SMALL, SLOW BUT STEADY. Boksowanie z życiem
Drobna dziewczyna zostaje profesjonalną bokserką. Zmagając się z przeciwnościami, w tym z własnymi słabościami, i starając funkcjonować jako głucha w świecie słyszących, podejmuje nieustanną walkę nie tylko na bokserskim ringu, ale może przede wszystkim poza nim. Jako zapowiedź filmu fabularnego brzmi to jak wstęp do pokrzepiającej historii o walce z przeciwnościami i wykorzystywaniu wewnętrznej siły pasji do osiągnięcia sukcesu. Jednak japoński Small, Slow but Steady nie jest takim filmem. Zamiast opowieści o wartym poświęceń dążeniu do celu przynosi melancholię i egzystencjalne rozterki.
Scenariusz powstał na podstawie wspomnień prawdziwej Keiko Ogasawary. Jej filmową inkarnację, główną bohaterkę filmu Shô Miyakiego, w momencie rozpoczęcia narracji poznajemy po uzyskaniu profesjonalnego statusu i dwóch pierwszych wygranych walkach. Na co dzień Keiko mieszka z bratem, pracuje jako osoba sprzątająca w hotelu, popołudniami trenując pod okiem zawodowych trenerów w małej szkółce. Dwudziestokilkulatka wciąż musi walczyć, ale najczęściej poza ringiem – niepozorna, wycofana dziewczyna zmaga się nieustannie z samotnością i alienacją, wynikającymi po części z utrudniającej komunikację głuchoty, a po części z nie do końca akceptowanego przez wszystkich wyboru kariery bokserskiej. Co gorsza na horyzoncie majaczy widmo zamknięcia jej siłowni, kierowanej przez podupadającego na zdrowiu mentora Katsumiego, być może jedyną osobę, w której Keiko może znaleźć oparcie. To wszystko – głuchota, wyobcowanie i brak stabilizacji – zaczyna przytłaczać dziewczynę. W konsekwencji u progu profesjonalnej kariery musi się w końcu zmierzyć z największym wyzwaniem, jakim są jej własne wątpliwości.
Miyaki w udany sposób konstruuje prozę rzeczywistości na rubieżach zawodowego sportu, gdzie profesjonalizm nie jest spełnieniem marzeń ani nawet sukcesem, ale raczej przeistoczeniem z najlepszej zawodniczki w gronie amatorów w znajdującą się najniżej w hierarchii zawodowców. Zgodnie z realistycznym kluczem więcej widzimy żmudnych przygotowań i analiz nagrań niż właściwego boksowania. Bo, jak sugeruje Miyake wraz ze współscenarzystą Masaakim Sakaiem, to nie o starcie w ringu tu chodzi. Small, Slow but Steady nie idzie zupełnie w kierunku dramatu sportowego ani nawet opowieści o pokonywaniu przeciwności i realizacji pasji. Zamiast tego reżyser stawia na pogłębiony, budowany na subtelnościach egzystencjalny portret. Bliżej niż do Rocky’ego japońskiemu filmowi jest do Najpiękniejszego dnia z życia Olli Mäkiego, gdzie bokserski pojedynek okazywał się nieważny w zestawieniu z osobistym szczęściem bohatera. W Small, Slow but Steady walka w ringu jest zaś dla bohaterki fragmentem całej praktyki poszukiwania w sportowej rutynie fizycznej i duchowej równowagi. W bohaterce kiełkuje jednak pytanie: „a co, jeśli to nie ma sensu?”. Co jeśli boks nie jest jednak jej ścieżką, a jedynie czymś, czego kurczowo trzyma się, pragnąc wyrwać z poczucia bezsilności? W budowanym wokół tych niewypowiedzianych pytań portrecie psychologicznym Keiko dyskretnie rezonują jej zażyłości z trenerami i właścicielem klubu, które ambiwalentnie okazują się zarówno wsparciem, jak i kolejnym źródłem presji.
Można nazwać Small, Slow but Steady filmem o poszukiwaniu własnego miejsca w życiu przez osobę odczuwającą własną odmienność, jednak takie postawienie sprawy może trochę zawężać spojrzenie, kierując myśli w kierunku prostego kina afirmacji. Miyake robi coś znacznie bardziej subtelnego, a przy tym ciekawszego. W swoim filmie bada przede wszystkim momenty zawahania bohaterki, chwile, w których najmocniej odczuwa swoją samotność. Towarzysząc Keiko kolejno we wszystkich przestrzeniach jej życia (w domu, pracy, na treningu, podczas mentorskich rozmów z Katsumim, w końcu na ringu), wydobywa z niego momenty zawahania i niepewności. Film składa się z przenikających, w większości niepozornych epizodów, w których reżyser dostrzega kolejne starcia niepozornej, wycofanej dziewczyny z może nie agresywnie, ale nieustannie napierającą rzeczywistością. Wcielająca się w rolę Keiko Yukino Kishii perfekcyjnie wydobywa z tych fragmentów życia bohaterki egzystencjalne batalie. Za pomocą przenikliwego spojrzenia, precyzyjnie wymierzonych gestów i ogrywania swojej niewielkiej postury aktorka sugestywnie odgrywa przyjmowanie przez bohaterkę kolejnych ciosów i nieme siłowanie się w życiowym klinczu.
Opowieść ujęta jest w klimatyczne kadry, cieszące analogowym ciepłem taśmy 16mm łączonym z kompozycyjną precyzją. W połączeniu z wrażliwą na prostotę i detale narracją oraz budowaną na naturalnej ekspresji ciała roli Kishii daje to unikalnie organiczny efekt. Oglądając Slow, Small but Steady wchodzimy w cichy rytm życia Keiko, doświadczając za pośrednictwem języka filmowego przeżywanych przez nią spektrum przecież uniwersalnych doświadczeń. Nie musimy wiedzieć nic o boksie, by zrozumieć wątpliwości, samotność i poczucie własnej kruchości wobec strumienia zdarzeń, jakie odczuwa bohaterka.
Slow, Small but Steady jest taki jak Keiko, w jednej ze scen charakteryzowana przez swojego trenera jako „mała, powolna, ale za to z wielkim sercem”. Spotkanie z Keiko, jakie oferuje nam w swoim filmie Miyaki, jest fascynującym, intrygującym wielością warstw, intymnym doświadczeniem obcowania z autentycznością emocji. Za pomocą języka filmowego Japończyk tworzy coś jednocześnie prawdziwego i pięknego.