ŚLEPOWIDZENIE. NOWA RZECZYWISTOŚĆ
Ingrid (Ellen Dorrit Petersen) dowiaduje się, że jej zdolność widzenia zaczyna słabnąć i że niebawem zostanie niewidoma. Wraz z mężem Mortenem (Henrik Rafaelsen) stara się racjonalnie podejść do sytuacji, lecz wkrótce zaczyna coraz bardziej zamykać się w sobie, a także odsuwać od partnera. Ten próbuje namówić żonę, by „coś ze sobą zrobiła” i przestała bezczynnie siedzieć w mieszkaniu, lecz picie herbaty i słuchanie radia wypełnia kobiecie prawie cały czas. Brak porozumienia w związku staje się dla Ingrid problemem, który utożsamia ze swoim postępującym upośledzeniem. Nie potrafi też odnaleźć się w nowej sytuacji.
Wychodzi z niemocy poprzez wymyślanie historii innych ludzi – nałogowego onanisty Einara i nieszczęśliwej rozwódki Elin. Ich dysfunkcyjność, nieprzystosowanie i samotność odzwierciedlają stan ducha bohaterki. Przelewanie swojego strachu na fikcyjne postacie i opisywanie ich losów pozwala jej oswoić się z niepełnosprawnością i odnaleźć się w niej. Ten specyficzny rodzaj autoterapii jest przyczynkiem do kilku zabawnych scen, dzięki którym widz zauważa coraz większy dystans bohaterki do swojej postępującej ślepoty. Ingrid fantazjuje o romansie swojego męża, spontanicznie tworzy scenariusze i zwroty akcji, np. wyobraża sobie scenę kolacji Mortena z Elin, po czym „za karę” pozbawia ją nagle wzroku i zastanawia się, co by było dalej. Im bardziej angażuje się w swoje opowiadanie, tym bardziej sama próbuje odpowiedzieć sobie na pytania o jej związek i co dalej zamierza ze sobą zrobić. Ślepowidzenie (brawurowo przetłumaczone oryginalne Blind) wykorzystuje niepełnosprawność nie jako temat per se, lecz jako ramę, na której osadzone są inne zagadnienia (akceptacji, seksualności i postrzegania osób niewidomych przez innych). Choćby dlatego twórcom należą się brawa. Zwłaszcza że brak tu stereotypowego ujęcia tematu – Eskil Vogt w swoim filmie bardzo zręcznie buduje niektóre sceny w taki sposób, by wywołać w widzu różne emocje. Nigdy jednak nie jest to tandetne ani banalne. Scenarzysta nie traktuje bohaterów ulgowo przez wzgląd na ich niepełnosprawność, a przykładem może być scena wymiany SMS-ów, które w telefonach dla niewidomych są czytane na głos, a to powoduje u osób postronnych słyszących ich treść zażenowanie.
Kolejny raz Norwegowie pokazali klasę. Ślepowidzenie jest utrzymanym w chłodnych barwach elegancko nakręconym dramatem psychologicznym, w którym znaczenia i konteksty nawarstwiają się, a problem utraty wzroku jest tylko punktem wyjścia. Dla Ingrid jest on początkiem drogi do zrozumienia i zaakceptowania samej siebie – i choć brzmi to banalnie, w filmie wcale takie nie jest. Wgląd w życie wewnętrzne bohaterki przedstawiono dojrzale, z humorem i szacunkiem dla inteligencji widza. Stonowane aktorstwo Ellen Dorrit Petersen nie dominuje filmu i pozwala skupić się na fantazji bohaterki. Potrzeba wyczucia, by tak złożoną rolę zagrać nienachalnie i bez irytujących manier, a przy tym zupełnie wiarygodnie. Skandynawskie kino przyzwyczaiło światową widownię do pewnego poziomu, poniżej którego zazwyczaj nie schodzi. Dotyczy to zarówno kryminałów (trylogia Millenium), animacji (Metropia), jak i komedii w szerokim rozumieniu (Obywatel roku). Najnowszy film Eskila Vogta jest kolejnym dowodem na kunszt i pomysłowość Norwegów w realizowaniu mądrych, świeżych i pomysłowych scenariuszy. Jedynym nieporozumieniem związanym z premierą Ślepowidzenia w Polsce jest skandaliczne opóźnienie (światowa premiera odbyła się w 2014 roku), co trudno zrozumieć i usprawiedliwić. Jednak lepiej późno niż wcale. Niewiele jest obecnie w kinach dojrzałych scenariuszy, a jeszcze mniej produkcji wciągających dzięki bardzo dobremu scenariuszowi i aktorstwu, nie zaś stężeniu wybuchów i/lub dowcipów na minutę.
korekta: Kornelia Farynowska