search
REKLAMA
Recenzje

WYSOKA DZIEWCZYNA. Netflix niskich lotów

Jan Dąbrowski

13 września 2019

REKLAMA

Nie jestem na bieżąco z filmami młodzieżowymi, ale wydaje mi się, że nie powinny być aż tak płytkie i banalne. Mam przynajmniej taką nadzieję. Wysoka dziewczyna zapowiadała się nieźle, jak niezbyt wymyślna, ale przyjemna produkcja o nastolatkach i ich problemach. Seriale Euforia i Stranger Things udowodniły ostatnio, że każda konwencja jest dobra, jeśli ma się pomysł i scenariusz. Wysoka dziewczyna to tylko około stu minut, a nie kilka godzin, więc tym bardziej był potencjał, by zabrać się za jeden problem i przedstawić go w skondensowanej, angażującej formie. Nie tym razem. Netflix zrobił to tak źle, że aż przykro patrzeć.

Tytułowa dziewczyna to Jodi (Ava Michelle). Wszystko z nią w porządku – jest zdrowa, sympatyczna i zdolna. Ma też dwójkę przyjaciół, z których jeden z nich jest w nią zapatrzony jak w obrazek. Niestety przez swój wysoki wzrost Jodi regularnie pada ofiarą żartów. Robi więc wszystko, żeby nie rzucać się w oczy – chodzi w płaskich butach, garbi się, unika spojrzeń innych. Od pierwszych scen jest przedstawiana jak dziwoląg i tak się czuje. Szansą na normalność może być nowy, bardzo wysoki uczeń ze Szwecji. Z czasem okazuje się, że nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Albo inaczej: wszystko idzie według schematu. Od linijki. Wysoka dziewczyna to ścisła czołówka najbardziej sztampowych produkcji na planecie. Od pierwszych scen wiadomo, jak się kończy, a odhaczanie kolejnych wydarzeń jest ekscytujące jak czytanie listy obecności na matematyce w poniedziałkowy poranek. Z tym że obowiązek szkolny musiał zostać spełniony, a oglądania Wysokiej dziewczyny można uniknąć. Argumenty przeciw są dwa, za to mocne.

Pierwsza sprawa: niesamowite, że w czasach, kiedy celebruje się ludzką różnorodność, mógł powstać film bazujący na wyśmiewaniu kogoś, bo jest wysoki. W dodatku wygląda to tak, jakby twórcy chcieli zrobić pouczający film o tym, że nikogo nie wolno dyskryminować, ale w taki sposób, żeby przy tym nie urazić żadnej grupy społecznej. Trochę za dużo tej asekuracji. Gdyby Jodi była: czarnoskóra/Żydówką/muzułmanką/chrześcijanką/aseksualna, temat dyskryminacji wiązałby się przynajmniej z rzeczywistymi, poważnymi problemami i mógłby zaangażować widza. Robiąc ze wzrostu bohaterki główny problem, twórcy zachowali się jak rodzice Jodi, którzy nieświadomie (i, rzecz jasna, w dobrej wierze) traktują ją jak dziwadło, a nie jak normalną dziewczynę. Poza tym – kto powyżej podstawówki wyśmiewa się z wysokich ludzi? Rozumiem, że film jest dla młodzieży, ale, do diabła, dlaczego bohaterowie muszą być aż tak stereotypowi? Klasowy błazen, szkolna piękność z wianuszkiem przydupasów, lokalne dziwadło, zagraniczny chłopak marzeń – naprawdę? Już Miłość pod jednym dachem była żenująco banalna, ale po Wysokiej dziewczynie zaczynam się zastanawiać, czy tych filmów nie generuje jakiś algorytm.

To po pierwsze. A druga sprawa – Wysoka dziewczyna jest jak slapstickowa scenka, którą najpierw ktoś nam pokazuje, a potem objaśnia, z czego mamy się śmiać. Prawie całość stuminutowego filmu okazuje się daremna, bo na końcu Jodi i tak musi wszystkim wyjaśnić przez mikrofon, że jest normalnym człowiekiem. Gorsze od tłumaczenia dowcipu może być tylko tłumaczenie puenty filmu. Wysoka dziewczyna to debiut scenarzysty Sama Wolfsona, któremu z całego serca życzę samych sukcesów, po prostu w innej branży. Najlepiej niezwiązanej z filmem. W żaden sposób. Jedyna fajna rzecz w Wysokiej dziewczynie to rozwiązanie zagadki ze skrzynką na mleko, której przyjaciel Jodi używa zamiast plecaka. Przez jakieś trzydzieści sekund wszystko działa tak, jak powinno. Niestety odradzam oglądanie całego filmu tylko dla tej sceny. Naprawdę nie warto. Zarówno wasze oczy, jak i mózgi skorzystają, jeśli zamiast tego utniecie sobie drzemkę.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA