ŻYCZENIE. Gdzie wasza wdzięczność jest? [RECENZJA]
Setne urodziny obchodzi się raz w życiu. Nie przekonał się o tym Walt Disney, który zmarł w grudniu 1966 roku, przeżywszy lekko ponad 65 lat. Przekonało się jednak studio filmowe, które założył – wraz z młodszym bratem Royem O. Disneyem – w październiku 1923 roku. Tak okazały jubileusz domaga się hucznego świętowania. Biznesowi następcy pioniera animacji rysunkowej odpalili więc fajerwerki. Na Disney+ trafiła całkiem urocza krótkometrażówka, w której najbardziej kultowe animki ustawiają się do wspólnej fotografii przed kalifornijską siedzibą firmy. Ponadto przed każdym tegorocznym filmem kinowym studia wyświetlana jest imponująca sklejka montażowa, upychająca sto lat historii w kilku wyjątkowo emocjonalnych minutach. Nie ma rady: kiedy na twarzy dziecka pojawia się uśmiech, w oku dorosłego widza kręci się łezka. Wisienką na torcie miało być jednak Życzenie – najnowsza animacja pełnometrażowa w dorobku Walt Disney Pictures.
Bardzo chętnie ogłosiłbym, że wszystko poszło zgodnie z planem i studio odpowiedzialne za kształt naszego kolektywnego dzieciństwa stworzyło z tak wyjątkowej okazji coś naprawdę niepowtarzalnego. Niestety, nie mogę tego zrobić. Historia Ashy to jedna z najbardziej generycznych i nieciekawych opowieści z dotychczasowego repertuaru Disneya. Żyjąca w baśniowym Rosas dziewczyna odkrywa, że kolekcjonujący marzenia poddanych Magnifiko jest tak naprawdę nadętym bufonem, który nie kieruje się szczęściem mieszkańców, lecz osobistą korzyścią. Panująca w królestwie utopia jest jedynie powierzchowna, a władza, co wiadomo nie od dziś, deprawuje. Bohaterka postanawia wykraść znajdujące się w pracowni króla marzenia i oddać je prawowitym właścicielom – tak, aby sami mogli doprowadzić do ich spełnienia. Pomaga jej w tym grupa konspiratorów, obowiązkowy sidekick pod postacią gadającej kozy oraz tajemnicza, dysponująca kosmiczną mocą gwiazdka z nieba.
Naprawdę interesujący punkt wyjścia zostaje całkowicie zaprzepaszczony przez banalne rozwinięcie, w którym pierwsze skrzypce odgrywają, nieumotywowane fabularnie, siła piosenki i moc przyjaźni. Całość sprawia wrażenie pustej matrycy, w której autonomiczna, angażująca opowieść schodzi na drugi plan – najważniejsze jest bowiem upchnięcie w niespełna półtoragodzinnej projekcji jak największej liczby odniesień intertekstualnych do poprzednich dokonań studia. Seans Życzenia może okazać się więc prawdziwą gratką dla doświadczonych łowców easter eggów, dla reszty będzie to raczej przeciętne, niczym niewyróżniające się przeżycie filmowe – przetrawione i wydalone wraz z obowiązkową mieszanką rozwodnionej coli i popcornu. Oczy każdego odbiorcy przewrócą się jednak najpewniej przy dopchniętych buciorem dialogach na temat „bycia bambikiem”, „potrzeby stworzenia zwierzogrodu” czy „domykającego się kręgu życia” i mrugną o kilka razy za dużo, gdy trójwymiarowe zwierzęta wyskoczą z czeluści dwuwymiarowego, malowanego akwarelami lasu. W takich momentach Życzenie przestaje wyglądać jak świeżutka animacja prominentnego studia filmowego, a zaczyna przypominać słodko-gorzkie następstwa grupowego eksperymentu narkotykowego podczas seansu Królewny Śnieżki. Nikt się specjalnie nie dziwi, kiedy pokraczne kreatury przemawiają ludzkim głosem.
Tym, co w animacji Chrisa Bucka i Fawn Veerasunthorn nie zawodzi, są z całą pewnością piosenki. Tutaj Walt Disney Pictures prezentuje swój standardowy, bardzo wysoki poziom. Przez cały seans wyczekuje się właściwie tylko na kolejne partie śpiewane – to one uatrakcyjniają film, popychają akcję do przodu i umożliwiają nam wgląd w wątłą, ledwie zarysowaną psychologię postaci. Zdecydowanie najciekawsza jest pod tym względem scena okraszona piosenką Kto, jak nie ja?, podczas której główna bohaterka i antagonista wspólnie wyśpiewują swoją miłość do mieszkańców Rosas, stojąc naprzeciwko gigantycznego zbioru ich marzeń. Jak się później okazuje: bohaterka jest w swym uczuciu całkowicie szczera i bezinteresowna, bohater natomiast nieszczególnie, czemu zresztą daje wyraz w solowym numerze, zatytułowanym Gdzie wasza wdzięczność jest? – muzycznym ekwiwalencie powiedzenia “pycha kroczy przed upadkiem”.
Chciałbym wierzyć, że… a może raczej życzyłbym sobie, aby Życzenie było tak naprawdę sprytnie zamaskowaną, bezczelnie autoironiczną satyrą na korporacyjną chciwość kierującego firmą Boba Igera, który – samemu zarabiając rocznie kilkadziesiąt milionów dolarów – przyznał kilka tygodni temu, że żądania strajkujących scenarzystów są absurdalne i nierealistyczne. Stuletnie studio widziałoby się najchętniej w roli magicznej gwiazdki z nieba (ang. wishing star, jednego z najważniejszych symboli wizualnych Disneya), uniezwyklającej wszystko dookoła. W obecnej formie zdecydowanie bliżej mu jednak do złego króla Magnifiko – potężnego, obrzydliwie bogatego czarnoksiężnika, który sprawuje bezwzględną kontrolę nad marzeniami poddanych. Antagonista karmi swoje nadęte ego uwielbieniem, jakim darzą go mieszkańcy, w głębi duszy nazywając ich jednak motłochem i hołotą. Tak jak obecni włodarze Disneya, wprowadza w życie jedynie te projekty, które ocenia jako „bezpieczne”, ergo niezagrażające jego jednoosobowej hegemonii – te ryzykowne, bardziej odważne już na zawsze pozostaną w sferze niespełnienia.
Gdyby realizacja Życzenia była marzeniem jednego z bohaterów filmu, Magnifiko spełniłby je bez mrugnięcia okiem. Wszystko jest tutaj do bólu bezpieczne: od wyboru reżyserów Krainy lodu i Krainy lodu II, czyli dwóch najbardziej dochodowych animacji Disneya w historii, zaczynając, a na szkicowej fabule i tonie nawiązań intertekstualnych kończąc. Wygląda jednak na to, że strategia skrajnej minimalizacji ryzyka artystycznego odbije się firmie czkawką. Życzenie już jest najgorzej przyjętą animacją Disneya od lat – przewidywania box office’owe również nie powalają. Kosztujący prawie 200 milionów dolarów film w najlepszym wypadku ledwo się zwróci. Rozczarowani widzowie nie sprawią Myszce Miki wymarzonego prezentu urodzinowego. Oczyma wyobraźni widzę, jak prezes Disneya wychyla się właśnie z balkonu swojej wielopiętrowej wieży z kości słoniowej, aby zakrzyknąć w stronę nas – prostego, pozbawionego ambicji motłochu: Gdzie wasza wdzięczność jest?. Pycha kroczy przed upadkiem.