UŚMIECHNIJ SIĘ 2. To zaszkodzi trasie! [RECENZJA]
Uśmiechnij się 2, czyli drugi pełnometrażowy film Parkera Finna, to kolejna świetnie odrobiona lekcja horroru, a do tego przekrojowy pokaz umiejętności reżysera, który nie tylko płynnie miesza tu gatunki i tonacje, ale także pokazuje, że świetnie sprawdzi się też w kręceniu… reklam i teledysków.
Nie będę zdradzać, w jaki sposób druga część powiązana jest fabularnie z „jedynką”, żeby nie psuć krwawej niespodzianki. Powiem za to, że główna oś fabuły dotyka tym razem młodej gwiazdki pop (kogoś na przecięciu Lady Gagi, Demi Lovato i Miley Cyrus), która przeżywa właśnie bardzo ciężki tydzień. Gdy na jej oczach w brutalny sposób ginie jej dealer, dziewczyna zaczyna bowiem coraz częściej widzieć rzeczy, które sprawiają, że niejednokrotnie będzie przerażona krzyczeć w głos.
„Smile 2” – „This is gonna affect the tour”
Cytat z tytułu tej recenzji zasłynął w połowie tego roku, po tym jak piosenkarz Justin Timberlake został złapany przez policję na jeździe po pijaku i tych słów miał użyć w rozmowie ze strażnikiem prawa, bojąc się, że aresztowanie zepsuje jego koncertowe plany. Słowa te nadają się też idealnie do określenia, przed jakim problemem staje Skye w trakcie trwania akcji filmu. Czy raczej – jej matka, która przejmuje się trasą koncertową utalentowanej córki bardziej niż ona sama. Rodzicielka bohaterki jest bowiem także jej menadżerką, prowadzącą karierę dziewczyny twardą ręką i niepozwalającą zaczerpnąć odpowiedniego oddechu. Nie słucha córki, gdy ta mówi, że nie jest jeszcze gotowa wrócić na scenę i zmuszać się do uśmiechu przed tysiącami fanów; widząc w niej jedynie „krowę sr*jącą hajsem”, co zresztą w niemal takich słowach padnie z ekranu.
W tym wątku dosadnie dostaje się bezwzględnym zasadom show-biznesu, chorej pogoni za pieniądzem oraz próbom sterowania losem dzieci dla własnych korzyści. Co jednak ważne – wątek gwiazdki pop pozwala też reżyserowi na umieszczenie w filmie sekwencji z sesji zdjęciowych (gdzie sam Parker Finn wciela się zresztą w rolę fotografa!) oraz fragmentów przygotowań do koncertu, utrzymanych w stylistyce teledysku. Niezmiernie zabawny jest też wszechobecny product placement – jak gdyby reżyser chciał pokazać swoim filmem, że potrafi kręcić też wysokiej jakości reklamy i rozbuchane teledyski. A przynajmniej ja w ten sposób czytam tak długie sceny, pokazujące sesje zdjęciowe czy próby koncertowe, jako momenty oddechu od krwawych scen i niepokojących wizji.
„Smile 2” – RECENZJA. #CreepyVibes
Parker Finn testuje swoim drugim filmem sposoby budowania napięcia oraz długość oddziaływania kolejnej szokującej sceny. Niejednokrotnie bowiem nieco zbyt długo przeciąga poszczególne sekwencje, przez co niektóre rozwiązań i jump-scare’y da się przewidzieć z dużym wyprzedzeniem. ALE, co ważne, nie sprawia to jednak, że działają one mniej. Wydaje się wręcz, jak gdyby twórca celowo pokazywał, iż wie, że my wiemy o zasadach horroru, więc celowo wydłużał większość sekwencji, żeby móc mocniej się nimi napawać, razem z widzami. To, że reżyser doskonale wie, co działa na ekranie, pięknie pokazuje kilkusekundowa scenka stanowiąca przebitkę ważnej rozmowy w klubie, gdy w ilustracyjny sposób pokazuje śmierć jednej z ofiar.
Krwawe momenty to jednak niejedyne wywołujące ciarki sceny w filmie. Wiele sekwencji jest przepięknie niepokojąco creepy, czym wywołują dyskomfort. W Uśmiechnij się 2 dostajemy nawet niejaki remiks najlepszej sceny części pierwszej. Tej, w której bohaterka, stojąc we własnej kuchni, w rogu pokoju widzi ukrytą w cieniu sylwetkę, która stoi i jedynie patrzy się do przodu. Jak demon paraliżu sennego, który niemo obserwuje swoją ofiarę. Sama obecność postaci i czucie na sobie jej wzroku przeraża. Tym razem podobny fenomen oglądamy wraz z bohaterką na ekranie telefonu komórkowego. Jedna z ofiar nagrała bowiem róg swojej kuchni, próbując udowodnić sobie i innym, że nie zwariowała i że to, co widzi, nie dzieje się tylko w jej głowie. Sekwencja działa, bo powoli przyciąga naszą uwagę i pozwala mocniej zanurzyć się w umyśle ofiary.
Moment ten stanowi dodatkowo intrygujący komentarz do dzisiejszej kultury przeżywania wszystkiego przez pryzmat/filtr telefonu komórkowego. Przedmiot, który stał się czymś w rodzaju kocyka ochronnego, jak i narzędziem pomagającym nam zrozumieć/oswoić otaczającą rzeczywistość. (Nie umyka też mojej uwadze zabawność faktu, że ten tekst również kończę na komórce).
„Uśmiechnij się 2” – (U)śmiech na wagę złota
Druga część horrorowej serii to film dobrze zagrany. Wszyscy aktorzy świetnie grają narastające przerażenie, a główna bohaterka w osobie Naomi Scott, próbuje zdobyć status tegorocznej Scream Queen, dwojąc się i trojąc, by pokazać odmienne stany lękowe Skye i różnicować jej okrzyki przerażenia wraz z narastaniem okropieństw, które dzieją się wokół niej. Mimo że z bohaterką sympatyzujemy nieco mniej niż z centralną postacią „jedynki”, chętnie towarzyszymy jej w wyprawie do ponownego stania się dobrym człowiekiem, który potrafi sterować własnym losem, właśnie dzięki temu, że Scott trzyma swoją postać w ryzach.
Dobry jest Lukas Gage, który może pokazać narastające szaleństwo swojego bohatera, a Ray Nicholson, syn słynnego Jacka, pięknie wywołuje dyskomfort jedynie mimiką oraz niepokojącym spojrzeniem. Świetna jest też Rosemarie DeWitt jako matka bohaterki, która może tu w jednej sekwencji pięknie szarżować i telenowelowo się zagrywać, cudnie bawiąc się konwencją i mieszając soap operę z krwawą rozrywką. Dzięki temu scena w szpitalu jest jak połączenie Desperate Housewives z Hereditary. Dziedzictwo.
Uśmiechnij się 2 to bowiem momentami film piekielnie zabawny, pokazujący absurdalność pewnych sytuacji i kuriozalnych wymian zdań. Mój ulubiony moment to ucieczka ze szpitala i rozmowa na ulicy, które sprawiły, że wybuchnąłem gromkim śmiechem i upewniłem się w tym, iż w tym filmowym szaleństwie jest metoda.
„Uśmiechnij się 2” – oceniamy sequel świetnego horroru Parkera Finna
Sequel hitu sprzed dwóch lat to film, który w ciekawy sposób poszerza motywy znane z pierwszej części i zdecydowanie otwiera świat na dalszą różnorodność tematyczną. Rozwija tzw. lore, ale umiejętnie unika dawania definitywnych odpowiedzi, wiedząc, że to niepewność i tajemnica potrafią wywołać największy niepokój.
Równocześnie w nowym filmie reżyser korzysta z rozwiązań z innych gatunków, czy nawet form filmowych, by poszerzyć swoją opowieść i pokazać, że horror jest w stanie spiąć nawet najbardziej nieprzystające do siebie elementy. Twórca tak często zmienia biegi i spojrzenia, że momentami można wręcz dostać oczopląsu, ale ten zaskakujący miks nadal potrafi utrzymać w ryzach i wywoływać odpowiednie emocje, stale ciągnąc za odpowiednie struny.
Żart i groteska łączą się tu z powagą i grozą, tworząc mieszankę, którą łyka się niczym młody pelikan. Czy jak bohaterka butelki wody, które w ramach terapii uzależnień często i gęsto wypija duszkiem. Pierwszy film jest wprawdzie lepszy, ale Smile 2 w piękny sposób poszerza możliwości prezentowanej historii i potrafi przynieść bardzo dużo zabawy. Jest krwawo, jest creepy, bywa zabawnie – na Halloween jak znalazł.
Tymek Osoba