WIKINGOWIE. Saga o Ludziach Północy
Rozdział 2: Królestwo Wessex
Pierwszy sezon Wikingów był doskonałym wprowadzeniem do historii o ludziach północy, ale seria druga umocniła mnie w przekonaniu, że to jeden z najwspanialszych seriali w dziejach. Autorem scenariuszy wszystkich dotychczasowych odcinków jest jeden człowiek, Michael Hirst. To dzięki jego wiedzy i kreatywności widzowie otrzymali produkt najwyższej jakości – spójny, klarowny, frapujący, błyskotliwy, ambitny i pomysłowy. Hirst zręcznie lawiruje między Anglią i Skandynawią, między chrześcijańskim królestwem a pogańską krainą, gdzie składa się ofiary z ludzi, by przypodobać się bogom. Seria druga to dziesięć znakomitych odcinków, które ogląda się z zapartym tchem, próbując rozgryźć bohaterów. Nie jest to łatwe, gdyż postacie są w większości nieprzewidywalne i skomplikowane, pochodzące z innego, odległego świata.
Wikingowie to lud wzbudzający ciekawość, zachowujący się prymitywnie i po barbarzyńsku, ale w gronie rodzinnym trzymający nerwy na wodzy. W VIII wieku jeszcze mało kto o nich słyszał, żyli sobie spokojnie na dalekiej północy, uprawiając ziemie i ucząc się wojennego rzemiosła. Nie mieli własnego pisma, czytali tylko znaki runiczne, obca im była literatura i malarstwo, zaś swoje dzieci uczyli na wojowników lub farmerów. Z pewnością istniał ktoś taki jak Ragnar Lodbrok, który przełamał niechęć swoich ziomków do bezkresnych wód oceanu. Udowodnił, że na zachodzie są łatwe do zdobycia krainy obfitujące w bogactwa. Zwrócił uwagę także na to, że skarbem jest dobra angielska ziemia, która może przynieść wiele owoców. A w trzecim sezonie może się przekona, że zima na tych terenach trwa krócej i jest mniej uciążliwa.
W pierwszej serii Normanowie zaatakowali Nortumbrię, w drugiej Wessex. Wciąż więc badają tereny Anglii, ale już nie chodzi tylko o to, by siać zamęt i spustoszenie. Chcą osiedlić się na tym terytorium, założyć własne państwo i w spokoju uprawiać ziemię. Jednak Anglicy to również naród ambitny, marzący o podbojach i hegemonii, dlatego nie oddadzą łatwo swoich gruntów. Chyba że zauważą w tym jakąś korzyść. Od dawien dawna istniała zasada coś za coś, więc jeśli ktoś oddaje swoją własność, to musi mieć w tym jakiś interes. Nie robi się jednak interesów ze słabeuszami, wobec tego zanim dojdzie do negocjacji, obie strony muszą zaprezentować swoje siły w walce na śmierć i życie. Tylko wykazując się odwagą w bitwie, można wzbudzić respekt u przeciwnika. Wikingowie są pewni zwycięstwa, w ogniu bitwy czują się doskonale, a przewagę uzyskują poprzez element zaskoczenia. Nie mogą sobie pozwolić nawet na chwilę wytchnienia, bo w trakcie tej chwili przeciwnik może zebrać liczną armię, która odeprze ich atak.
Ciekawie rozwiązano problem językowy. Wikingowie rozmawiają między sobą po angielsku, zaś językiem nordyckim posługują się tylko na angielskiej ziemi, aby było jasne, że pomiędzy tymi dwoma nacjami istnieje bariera. Jest ona stopniowo przełamywana, gdyż Ragnar uczy się angielskiego od porwanego mnicha. Stara się poznać także zwyczaje, kulturę i religię Anglików, tak jakby od początku miał zamiar z nimi rozmawiać, a nie walczyć. Król Egbert, władający Królestwem Wessexu, również wyraża zainteresowanie ludźmi północy. Widząc ich zawziętość w walce, wolałby zawiązać z nimi sojusz zamiast prowadzić wojnę, która mogłaby osłabić kraj. Wystarczy jedno uderzenie miecza, by sojusz został zerwany, a topór wojenny odkopany.
Ten serial pokazuje takie właśnie sytuacje, gdy na pierwszy rzut oka widać porozumienie między dwoma stronami, ale nie wydaje się ono zbyt mocne. Dotyczy to nie tylko międzynarodowych sporów, ale i konfliktów wewnętrznych. Zanim w IX wieku władcy Wessexu zjednoczyli angielskie państwa, kraj był podzielony na siedem królestw. Ten wczesnośredniowieczny okres w dziejach Anglii nazywany jest heptarchią. Bardzo dobrze, że twórcy serialu nie ograniczyli się tylko do opowieści o wikingach, ale zajęli się także mało znanym wycinkiem z anglosaskiej historii. Walki o władzę i supremację były obecne w wielu średniowiecznych królestwach. Sasi i Normanowie w wielu aspektach byli do siebie podobni.
Słowa uznania należy skierować do castingowców. Spośród nieopatrzonych twarzy wybrali tych, którzy zdołali uwierzytelnić bohaterów ze średniowiecznych podań. Ragnar Lodbrok w interpretacji Travisa Fimmela posiada cechy stanowczego i aroganckiego przywódcy, zuchwałego i agresywnego wikinga oraz ciekawskiego, lecz małomównego globtrotera. Widoczne w oczach podskórne szaleństwo budzi lęk i trwogę. Ten człowiek potrafi być łagodny dla rodziny i przyjaciół, natomiast dla zdrajców jest okrutny i mściwy. Nowe życie i ciekawe doświadczenia zyskują w drugiej odsłonie postacie drugoplanowe: Lagerta (Katheryn Winnick), Athelstan (George Blagden) i Rollo (Clive Standen). Warto przy okazji dodać, iż obok anglojęzycznych aktorów duże i bardzo udane role przypadły prawdziwym Skandynawom. Są to Gustaf Skarsgård, odtwórca roli Flokiego i Thorbjørn Harr, wcielający się w postać jarla Borga.
Widać, że budżet drugiej serii był znacznie wyższy niż poprzedniej. Zgromadzono na planie więcej statystów, zbudowano więcej okrętów, zrealizowano bardziej spektakularne bitwy. Zadbano też o warstwę obyczajową, aby wikingowie nie byli wyłącznie bezdusznymi rozbójnikami, lecz przede wszystkim ludźmi z krwi i kości. Bohaterowie przenoszą się od wyżynno-górzystych terenów Skandynawii do nizinnych i bogatych w zieleń obszarów na Wyspach Brytyjskich. Niestety, nie udało się nakręcić filmu wśród norweskich fiordów, jak początkowo planowano. Tylko Irlandia i Kanada użyczyły swoich plenerów. Michael Hirst z równą skutecznością co stworzeni przez niego bohaterowie dokonał gwałtownego podboju i zawładnął serialowym światem. Jego łódź wraz z niestrudzoną załogą popłynęła we właściwym kierunku, nie ulegając sztormom, docierając do wielu zakątków świata. Póki u sterów będzie stał ten kompetentny facet, jest duża szansa, że poziom serialu nie spadnie. I z tym pozytywnym nastawieniem należy poczekać na kontynuację, w której zobaczymy ponoć oblężenie Paryża.