – niedawny „hit” Netflixa na podstawie „polskich 50 twarzy Greya”, czyli bestsellerowej powieści Blanki Lipińskiej, to przede wszystkim film koszmarnie zrealizowany – pod względem reżyserskim, montażowym (cały film ogląda się jak bardzo długi teledysk), aktorskim i scenariuszowym. Choć to film erotyczny, całkowicie pozbawiono go erotyzmu i seksualnego napięcia, a chemii między aktorami brak. Co najważniejsze jednak – jest to film społecznie szkodliwy, promujący kulturę gwałtu i pokazujący toksyczną, pełną przemocy i molestowania seksualnego relację damsko-męską jako niezwykle romantyczną. Trudno o coś bardziej obrzydliwego.
- Kochaj i tańcz – sytuacja jest tu podobna, jak w przypadku wielu polskich komedii romantycznych: sztampowa historia miłosna, drewniane aktorstwo i koszmarne dialogi.
- Karol, który został świętym – cringe do kwadratu. W założeniu film miał być produkcją familijną kierowaną do najmłodszych, czyli tych, którzy nie mogli pamiętać pontyfikatu Jana Pawła II i jego nauk, jednak film Grzegorza Sadurskiego i Orlando Corradiego jest niezwykle toporny. Rażą w oczy animacje wplecione w film, stereotypowa wizja świata i Piotr Fronczewski w roli dziadka przybliżającego wnukowi postać wielkiego rodaka stekiem wytartych frazesów.
- Botoks – ani to ciekawe, ani prawdziwe, ani zabawne. Botoks to film najniższych lotów, prymitywny, wulgarny i po prostu obrzydliwy.
- Smoleńsk – przede wszystkim należy powiedzieć, że Smoleńsk to film obrzydliwie propagandowy, przekłamujący rzeczywistość i żerujący na tragedii. Niezależnie jednak od tego, w jaką wersję wydarzeń się wierzy lub jakiej opcji politycznej jest się wiernym, film Antoniego Krauzego to realizacyjny koszmarek pod względem reżyserskim, scenariuszowym czy aktorskim.
Łukasz Budnik
- 365 dni – swój niechlubny numer jeden powtórzę po Michalinie, nie widzę jednak innej możliwości. Fatalny, szkodliwy film, który niestety zdobył olbrzymią popularność, a który część młodych odbiorców traktuje jako przykład romantycznej, godnej pozazdroszczenia relacji – zdarzało mi się trafić na posty nastolatek, które marzą o tym, żeby porwał je ktoś taki jak Massimo…
- Komedia romantyczna – parodie filmowe powstałe w pierwszej dekadzie XXI wieku to w większości żenujące, oparte na niesmacznym humorze niskich lotów produkcje, powstałe po to, żeby żerować na popularności odnoszących sukcesy filmów – Komedia romantyczna jest tylko jednym z ich reprezentantów. Całe szczęście, że ta moda przeminęła.
- The Room – fakt, że umieszczam ten tytuł na liście, jest o tyle ironiczny, że widziałem go dwa razy – każdorazowo jednak w ramach pokazów festiwalowych i z publiką żywo reagującą na koszmarne dialogi, aktorstwo i reżyserię. Przypuszczam, że seans w samotności i domowym zaciszu mógłby być zabójczy.
- Fantastyczna Czwórka (2015) – koszmarnie napisany i zmontowany film. Zdaję sobie sprawę, że mierzył się z problemami produkcyjnymi, ale efekt końcowy jest fatalny – tak zły film superbohaterski nie pasuje nawet do początku XXI wieku, a co dopiero do dzisiejszych standardów. Nie męczcie się.
- Superman: Powrót – a skoro jesteśmy przy filmach superbohaterskich… Supermana według Bryana Singera nie poleciłbym wrogowi, ale z pewnością komuś, kto zmaga się z bezsennością.
REKLAMA