search
REKLAMA
Recenzje

SQUID GAME 2. Kolejna runda [RECENZJA]

Nareszcie, śmiertelna rozgrywka wróciła.

Tomasz Raczkowski

30 grudnia 2024

REKLAMA

Pamiętacie, jak na dobry miesiąc lub dwa w internecie pełno było kadrów z pewnego kolorowego koreańskiego serialu? W końcówce 2021 roku Squid Game było prawdziwym fenomenem, który zawładnął wyobraźnią widzów na całym świecie. Do tego stopnia, że sugestywne kadry z serialu nie tylko stały się szeroko rozpowszechnianymi memami, ale nawet zainspirowały… prawdziwe reality show (a kto wie, o jakie śmiertelne stawki toczyła się serialowa gra, wie też, jak pokręcony to pomysł). Już w finałowym odcinku otwarcie wskazano, że kontynuacja będzie, ale na premierę drugiego sezonu przeboju Netflixa przyszło nam czekać aż trzy lata. Ale nareszcie, śmiertelna rozgrywka wróciła.

Druga seria przygotowana przez Hwanga Dong-hyuka podejmuje wątek po trzech latach od zakończenia serii pierwszej, w którym po zwycięstwie w tytułowych igrzyskach główny bohater Seong Gi-hun decyduje się pozostać w Seulu i odszukać organizatorów, by zemścić się za to, co przeszedł. Jak dowiadujemy się w pierwszym odcinku, przez kolejne tysiąc dni Gi-hun wydawał swoją gigantyczną wygraną, by przy pomocy zespołu detektywów odszukać trop rozgrywek i wymierzyć sprawiedliwość ich organizatorom. Wysiłki nie przynosiły większych efektów, ale w końcu następuje przełom i na scenie pojawia się ponownie tajemniczy mężczyzna w garniturze. Stąd już prosta droga do zemsty Seong Gi-huna. Lub do katastrofy, bo zamiast upragnionej sprawiedliwości i zakończenia gry, protagonista znajduje… drogę z powrotem na wyspę i do gry.

Innymi słowy: Seong Gi-hun otrzymuje szansę obrony tytułu sprzed trzech lat. Postanawia wykorzystać swoje doświadczenie, by ocalić pozostałych zawodników i przerwać grę. Jednak sprawy nie są takie proste, jak mógłby mieć nadzieję – oprócz pierwszej, ikonicznej gry w czerwone-zielone, konkurencje zostały zmodyfikowane,  perspektywa zwiększającej się z każdą rundą i śmiercią każdej kolejnej osoby wygranej na tyle skutecznie działa na wyobraźnię zdesperowanych uczestników, że wielu z nich nie chce słuchać przestróg weterana i za wszelką cenę pragnie grać dalej. Sytuacji Gi-huna nie poprawia też gracz numer 001 – tym razem ten numer przyjmuje nie umierający pomysłodawca gry, ale jej bezwzględny i charyzmatyczny głównodowodzący.

W ten sposób otrzymujemy nowy wariant tego, co oglądaliśmy w sezonie 1 – w centrum mamy jednostronnie nieświadomy pojedynek Seong Gi-huna i Lidera, który od wewnątrz manipuluje nastrojami pośród uczestników gry. Inaczej ustawiony jest też narracyjny cel. Nie chodzi już o przetrwanie protagonisty, ale o powodzenie jego krucjaty przerwania morderczego procederu. Siłą Squid Game pozostają jednak pomysłowe i pełne napięcia sekwencje kolejnych konkurencji oraz interwałów pomiędzy nimi, gdy narastają napięcia między przeciwnymi frakcjami graczy. Szkoda, że – by do tego dojść – twórcy potrzebowali aż dwóch odcinków. Kryminalne, celujące momentami w klimaty neonoir intro dłuży się i koniec końców niewiele wnosi do akcji, która na dobre rozpoczyna się dopiero w epizodzie trzecim z siedmiu ogółem. Gdy już trafimy z głównym bohaterem na wyspę, serial nabiera tempa i rumieńców.

Ciekawie rozwinięta jest główna postać Squid Game. Po wydarzeniach z pierwszej serii Gi-hun jest bohaterem posępnym i niemal obsesyjnie oddanym misji powstrzymania igrzysk. Jego dawna osobowość niemal wyparowuje, a zastępuje ją chodząca ilustracja traumy. Po powrocie na rozgrywki jego misja zaczyna wyglądać wręcz na idealistyczną donkiszoterię, a scenarzyści zręcznie manipulują widzem tak, by zaczął sympatyzować ze złowrogim Liderem, stojącym naprzeciw protagonisty w tej rozgrywce. Pod tym względem Squid Game 2 udanie rozwija opowieść, dodając nowy psychologiczny wymiar do opowieści. Szczególnie ciekawie wypada to wplecione w powtórzony – ale z nowymi bohaterami i bez powielania tych samych punktów – wątek zróżnicowania reakcji na zagrożenie i postaw społecznych wobec „igrzysk śmierci”.

Społeczno-psychologiczny komentarz Squid Game znów wypada zgrabnie jako przerysowana krytyka mechanizmów kapitalizmu, każącego wszystkim uczestnikom wierzyć w większy zysk za następną rundę i wbrew instynktowi przetrwania. Znów udaje się twórcom zaprojektować galerię wyrazistych postaci, które w tej rozgrywce będą się konfrontować, angażując widzów nie tylko w same gry, ale również w mikrohistorie poszczególnych osób, wmanipulowanych przez długi w grę, w której większe szanse niż na wygraną mają na śmierć. To zdecydowanie najmocniejszy punkt serialu i podobnie jak w pierwszej serii szkoda, że w pewnym momencie ustępuje on miejsca generycznej nawalance.

Niestety Squid Game 2 ma również trochę mankamentów. Poza wspomnianym już tempem i męczącym mieszaniem interesujących wątków z wypełniaczami, które być może – a może nie – będą miały znaczenie w kolejnych odcinkach czy przyszłym sezonie (jak choćby jałowe wstawki z ekipą poszukującą Seong Gi-huna), sposób portretowania poszczególnych bohaterów jest nierównomierny, w efekcie czego mamy czasem wrażenie, że twórcy zapominają o bohaterach, by wrócić do nich pospiesznie w dalszych aktach. Nie wygląda to na przemyślane rotowanie postaciami, a raczej na brak pomysłu. I choć narracyjne mielizny ratują sceny akcji (czytaj: gier i utarczek w sali sypialnej) to tych jest relatywnie mało, przez co serial trzymają bardziej cliffhangery niż narracyjne punkty węzłowe.

Na przyszły rok zapowiedziano już trzeci i ostatni sezon Squid Game i to również odcisnęło się na drugim sezonie, który kończy się bez rozwiązania głównej fabuły, zwiastując dopiero kulminację w kolejnej serii. Z jednej strony Squid Game 2 brakuje kilku odcinków więcej, by rozwinąć należycie historię i doprowadzić ją do bardziej satysfakcjonującej puenty. Z drugiej strony niektóre wątki, zwłaszcza początkowe dwa odcinki i intryga doprowadzająca serię do końca, są na tyle leniwe i trzymają się kupy tylko na słowo honoru, że wyglądają jak typowa gra na czas, by wydłużyć metraż do pożądanego pułapu. I przez to, mimo że poniekąd otrzymujemy ciekawe rozwinięcie pierwszego sezonu, trudno otrząsnąć się z wrażenia, że głównym motywem powstania Squid Game 2 są pieniądze – zupełnie jak w tytułowej grze.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ https://dinsos.pasamankab.go.id/ https://dishut.pasamankab.go.id/