SWEET GIRL. Typowy film z Liamem Neesonem, tyle że z Jasonem Momoą
Oglądając Sweet Girl, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że zamiast Jasona Momoy, który gra tu jedną z dwóch głównych ról, powinien tu występować Liam Neeson. Bo najnowsza pełnometrażowa produkcja Netfliksa to klasyczny, niskobudżetowy film akcji, których słynny aktor z Ulsteru robi dziś na pęczki: niemal zupełnie samotny bohater (bo często ma jakiegoś pomocnika/pomocniczkę) w walce ze „złą siłą”, nierzadko skorumpowaną. W Sweet Girl główny bohater Ray Cooper robi właśnie to: występuje przeciwko potężnemu koncernowi farmaceutycznemu, przez który stracił żonę.
To oczywiście duże uproszczenie – w rzeczywistości Ray stracił chorą na raka żonę ze względu na działania korporacji BioPrime, która dzięki swoim wpływom zablokowała wprowadzenie na rynek konkurencyjnej i znacznie tańszej kuracji antynowotworowej. Po śmierci Amandy Cooper (znana z innej netfliksowej produkcji, 6 Underground, Adria Arjona w niewielkiej roli) jej mąż i córka Rachel (Isabela Merced) długo nie mogą się otrząsnąć, a Ray odreagowuje to poprzez planowanie zemsty na BioPrime. Gdy wreszcie plany zamienia w czyny, on i jego córka muszą uciekać nie tylko przed odwetem ze strony potężnej korporacji farmaceutycznej, ale i stróżami prawa. Ich ucieczka zajmuje mniej więcej połowę metrażu Sweet Girl i stanowi wszystko, czego moglibyśmy oczekiwać od „liamneesonowskiego” kina akcji, a przede wszystkim sporo scen walki, w których bohater zazwyczaj osiąga okupione sporym uszczerbkiem na zdrowiu zwycięstwa. W pewnym momencie w Sweet Girl dochodzi jednak do pewnego psychologicznego twistu, który wielu widzom może się nie spodobać. Dość powiedzieć, że następuje zmiana akcentów narracyjnych, przez co historia sporo traci na wiarygodności.
Reżyser Sweet Girl, Brian Andrew Mendoza, to debiutant za kamerą, ale na branży się zna – w końcu wyprodukował inne tytuły z Jasonem Momoą, film Braven i serial Frontier, nie dziwi więc, że to właśnie tego aktora wybrał do głównej roli w swoim reżyserskim debiucie. I obaj, jak na standardy mało wymagającego kina akcji, wywiązują się ze swoich zadań poprawnie. Momoa efektownie korzysta ze swoich mięśni, pięści i tubalnego głosu, ale czasami nieco brakuje mu oczekiwanej od gwiazdy kina akcji charyzmy, Mendoza zaś reżyseruje w zadowalający, choć niezbyt dynamiczny sposób. Efektem jest akcyjniak, jakich widzieliśmy nie tyle dziesiątki, co setki – wiele tego typu filmów przez lata trafiało bezpośrednio na rynek wideo i VOD, gdzie słuch po nich ginął. Sweet Girl ma tę przewagę, że stoi za nim najpotężniejsza platforma producencko-streamingowa naszych czasów, co zapewni filmowi Mendozy wielomilionową widownię. Jednego jednak nawet Netflix nie zagwarantuje – dłuższej obecności w pamięci widzów.
Jason Momoa firmuje Sweet Girl swoim nazwiskiem i aparycją półboga, ale jak równy z równym walczy z nim o widza młoda wilczyca, Isabela Merced, rocznik 2001. Znana z przygodowej Dory i Miasta Złota czy komedii familijnej Rodzina od zaraz, gdzie pokazywała buntowniczy pazur, Merced coraz śmielej poczyna sobie w świecie filmu – jest nie tylko wyjątkowo urodziwa, ale i charyzmatyczna oraz utalentowana. W Sweet Girl pokazuje to bardzo wyraźnie i zasługuje na wysoką ocenę za swój aktorski wysiłek, który jednak zostaje częściowo zniweczony przez kuriozalny niekiedy scenariusz. Im bliżej finału, tym trudniej uwierzyć w rozwiązania zastosowane w niektórych scenach – choć waleczność Rachel Cooper nie jest czymś absolutnie niewiarygodnym, część dokonań powierzonych jej przez scenarzystów zakrawa na absurd. Bez wątpienia cierpi na tym autentyzm postaci Rachel, która przez większość filmu jawi się jako wyjątkowo rezolutna i zdeterminowana nastolatka.
Mam wrażenie, że coraz częściej mam okazję mówić i pisać podobne słowa, ale Sweet Girl to naprawdę jeszcze jeden przeciętny film w portfolio Netfliksa. Wydaje się, że streamingowy potentat chce produkować dokładnie takie tytuły – poprawne, niewyróżniające się, stanowiące idealne wypełniacze czasu dla niewymagającego widza.
Bo przecież łatwiej stworzyć kolejny sztampowy film akcji, niż spróbować dokonać czegoś przełomowego i ponieść porażkę, prawda?