U-571
Praktycznie wszystkie lepsze sceny plus ekspresowe streszczenie fabuły można zobaczyć w trailerze reklamującym film. Podczas seansu nie odkrywamy niczego, co podczas owej reklamówki nie zostałoby powiedziane bądź pokazane…
Załoga amerykańskiego okrętu podwodnego S33 ma za zadanie udawać “szwabskiego” U-Boota zaopatrzeniowego w celu przejęcia z pokładu uszkodzonego niemieckiego okrętu maszyny szyfrującej “Enigma”. Wszystko idzie zgodnie z planem, dzielni Amerykanie przejmują uszkodzony okręt, zdobywają “Enigmę” i chcą wracać na swój okręt, gdy nagle zatapia go torpeda… Pozostali przy życiu Amerykanie, na czele z kapitanem Tylerem (Matthew McConaughey), starym wilkiem morskim, który przeżył atak min głębinowych podczas pierwszej wojny światowej (w tej roli Harvey Keitel), oraz pół Niemcem (Jon Bon Jovi) i kilkoma innymi marynarzami muszą na pokładzie uszkodzonego niemieckiego U-Boota walczyć o życie…
Zaczęło się świetnie, ciekawa fabuła, akcja trzymająca w napięciu, rewelacyjne zdjęcia pojedynku między okrętami podwodnymi, postacie z charakterami, dobre aktorstwo… nic nie zapowiadało tego, że podczas drugiej połowy filmu z ekranu powieje nudą!
Podobne wpisy
Praktycznie wszystkie lepsze sceny plus ekspresowe streszczenie fabuły można zobaczyć w trailerze reklamującym film. Podczas seansu nie odkrywamy niczego, co podczas owej reklamówki nie zostałoby powiedziane bądź pokazane… a szkoda. Temat był naprawdę świetny, aktorzy ciekawie i trafnie dobrani i mógł z tego powstać przebój na miarę chociażby Polowania na Czerwony Październik Johna McTiernana. Jak się jednak okazuje, ani dramatyzmem akcji, ani efektami specjalnymi nie dorasta Październikowi… do pięt. Tematyką, U-571 przypomina nieco Das Boot (z niezapomnianym motywem muzycznym) Wolfganga Petersena. W obydwu obrazach mamy do czynienia z uszkodzonym okrętem podwodnym walczącym o przetrwanie na wrogich wodach. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Nie powinienem chyba dalej porównywać U-571 do Das Boot, gdyż obraża to drugi tytuł.
W U-571 jest oczywiście kilka dobrych momentów (na przykład scena zatonięcia amerykańskiej łodzi), ale nie pozwólmy “aby plusy przesłoniły nam minusy”. Film Jonathana Mostowa nie daje takiego kopa emocjonalnego jak Polowanie na Czerwony Październik, nie jest też kinem ambitnym na miarę Okrętu. Można go raczej porównać do Karmazynowego przypływu Tony’ego Scotta. Po prostu kolejny przeciętny film, po którego obejrzeniu po prostu wychodzimy z kina, myśląc tylko o jak najszybszym powrocie do domu, nic więcej.
A szkoda…
Tekst z archiwum film.org.pl.