search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

The Bling Ring (dyskusja prosto z Cannes)

REDAKCJA

17 maja 2013

REKLAMA

Karol Baluta: Filipie, gdybyś miał taką możliwość, do domu którego „celebryty” bys się włamał? 😉

Filip Jalowski: Jeśli chodzi o polskie podwórko to prawdopodobnie do domu Mentala. Jeśli włam wiązałby się z wycieczką zagraniczną to dom Paris Hilton wydawał się być całkiem w porządku. W szczególności, gdy Emma Watson oraz reszta ekipy odkryła pokój klubowy oraz pewien metalowy rekwizyt. Przypomnisz o co dokładnie chodzilo? 😉

K: Chodziło oczywiście o rurę do tańca, z której to bohaterki filmu (z Emmą Watson na czele) tak chętnie skorzystały. A tańczenie na ekskluzywnej rurze Paris Hilton to nie jedyne z ich przewinień. W końcu dziewczyny – plus jeden zagubiony, biedny i niewinny chłopak – włamują się do domów celebrytów, kradną ich kosztowne rzeczy, czasem nawet wracając w jedno miejsce więcej niż raz! Jak myślisz, co w historii zagubionej jankeskiej młodzieży najbardziej zaintrygowało Sofię Coppolę?

F: Coppola zaczęła myśleć nad nakręceniem filmu w momencie, kiedy w jej ręce wpadł jeden z numerów „Vanity Fair”. W artykule pojawił się tekst dotyczący dzieciaków tworzących grupę, o której mowa w tytule filmu. Źródło inspiracji jest według mnie dosyć znaczące. Grupa młodych ludzi okrada celebrytów i nagle sama staje się celebrytami. Tytuł artykułu brzmi „Podejrzani nosili Louboutins”. Nic o przestępstwie – wzrok przyciąga znana marka, czyli ten element, który stał się jednym z centralnych punktów życia bohaterek filmu. Co Coppola sądzi na temat tego całego szaleństwa?

K: Zdecydowanie ją bawi! Film jest przepełniony humorem wypływającym z absurdalności sytuacji i bezmyślności nastolatków. Bo pomyśl tylko: jak płytką wyobraźnię musi mieć osoba, która wrzuca na fejsbuka zdjęcia z domów, do któryś się włamuje, na dodatek w biżuterii i ubraniach, które zamierza ukraść? Coppola próbuje jednak zrozumieć swoich bohaterów, wychowanych na marzeniach o choćby cieniu sławy. A przecież przebywanie w domu celebryty ma w sobie coś magicznego i przyciągającego; to zaproszenie do świata na co dzień niedostępnego, który ogląda się zwykle z ekranu telewizora, kolorowych czasopism, Pudelków…

F: Dokładnie, z jednej strony to zabawne, bo nie sposób nie uśmiechnąć się w momencie, gdy do zaplanowania przestępstwa wystarcza rzeczony Pudelek i mapa google. Istnieje jednak i druga strona medalu, która w filmie Coppoli ukryta jest pod płaszczykiem ironii. Mówisz o „marzeniu o choćby cieniu slawy” – jak dla mnie to zbyt słabe słowa. Sława, blichtr, tytułowy „bling” staje się dla dzieciaków i ich rodziców celem ostatecznym. Sposób jej osiągnięcia nie jest ważny. Sprawdza się stare przysłowie, w świecie celebrytów wciąż niezwykle aktualne – „nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili”.

K: Reżyserce świetnie udało się ująć ten niezwykły paradoks sławy i pociąg do sukcesu. No bo patrz: niby jesteśmy tym światem oburzeni i zniesmaczeni, ale przecież jesteśmy tu w Cannes, marzymy o spotkaniu gwiazd kina i okazji do dobrych fotek, no i wypatrujemy Emmy Watson na czerwonym dywanie. Uważam zresztą, że Coppola wykazała się niezłym wyrachowaniem, zatrudniając do roli zepsutej pragnieniem slawy nastolatki gwiazdę formatu Watson. Dla samej aktorki też musiało to być oczyszczające doświadczenie, bo patrząc na reakcje jakie wywołuje w Cannes (i zapewne wszędzie, gdzie się pojawi) musi doskonale wiedzieć, jak czuje się prawdziwy celebryta.

F: Twarz Watson przed seansem oraz w trakcie krótkich chwil po konferencji zdradzała rzeczywiście bardzo wiele. O ile Farmiga i reszta debiutujących aktorek jeszcze się tą sławą bawi, z ich ust nie znikają uśmiechy, o tyle u Watson wyraźnie widać już zmęczenie. Ta rola jest dosłownie napisana pod Watson. Jej bohaterka jest sobą jedynie w zaciszu sypialni, w której śpi razem z siostrą. Poza drzwiami nieustannie ma na sobie maskę. Gra przed rodzicami, gra przed przyjaciółkami, gra przed policją oraz mediami, które rzucają się na sprawę „Bling Ring” z taką samą łapczywością, z jaką bohaterki filmu wyciągają ręce po markowe gadżety.

K: Bez wątpienia jednak pozostali młodzi aktorzy również radzą sobie świetnie na ekranie. Taissa Farmiga po bardzo udanej roli w „American Horror Story” po raz kolejny udowadnia, że talentem dorównuje starszej siostrze. Wrażenie robią też debiutanci – Israel Broussard w roli jedynego chłopaka w ekipie „The Bling Ring”, stłamszonego, niedowartościowanego ale zarazem posiadającego jakieś wyrzuty sumienia wypada wyjątkowo przekonująco, świetnie ukazując kolejne przemiany bohatera. Podobnie Katie Chang, która w roli przywódczyni grupy jest naprawdę znakomita, pełna charyzmy, szalona i entuzjastyczna, ale zarazem chłodna i zdystansowana. To chyba najlepsze aktorskie odkrycie Coppoli od czasów, kiedy przypomniała światu, że Bill Murray może grać role dramatyczne…

F: Coppola po raz kolejny udowadnia, że potrafi znakomicie poprowadzić swoich aktorów. „The Bling Ring” to porządny, dobrze zrealizowany, zagrany i, co najważniejsze, przemyślany kawałek kina. Patrzy się na niego z taką samą przyjemnością, jak na odtwórczynie ról głównych. Ja „nową Coppolę” gorąco polecam.

K: Na mnie również nowy film Sophii zrobił dobre wrażenie, głownie za sprawą celnych obserwacji względem mediów, współczsesnej młodzieży i ich rodzin oraz całego tego celebryckiego szału. Coppoli udało się wycisnąć calkiem sporo z tego materiału, prowadzi film sprawną ręką i po raz kolejny udowadnia, że ma talent do pisania zabawnych, przewrotnych dialogów. „The Bling Ring” moim zdaniem nie wytycza nowych ścieżek w karierze reżyserki, ale udowadnia jej wszechstronność i autorską drapieżność. Zdecydowanie warto zobaczyć jej najnowszy film, bo to znakomita odtrutka na świat tabloidów, reality shows i szalonych całonocnych imprez.

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA