Zabić bobra
W swoim najnowszym filmie Jan Jakub Kolski pokazuje życie-koszmar osoby, która do swojego “snu” wciąga innych. „Zabić bobra” zapowiada się intrygująco. I rzeczywiście, na początku forma i atmosfera filmu budzą duże nadzieje na mocny, wstrząsający obraz o zmasakrowanej przez wojnę psychice żołnierza, jednak gdy bohaterowie dochodzą do głosu i zaczynają walczyć z bobrami, zostajemy wytrąceni z powagi oraz tracimy poczucie autentyczności oglądanej historii.
Eryk, mało sympatycznie wyglądający mężczyzna, przyjeżdża do rodzinnej wsi, do swojego dawnego domu. Wybrał to miejsce, by ukryć się, chcąc w spokoju i tajemnicy przygotować się do wykonania pewnego zadania. Zachowanie bohatera oraz jego przygotowania wskazują na to, że jest żołnierzem, a jego misja ma polegać na odbiciu zakładnika. Akcja jest ściśle tajna, wiadomości od zleceniodawcy dotyczące misji są zaszyfrowane, zadanie wymaga treningu i planu.
Zachowanie Eryka i przygotowania do akcji w opuszczonym gospodarstwie wywołują w nas napięcie oraz niepewności, a wpływa na to fakt, że Eryk jest dosyć dziwny („skomplikowany”…) i cierpi na kilka przypadłości, które są wynikiem jego profesji. To nie ułatwia mu pracy, ale oczywiste jest, że bohater nie poddaje się tym dolegliwościom. Do tego dochodzi przeszkoda w postaci upartych i bezczelnych sublokatorów – nastolatki, która urządziła sobie kryjówkę na piętrze domu Eryka, oraz bobrów, które zadomowiły się w pobliskiej rzece, blokując jej przepływ. Główny bohater zieje nienawiścią do nieproszonych gości, którzy ingerują w jego przygotowania do akcji. Ta nienawiść daje początek znajomości głównego bohatera z nastoletnią Bezi, jak również z bobrami. Ale jak już ktoś gdzieś rzekł, a potem wielokrotnie to powtarzano – nienawiści i miłość dzieli cienka granica. I na tej popularnej mądrości bazuje reżyser w „Zabić bobra”.
Ostatnie dokonanie J. J. Kolskiego, które czekało na swoją premierę dwa lata, różni się stylem i klimatem od poprzednich obrazów reżysera. „Zabić bobra” to próba zagrania inną formą, odmiennym stylem. Jest to obraz mniej liryczny niż poprzednie filmy twórcy – mam tu na myśli subtelność, sielskość czy aurę ciepła, spokoju, jakie przywołują na myśl „Jasminum”, „Wenecja”, „Pornografia”. Tym razem miejsce akcji, historia, bohaterowie i skrywane przez nich tajemnice mają budzić niepokój, lęk. Wieś w „Zabić bobra” jest zdecydowanie mniej sielska, mniej urokliwa. Cisza, która tu panuje, jest straszna i dobijająca – zresztą to pierwsza uwaga głównego bohatera, która ma nas wprowadzić w klimat tej historii. Reżyser chce wstrząsnąć emocjami widzów, umieszczając sceny seksu z nastolatką, eksponując brutalne zachowania Eryka, przyglądając się okrutnej zemście, a to wszystko w ujęciach przywołujących na myśl pospolite podglądanie.
Mimo wspomnianej odmianie w kreowaniu filmowej rzeczywistości, mroczną, brutalną i niepokojącą historię J. J. Kolski zdobi kilkoma łagodniejszymi oraz subtelniejszymi ujęciami, które demonstrują radość życia i wspaniałości natury polskiej wsi. Z kolei kiczowatość oraz dziewczęcy styl Bezi stanowią kontrast do złowrogiej, poważnej postawy bohatera.
Nawet jeśli docenimy wkład pracy pary aktorów grających główne role – Eryka Lubosa (nagrodzony w Karlowych Warach) i debiutującej Agnieszki Pawełkiewicz, to jednak dialogi ich bohaterów (autorstwa J. J. Kolskiego) są kompromitująco słabe, wręcz śmieszne. Nie sposób wierzyć w to, co się widzi, słysząc słowa Eryka czy Bezi. Mimo starań aktorów, ich naturalistycznej grze, budowaniu napięcia między nimi, bohaterowie najzwyczajniej ośmieszają się wypowiadanymi tekstami, osłabiają to, co starają się zagrać ciałem, gestami, mimiką, i to stanowi druzgocący dla filmu skutek.
Wszystkie zabiegi reżysera, operatora (nagroda na Plus Camerimage), montażysty, które na początku budzą ciekawość, niepokój i cieszą oko, niestety, ale po zakończeniu filmu wydają się zbyt skomplikowane, zbyt wykoncypowane, a przede wszystkim tracą na swej powadze, ważności w obliczu fatalnych, sztucznych dialogów wywołujących śmiech oraz konsternację. A gdy zaczniemy domyślać się, na czym polega misja Eryka, słabnie klimat niepokoju i maleje chęć na zobaczenie rozwiązania, a przecież fakt domyślania się rozwiązania intrygi, świadomość zastosowanego schematu w filmie nie zawsze oznacza popsucie nam zabawy oraz atmosfery historii. Tutaj, niestety, tak się dzieje.
W dodatku tytułowa walka Eryka z bobrami, wydaje się nie żałosna, smutna czy symboliczna, ale śmieszna i płytka. Taki to film.