search
REKLAMA
Archiwum

STOSUNKI MIĘDZYMIASTOWE (2010)

Karol Barzowski

16 grudnia 2017

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Chęć zadowolenia wszystkich i zrobienia filmu na zasadzie „dla każdego coś miłego” rzadko okazuje się być dobrym pomysłem. Zamiast złotego środka, dostajemy wtedy wydmuszkę. Film, który tylko udaje, że jest „jakiś”, film będący zlepkiem stylów i konwecji, niesatysfakcjonujący ostatecznie nikogo. Ze Stosunkami międzymiastowymi jest chyba jednak inaczej. Ta komedia rzeczywiście ma szansę spodobać się każdemu, bez względu na płeć, wiek, wykształcenie itd. To takie zgrabne połączenie humoru Kac Vegas albo komedii Judda Apatowa z romantyczną otoczką, do jakiej przyzwyczaiły nas hity z Meg Ryan czy Sandrą Bullock. Bywa w tym filmie śmiesznie, bywa słodko, ostro, gorzko… A nie czuć w tym żadnej fałszywej nuty.

Wybierając się do kina na romantyczną komedię, chcemy po prostu miło spędzić czas. Odprężyć się, uśmiechnąć, poprawić sobie nastrój. Wielkich oczekiwań nie mamy. Jednak gdy wyczuwamy w tym wszystkim fałsz, gdy wydaje nam się, że to, co oglądamy na ekranie, robione jest pod przymusem, na siłę, odprężyć się jest oczywiście trudno. Zamiast lekkiej komedii, mamy wtedy do czynienia z ciężkawą farsą. I, niestety, mimo że wybór wśród kom-romów jest naprawdę szeroki, trudno znaleźć choć kilka tytułów, które wywoływałyby te wszystkie pozytywne emocje. Zdarzają się jednak wyjątki. Czy Stosunki międzymiastowe to właśnie jeden z nich? Moim zdaniem tak. Film niby niepozorny, wydawać by się mogło, że wręcz typowy. Ale jednak inny… Szkoda byłoby przegapić taką perełkę.

Rzecz dzieje się w Nowym Jorku. 31-letnia singielka Erin (Drew Barrymore) kończy staż w jednej z tamtejszych redakcji. Garrett (Justin Long), pracownik wytwórni płytowej, został właśnie rzucony przez dziewczynę. Pewnego wieczora spotykają się w barze przy, uwielbianym przez obojga, automacie do gier. Zaczynają się umawiać, lubią swoje towarzystwo, ale Erin wraz z końcem wakacji musi wrócić do San Francisco. Oboje zdają więc sobie sprawę, że to tylko „na chwilę”, wakacyjny romansik i nic więcej. Gdy jednak nadchodzi dzień rozstania, czują, że nie mogą tak po prostu o sobie zapomnieć. Decydują się na związek na odległość.

Jasne, decyzja ta stanie się przyczynkiem do wielu zabawnych sytuacji. Ale pomiędzy jednym a drugim wybuchem śmiechu, znajdzie się też miejsce na rzeczy trochę poważniejsze. W końcu związki na odległość to sprawa coraz powszechniejsza – obecne czasy bardzo im sprzyjają. Ale żaden e-mail, skype czy super-tania rozmowa przez komórkę nie zastąpi bliskości. I każdy, kto próbował utrzymać związek z osobą oddaloną o tysiące kilometrów wie, że jest to sprawa niezwykle trudna. Wszyscy, którzy doświadczyli tego na własnej skórze, będą mogli w Erin i Garetcie zobaczyć siebie samych. Bo ta para to tacy zwyczajni, młodzi ludzie. Chcieliby polecieć na święta do swojej drugiej połówki, ale bilety na samolot są w tym czasie za drogie. Chcieliby przenieść się do innego miasta, ale kończą studia lub wskutek kryzysu nie mogą znaleźć żadnej pracy, a w końcu trzeba z czegoś żyć. I tak dalej, i tym podobne. Choć to niby „tylko” komedia, trudno jej odmówić dużego ładunku życiowości. Sytuacje, w jakich znajdują się główni bohaterowie, spotykają mnie, ciebie, jego i ją. Brakuje im pieniędzy, nie mają własnego mieszkania, nie robią tego, o czym marzą, tylko to, co muszą, jak Erin, która spłaca studia, pracując jako kelnerka. W polskiej komedii romantycznej dwudziestokilkulatkowie mają przecież przestronne apartamenty, markowe ciuchy i świetne samochody…

Nawet ten Nowy Jork, w którym dzieje się spora część akcji, nie jest wcale taki pocztówkowy. Bardziej nowojorska była już chyba Warszawa z Tylko mnie kochaj. W Stosunkach międzymiastowych zamiast lodowiska przy Rockefeller Center widzimy mieszkania na obrzeżach i tanie knajpy, w przypadku których użycie słowa „restauracja” byłoby sporym nadużyciem. Choć to niby tak niewiele, ma to ogromne znaczenie dla pozytywnego odbioru tego filmu. Reżyserka Stosunków…, Nanette Burstein, potrafi pokazywać tzw. „prawdziwe życie”. Ten film to jej debiut fabularny, wcześniej kręciła cenione w środowisku dokumenty (w tym nominowany do Oscara On the Ropes z 1999 roku). Przyznam szczerze – kiedy dowiedziałem się, że planuje zawojować kina komedią romantyczną z Drew Barrymore, miałem przed oczami kobietę, którą rządzi desperacja. Teraz już wiem, że był to całkiem nieźle przemyślany projekt.

Pomijając już naszą sympatię do bohaterów i zrozumienie sytuacji, w jakiej się znaleźli, Stosunki… są przede wszystkim świetną rozrywką. Film ma dobre tempo, odbiega od schematu znanego z innych komedii romantycznych, co sprawia, że seans w ogóle się nie dłuży. Nie jest to żaden odgrzewany kotlet, a pojedyncze gagi czy wątki znane z innych produkcji są tu przedstawione w całkiem smaczny sposób. Film po prostu sprawia wrażenie świeżego. Gdy dodamy do tego chemię między głównymi bohaterami (Barrymore i Long byli parą także w życiu prywatnym) oraz przezabawne postaci drugoplanowe (rewelacyjna Christina Applegate), wychodzi z tego naprawdę udany film, w którym ciężko się do czegoś przyczepić. Śmiać się do rozpuku można właściwie co minutę, przemyśleń po seansie też kilka by się chyba znalazło. Tym, którzy nie do końca odnajdą się w przedstawianej historii, czas umili przyjemna dla ucha ścieżka dźwiękowa (m.in. uwzględnieni w fabule The Boxer Rebellion). A wcale-nie-taki-happy-end powinien usatysfakcjonować zarówno marzycieli wierzących w wielką miłość, jak i przyziemnych realistów.

Kurczę, to naprawdę fajny film. Żadne arcydzieło, żaden przełom, ale… Po prostu fajna, życiowy produkcja, w dodatku dla każdego. Chcecie poczuć się lepiej, oglądając coś, co rzeczywiście ma szansę się zdarzyć w prawdziwym życiu? Stosunki międzymiastowe to dobra opcja. Oczywiście jako wybór na niedzielny seans. Bo czy takie międzymiastowe stosunki to również dobra opcja na życie, to już problem na osobny, chyba niekończący się tekst. Na szczęście film także nie daje w tym temacie jasnej odpowiedzi. Warto zobaczyć i ocenić samemu.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA