SONATA. Szczerze, bez fałszywej nuty
Z historią Grzegorza Płonki po raz pierwszy spotkałam się za sprawą reportażu Justyny Kopińskiej. Przeczytałam w nim niezwykłą historię chłopca, którego na skutek błędnej diagnozy zakwalifikowano jako autystycznego. Tak naprawdę mały Grzegorz cierpiał na głęboki niedosłuch, co wykryto dopiero, gdy miał 14 lat. Dzięki aparatowi słuchowemu, a następnie wszczepieniu implantu mógł wreszcie skomunikować się ze światem. Chociaż nie dawano mu wiele szans na nadrobienie zaległości rozwojowych i opanowanie języka, chłopiec nie tylko nauczył się mówić – okazał się również niebywale utalentowanym pianistą, zwycięzcą konkursów fortepianowych, któremu nadano przydomek „Beethoven z Murzasichla”.
Ta niesamowita historia drogi od głuchego do geniusza muzycznego zasługiwała na film. Doskonale jednak wiemy, jak łatwo jest uczynić podobną fabułę nadmiernie sentymentalną i ckliwą. Film Blaschkego umiejętnie omija wszelkie melodramatyczne pułapki, a to dlatego, że nie jest osadzony w amerykańskim motywacyjnym banale, lecz w siermiężnej rzeczywistości polskiej prowincji z przełomu wieków. Płonkowie to ubodzy, ale pełni godności i życiowego hartu górale, nieroztkliwiający się nad własnym nieszczęściem – i dlatego tak wzruszający w chwilach, gdy się łamią. Reżyser nie rozdmuchuje historii Grzegorza do rozmiarów greckiej tragedii, opowiada ją z prostotą i bez emfazy, tworząc realistyczny obraz pogmatwanych losów pewnej zwyczajnej na pierwszy rzut oka rodziny.
Sonatę niosą przede wszystkim aktorzy. Cały czas zastanawiam się, czy to w większym stopniu film Michała Sikorskiego, czy Małgorzaty Foremniak. 26-letni aktor wcielił się w Grzegorza Płonkę z niespotykaną wrażliwością i uczuciem – przez cały seans ma się wrażenie, że muzyka gra osoba niepełnosprawna, a nie tylko odgrywająca niepełnosprawność. Nie jest to przy tym aktorstwo popadające w przesadę: u Sikorskiego nie ma mowy o karykaturze, odzieraniu swojego bohatera z godności na poczet taniej efektowności. Życzę młodemu aktorowi wielu ról tej klasy.
Z kolei Małgorzata Foremniak zachwyca w roli przybranej matki chłopca, Małgorzaty Płonki. Kojarzona przez większość widzów z popularnymi serialami i zasiadaniem w jury programów rozrywkowych, w Sonacie przypomina o swoim nieco zapomnianym talencie dramatycznym. Jej bohaterka to kobieta, jakich w Polsce tysiące: wiecznie krzątająca się, zaniedbana, usługująca innym i spychająca swoje potrzeby na plan dalszy. To jednak nie szara myszka, ale silna i doświadczona przez życie kobieta, która doprowadza do tego, że Grzegorz zostaje w końcu przyjęty do szkoły muzycznej. Foremniak swoją rolą oddaje honor podobnym do Małgorzaty Płonki cichym bohaterkom. Równie interesującą postacią jest grany przez Łukasza Simlata ojciec Grzegorza – szorstki, konkretny, mało wylewny, ale jak lew broniący syna, gdy tego potrzeba.
Kropką nad „i” są tutaj szczegóły. Efekty dźwiękowe oddające to, co czuje głucha od urodzenia osoba, której po raz pierwszy założono aparat słuchowy. Beznadzieja kolejnych starć z polskim systemem zdrowia, z polskim szkolnictwem, syzyfowa praca o zapewnienie godnego traktowania swojemu niepełnosprawnemu dziecku. Pokazanie perspektywy rodzeństwa tego niepełnosprawnego dziecka – które zawsze pozostaje trochę w cieniu, bo większość uwagi rodziców koncentruje się na potrzebującym bracie. To pokazanie szczerej prawdy o tym, że bycie rodzicem dziecka o szczególnych potrzebach bywa piekłem, że dzieci o trudnych przypadłościach miewają trudne charaktery, zwłaszcza gdy jak u Grzegorza w parze z chorobą idzie nadwrażliwość artysty. Ten film nie słodzi i właśnie dlatego jest tak poruszający. A ci, którzy znają sytuację osób z niepełnosprawności w Polsce, ze smutkiem skonstatują, że niewiele się w tej kwestii zmieniło od czasów dzieciństwa Grzegorza.
I to jest ten rodzaj filmu, o którym mówi się, że jest „dla każdego”, nie mając przy tym niczego złego na myśli. Sonata zachwyciła krytyków, otrzymując owację na stojąco na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni – zachwyci również „zwykłych” widzów. Martwi mnie i zastanawia słaba dystrybucja tego filmu, nie jest grany w wielu kinach. Zachęcam jednak do tego, byście poszukali jakiegoś seansu, bo na pewno nie będziecie tego żałowali.