THE SON OF SAUL – wybitne (!) dzieło w konkursie CANNES 2015
Nie znam wszystkich filmów wojennych. II Wojna Światowa miała swoją realizację w każdym możliwym medium – jej obrazy atakują nas z każdej strony. Współczesne gry wideo pozwoliły praktycznie w niej uczestniczyć, cierpieć w jej trakcie. Wielość perspektyw na tą globalną tragedię jest niewyczerpana, a kolejne pokolenia przepracowują tę traumę, wracają do wydarzeń sprzed dekad. Mimo ogromu narracji i setek relacji z każdej linii frontu ciągle istnieją obszary pozbawione własnej historii.
[quote]The son of Saul wypełnia pewną lukę. To film przerażający i prawdziwie bolesny. Jest wyjątkowym spojrzeniem na Holocaust.[/quote]
Kino potrzebowało takiego głosu. Prawdopodobnie będzie to jeden z najważniejszych filmów tegorocznego festiwalu w Cannes. Nie zdziwię się jeśli wyjedzie z festiwalu z główną nagrodą.
Od samego początku jesteśmy wrzuceni do przedsionka komory gazowej. Szaweł (Geza Rohrig) jest Węgrem żydowskiego pochodzenia. Odpowiedzialny jest za odbieranie transportów, przeszukiwanie ubrań i wynoszenie zwłok. Mechanicznie wykonuje kolejne czynności, już prawdopodobnie zapomniał kim był przed wojną. W jego oczach nie ma już iskierki życia. Szaweł przeważnie milczy, z każdym dniem umiera. Nauczył się jednak balansować na tej delikatnej granicy, po której kroczą wszyscy więźniowie nazistowskich obozów koncentracyjnych. Szaweł przywykł do spoglądania w przepaść. Poznamy go w momencie, gdy akurat będzie potrafił spojrzeć w górę. Gdy w jego życiu pojawi się nowy cel, gdy będzie starał się sporostać nieosiągalnemu wyzwaniu.
Główny bohater przy wynoszeniu zamordowanych z komory gazowej znajduje ciało kilkuletniego chłopca. To ponoć jego syn. Bardzo mocno w to wierzy, choć nam-widzom nie będzie dane zweryfikować czy to prawda. Szawłem zaczyna kierować silniejszy od niego impuls. Chce mianowicie dokonać tradycyjnego pochówku swojego syna. Planuje wynieść go z terenu obozu i przy obecności rabina zakopać w ziemi. Akcja The son of Saul zamyka się zaledwie w kilku dniach i opowiada o próbach tego dokonania. Determinacja i upór Szawła popychają nas przez kolejne miejsca, w wręcz fizycznie wyczerpujący sposób oddają koszmar obozu. Oczywiście Shoah to temat wyeksploatowany, obecny chyba na polu każdego filmowego gatunku i konwencji.
[quote]Niesamowite jest właśnie to, że od strony formalnej film Laszlo Nemesa wydaje się być propozycją nowatorską i odkrywczą. Również niebanalną i wymagającą uwagi. Te kino najwyższej rangi.[/quote]
The son of Saul jest konsekwetnie utrzymany w pierwszosobowej narracji. Całość przedstawiona jest perspektywy jednostki. Reżyserzy kina wojennego najczęściej starają się oddać ogromny zasięg starć i tragedii. Korzystają z planów totalnych, budują swoje opowieści wprowadzając wiele wątków, pokazują ofiary jako zbiorowości, tak samo ich katów. Daleki jestem od radykalnej opinii, że The son of Saul wytycza nieznane dotąd ścieżki. W kinie tego gatunku odnajdziemy reżyserskie patenty wykorzystane przez Nemesa, ale jestem pewien, że nigdzie z taką ich intensywnością.
Laszlo Nemes całkowicie zrezygnował z efektownych ujęć ogólnych. Kamera w zdecydowanej większości czasu znajduje się blisko za plecami Szawła. Tylko jego postać oglądamy w pełnej ostrości, drugi i trzeci plan są rozmyte. Tak jakby główny bohater starał się wyprzeć ze świadomości otaczające go zbrodnie. Skoncentrowany jest tylko na sobie, na tym by przetrwać. Efekt subiektywizacji wzmacnia format obrazu. Nemes nakręcił The son of Saul w proporcjach 4:3, które doskonale oddają naturę Szawła. Ponadto doskonale korespondują z introwertyczną, skupioną na jednostce narracją.
The son of Saul to niewątpliwie dzieło wybitne. Może nie do końca przełomowe, ale na pewno otwierające nowy rozdział w historii filmowej refleksji nad Holocaustem. Wojenne piekło rozsadza ekran. Ograniczona perspektywa nie tłumi obecnego wokół bestialstwa, ale potęguje naszą wobec niego bezradność. Pozostaje nam jedynie patrzeć.
Wielkie kino.