ZŁE WYCHOWANIE CAMERON POST. Sundance’owy antyklerykalizm
Pierwszy raz obejrzałem Złe wychowanie Cameron Post podczas festiwalu Transatlantyk w lipcu ubiegłego roku. Pamiętam, że film Akhavan raczej przypadł mi do gustu, ale daleko mi było do dzielenia się peanami na jego cześć. Kilka miesięcy później udało mi się załapać na seans Wymazać siebie – obrazu fabularnie bliźniaczego względem Złego wychowania Cameron Post. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak wiele udało się osiągnąć twórcom filmu z Chloë Grace Moretz w roli głównej.
Cameron nie miała łatwego startu w życiu. Jej rodzice zmarli, gdy była jeszcze bardzo młoda. Poznajemy ją już podczas pobytu u ciotki, która zajmuje się wychowaniem dziewczynki. Cameron, zapewne ze względu na życzenie krewniaczki, uczęszcza na zajęcia szkółki niedzielnej. To tam właśnie widzimy ją po raz pierwszy. Siedzi obok swojej najlepszej przyjaciółki i zdaje się pilnie słuchać słów prowadzącego. Szybko zostajemy jednak uświadomieni, że Cameron nie kieruje się w życiu przykazaniami ze szkółki niedzielnej. Jej najlepsza przyjaciółka odgrywa zaś w życiu nastolatki przede wszystkim rolę partnerki seksualnej. Dziewczyny z czasem poczynają sobie coraz śmielej i niestety w końcu zostają przyłapane podczas zbliżenia przez studniówkowego chłopaka Cameron. Zrozpaczona ciotka bohaterki decyduje się odesłać młodą krewną na terapię do Bożej Obietnicy – ośrodka, który zajmuje się „leczeniem” homoseksualizmu u młodych osób. Cały ten ciąg wydarzeń udało się Desiree Akhavan opowiedzieć niezwykle sprawnie, głównie za pomocą przyjemnych dla oka i ucha sekwencji montażowych. Zajęło jej to raptem osiem minut, po których na ekranie pojawia się plansza tytułowa oraz rozpoczyna właściwa akcja filmu, czyli pobyt Cameron w Bożej Obietnicy.
Do podobnego ośrodka trafia również Jared – główny bohater wspomnianego już na wstępie Wymazać siebie Joela Edgertona. Chłopak również rozczarował swoich opiekunów prawnych (w tym wypadku są to jednak rodzice, a nie ciotka) pociągiem seksualnym do osób tej samej płci. Na poziomie fabularnym Złe wychowanie Cameron Post oraz Wymazać siebie są więc nieomal identyczne. Różnice możemy jednak wyraźnie dostrzec, kiedy skupimy się na tym, jak oba filmy opowiadają o okropnym w gruncie rzeczy zjawisku ośrodków, których zadaniem jest „leczyć” homoseksualizm w imię Jezusa Chrystusa.
Tam, gdzie Akhavan jest subtelna i delikatna, tam Edgerton stara się uderzyć w widza jak najmocniej tylko się da. W jaki sposób? Chociażby korzystając w najbardziej dramatycznych momentach filmu ze slow motion. Owszem, Xavier Dolan okładający kolegę Biblią w spowolnionym tempie to z pewnością ciekawy widok, nie wiem jednak czy lepiej nie sprawdziłby się w produkcji stricte komediowej. Żadnego tak wymyślnego zabiegu formalnego (poza okazjonalnymi, lekkostrawnymi retrospekcjami) nie znajdziemy w Złym wychowaniu Cameron Post. Ruchy kamery są w dramacie Desiree Akhavan znacznie oszczędniejsze, a krytyka ultraradykalnego chrześcijańskiego środowiska dużo bardziej stonowana. Reżyserka nie demonizuje władz ośrodka tak mocno jak Edgerton. W Wymazać siebie placówka, do której trafił Jared, momentami przypominała nazistowski obóz koncentracyjny. Niesubordynowani rezydenci byli tam karani nieraz fizycznie i, o ile opiekuni prawni nie wyrazili ostrego sprzeciwu oraz chęci przerwania terapii, przebywali na terenie ośrodka aż do całkowitego „odzyskania zdrowia”.
Zupełnie inaczej sprawa ma się w Złym wychowaniu Cameron Post. Tutaj jedyną postacią przedstawioną w zupełnie negatywnym świetle jest kierowniczka Bożej Obietnicy – Lydia Marsh. Ani razu jednak żaden z „pacjentów” nie zostaje przez nią ani żadnego z jej podwładnych uderzony. Jedynym uzbrojeniem kobiety są surowy wyraz twarzy oraz słowna reprymenda. Część z podopiecznych ośrodka nauczyła się zresztą doskonale bronić przed tego typu atakami. Prym w tym aspekcie wiedzie dwójka najlepszych znajomych Cameron z Bożej Obietnicy – Jane Fonda (naprawdę tak się nazywa) oraz Adam. Chłopak i dziewczyna hołdują koncepcji tzw. cichego buntu. Nie sprzeciwiają się otwarcie żadnemu z pracowników ośrodka podczas zajęć. Zamiast tego starają się żyć po swojemu, na tyle oczywiście, na ile jest to możliwe w ramach pobytu w Bożej Obietnicy. Zakładają w pobliskim lesie plantację marihuany, której doglądają pod pozorem pieszych wycieczek – „sportu neutralnego płciowo”. Udane zbiory celebrują wspólną degustacją narkotyku oraz żartami na temat znienawidzonej kierowniczki i innych pracowników ośrodka. Metodą przetrwania dla tej dwójki nie jest więc tak jak w wielu innych przypadkach (chociażby Erin albo Helen) całkowita adaptacja, ale zdrowy dystans i ironia względem otaczającej ich rzeczywistości.
Podobną ścieżką decyduje się podążać podczas pobytu w Bożej Obietnicy Cameron, choć po drodze kilkukrotnie miewa momenty zwątpienia. Momenty zwątpienia miewają również sami pracownicy ośrodka. Jedną z najciekawszych postaci w Złym wychowaniu Cameron Post jest wielebny Rick, sportretowany przez Johna Gallaghera Jr. Mężczyzna jest jednym z nauczycieli prowadzących zajęcia w Bożej Obietnicy. Sam niegdyś był pogrążonym w grzechu homoseksualistą, jednakże dzięki pomocy znajomych udało mu się stłumić w sobie pożądanie do osób tej samej płci. Teraz pragnie wykorzystać nabyte przez lata doświadczenia i pomóc wyjść na prostą innym zagubionym duszom. Rick jest pełen dobrej energii oraz chęci do pracy. Widać ewidentnie, że naprawdę pragnie dla swoich podopiecznych jak najlepiej. Cały jego świat wali się jednak, gdy na terenie placówki dochodzi do przykrego incydentu. Wówczas miejsce ma zdecydowanie jedna z najmocniejszych scen w całym filmie, w której to Cameron atakuje Ricka gradem niewygodnych pytań. Postawiony pod ścianą wielebny nie jest w stanie znaleźć na żadne z nich sensownej odpowiedzi. Może tylko się rozpłakać, jednocześnie kręcąc głową i powtarzając niczym mantrę: „Tak mi przykro. Naprawdę strasznie mi przykro”. Okazuje się, że sam zasługuje na miano “zbłąkanej owieczki” bardziej niż niejeden jego podopieczny.
Złe wychowanie Cameron Post jest więc czymś znacznie więcej niż tylko prostą krytyką chrześcijańskich terapii konwersyjnych. To również opowieść o dorastaniu i trudnościach nieodłącznie związanych z tym procesem. Próbie odnalezienia się w nowym, pozornie tylko wyjątkowo nieprzyjaznym środowisku. Mądre, subtelne, momentami naprawdę zabawne kino, pełne celnych spostrzeżeń na temat relacji pomiędzy powoli wkraczającymi w dorosłość młodymi ludźmi.