search
REKLAMA
Recenzje

ZWIERZĘTA AMERYKI. Kradzież w pogoni za wyjątkowością (OFF Camera)

Mikołaj Lewalski

1 maja 2019

REKLAMA

Dla czwórki głównych bohaterów Zwierząt Ameryki amerykański sen wiąże się z porzuceniem własnej unikatowości na rzecz banalnego życia na przedmieściach. Zaplanowana i przewidywalna przyszłość jawi im się jako pożegnanie szansy na ekscytujące doświadczenia nadające prawdziwą wartość egzystencji. Młodzi mężczyźni są rozczarowani nauką na uniwersytecie i poszukują wrażeń, które pozwolą im poczuć ich własną wyjątkowość. Kiedy więc pojawi się okazja na popełnienie potencjalnie bardzo zyskownego przestępstwa, ci zblazowani młodzieńcy nie będą się długo zastanawiać nad jej wykorzystaniem.

Ta materializuje się w formie wartych miliony książek, które są przechowywane w uniwersyteckiej bibliotece. Minimalny poziom zabezpieczeń i ogrom potencjalnego zarobku motywują Warrena i Spencera do zaplanowania brawurowego skoku. Kiedy okazuje się, że rzeczony napad będzie większym wyzwaniem, niż się wydawało, bohaterowie angażują do przedsięwzięcia kolejną dwójkę znajomych. Widzowi nie jest jednak dane obejrzeć młodzieżowej wersji Ocean’s Eleven, jako że cała ta historia wydarzyła się naprawdę. Ten fakt zostaje wykorzystany przez scenarzystę do zabawy narracją i wprowadzenia do niej prawdziwych uczestników tych wydarzeń. Ich udział determinuje sposób przedstawienia historii, a poszczególne sytuacje zostają ukazane inaczej w zależności od tego, kto w danej chwili o nich opowiada.

Ten zabieg wprowadza komizm do i tak zabawnej (do czasu) historii i pozwala na ukazanie autorefleksji bohaterów, która pojawiła się dopiero po całym zamieszaniu. Dzięki temu możemy zrozumieć, że za tym wszystkim stało coś więcej niż prosta żądza bogactwa, a postępowanie tych młodych ludzi było symptomem ich licznych frustracji. Wspólne planowanie napadu to nie tylko próba przeżycia przygody większej niż życie, lecz także tęsknota za poczuciem braterskiej solidarności. Świetne występy głównej czwórki aktorów (z naciskiem na Evana “Quicksilvera” Petersa i znanego z Zabicia świętego jelenia oraz Dunkierki Barry’ego Keoghana) pomagają sprzedać to wszystko widzowi w taki sposób, że będzie on sympatyzował z ich bohaterami i życzył im sukcesu w nielegalnym przecież procederze. Szkoda tylko, że spora umowność wynikająca z przeplatania scen fabularnych “gadającymi głowami” nie sprzyja budowaniu napięcia i pełnego zaangażowania widza w historię. Jednocześnie jednak wplecenie przemyśleń bohaterów oraz wprowadzenie dystansu do narracji wyróżnia Zwierzęta Ameryki na tle innych filmów o podobnej tematyce. Mamy tu punktowanie rozbieżności między różnymi wersjami zdarzeń, liczne nawiązania do klasyków gatunku i przytyki do typowego dla kina koloryzowania faktów – kojarzony wcześniej z dokumentem Bart Layton bawi się konwencją i tematyką swojego dzieła z niezwykłą lekkością. Większość filmu utrzymana jest w beztroskiej atmosferze naiwnego planowania pozornie dość niewinnego przestępstwa.

Początkowo lekki ton filmu z czasem jednak ustępuje pola powadze sytuacji, jaką jest napad. Obnażona zostaje naiwność i potencjalnie katastrofalna krótkowzroczność – popełnienie przestępstwa jest znacznie trudniejsze i bardziej złożone, niż mogłoby się wydawać. Reżyser i scenarzysta nie ukazują jednak bohaterów jako kompletnych idiotów, a zamiast tego pozwalają prawdziwym uczestnikom napadu podzielić się swoim punktem widzenia. Zarówno ich rozrzewnienie, jak i autokrytyka determinują sposób, w jaki zostają przedstawieni na ekranie.

To unikalny punkt widzenia i powiew świeżości w gatunku zdominowanym przez superfajnych cwaniaków i moralnych bankrutów, z którymi nie sposób się utożsamić. Błędy młodości i podejmowane wtedy nietrafne decyzje to coś, co zna każdy z nas, i to właśnie temu Zwierzęta Ameryki zawdzięczają swój uniwersalny wydźwięk.

REKLAMA