SHUT IN. OSACZONA. Naomi Watts w potrzasku
Były sobie trzy świnki, które mieszkały w odludnym domku. Jedna świnka była tam na gapę i ciągle się chowała. Druga świnka wiecznie spała i z fotela nie wstawała. Trzecia świnka obłędu się bała i wszystko wokół analizowała. Pewnej nocy przyszedł zły wilk. Stukał, pukał, straszył. Chciał pożreć świnki, ale nie wszystkie. Miał co do nich trochę inne plany niż w bajce. Tylko jedna świnka odważyła się walczyć z wilkiem i bronić domu przed jego wtargnięciem. Wtedy okazało się, że wilk wcale nie jest na zewnątrz. Od dawna już jest w domku. Wilk jest podwójnym intruzem, bo zamieszkał w jednej ze świnek…
Farren Blackburn to scenarzysta i reżyser, który ma na koncie kilka seriali, między innymi Luthera i Daredevila. Tym razem wziął się za pełnometrażowy thriller psychologiczny. Shut In (nie mylić z innym filmem pod tym samym tytułem, Shut In z 2015 roku w reżyserii Adama Schindlera) to historia, którą widzieliśmy już wiele razy. Miało być jak u Hitchcocka, tymczasem suspensu i oryginalności w filmie niewiele, obraz jest raczej kolażem cytatów z klasyki kina grozy i thrillerów psychologicznych ostatniej dekady, a mimo to w pewnym momencie zaskakuje widza…
Najlepszym przyjacielem chłopca jest jego matka
Mary (Naomi Watts) jest psychologiem. Mieszka z rodziną w odludnym miejscu, gdzie część domu zaadaptowała na gabinet i małą poradnię, w której spotyka się z dziećmi i młodzieżą z problemami. Zgodnie z zasadą, że szewc bez butów chodzi, Mary pomaga obcym ludziom, ale nie radzi sobie z nastoletnim pasierbem, którego wychowuje od najmłodszych lat. Chłopak wkroczył w trudny okres dojrzewania i został wyrzucony ze szkoły. Kiedy Mary i jej mąż decydują się odesłać nastolatka do szkoły z internatem tudzież ośrodka resocjalizacyjnego, dochodzi do tragedii.
Kobieta zwierza się znajomemu, że kiedyś łączyła ją z Stephenem (Charlie Heaton) bardzo silna więź. Po śmierci biologicznej matki chłopiec był w kiepskim stanie. Bardzo się przywiązał do Mary, jednocześnie nie potrafiąc nawiązać bliższego kontaktu z innymi ludźmi. Nie miał przyjaciół, dystansował się od ojca… Dojrzewając, zaczął się buntować, a jego zachowanie było coraz bardziej niepokojące. W trakcie opowieści Mary o wydaleniu Stephena ze szkoły czuć, że usprawiedliwia i wybiela chłopaka. Kiedy twierdzi, że doszło tylko do sprzeczki między dokuczającymi Stephenowi rówieśnikami a niepokornym nastolatkiem i całą sprawę wyolbrzymiono i rozdmuchano, widać, że tak naprawdę ukrywa znacznie bardziej mroczną prawdę.
Hide and seek
Film robi się tajemniczy, kiedy w domu Mary pojawia się niedosłyszący chłopiec, około dziesięcioletni Tom, były pacjent kobiety. Nie wiadomo, jak dziecko dostało się w to odludne miejsce. Wygląda na to, że podczas terapii przywiązał się do terapeutki i liczy na to, że stanie się częścią jej rodziny. Chłopiec zachowuje się dziwnie, bywa agresywny i nieobliczalny. Pojawia się i znika z domu Mary. W tym czasie kobietę zaczynają regularnie nawiedzać senne koszmary. Stopniowo traci orientację, co jest jawą, a co snem. Czy Tom jest prawdziwy, czy tylko go sobie uroiła? Może jest personifikacją utraconego Stephena? A jeśli rzeczywiście tu był, ale nie może wrócić jako człowiek? Racjonalnej dotąd Mary przychodzi do głowy absurdalna myśl, że chłopiec zginął, zamarzł gdzieś niedaleko, a jego duch ją nawiedza.
Pierwszym skojarzeniem, jakie nasunęło mi się w trakcie seansu, był film Siła strachu (Hide and seek). Dziecięcy psycholog i niezrównoważone psychicznie dziecko toczą swoistą grę. W Osaczonej zostały odwrócone płcie, ale poza tym wszystko się zgadza. I właściwie spodziewałam się dokładnie takiego samego zakończenia jak w filmie z Robertem de Niro. Do czasu. Bo scenarzystka, Christina Hodson, zrobiła widzom małą przerażającą niespodziankę. Jedno trzeba twórcom filmu oddać. Wiedzą, jak odwracać uwagę. Oglądając Osaczoną, nauczyłam się, by nie pomijać tego, co dzieje się na dalekim planie. Choćby obraz był nieostry i rozmazany, choćby zdawało się, że to tylko nic nieznaczące tło – patrzcie w dal. To jedyna wskazówka, jakiej mogę wam udzielić.
Á propos hide and seek, w Osaczonej dwukrotnie odbywa się zabawa w chowanego. Pierwszy raz, gdy w domu Mary pojawia się mały intruz. W korytarzu przy komodzie są niewielkie drzwiczki w ścianie. Powinny być zamknięte, ale pewnej nocy ktoś je otwiera… Drugi raz dwojgu bohaterom przyjdzie chować się przed oszalałym mordercą, wilkiem w owczej skórze.
Współczesne, uboższe Lśnienie
W Osaczonej jest sporo fabularnych i wizualnych cytatów z Lśnienia. Izolacja w odludnym wielkim domu w stanie Maine, śnieżyca, która dodatkowo odcina od świata, ktoś wali młotkiem w ściany i wprawia się w zabójczy nastrój, ktoś inny jedzie na ratunek. Są ślady na śniegu, jest blondwłosa wersja Wendy, jest i współczesny Danny. Pytanie tylko, kto w tym układzie jest Jackiem…
Druga połowa Osaczonej pozytywnie zaskakuje, jednak sam finał niestety jest banalny i do bólu przewidywalny. Dlatego właśnie mam mieszane uczucia. Film jest bardzo nierówny. Tym, co w nim najlepsze, jest niewątpliwie aktorstwo. Naomi Watts (Mulholland Drive, Funny Games U.S., 21 gramów, Krąg) klasę udowodniła już nie raz. Jednak w Osaczonej szczególną uwagę zwraca ktoś inny. Znany z serialu Stranger Things Charlie Heaton jest tu świetny. Zaskakuje nie tylko rolą w rozumieniu aktorskiej kreacji, ale i swoją rolą w fabule filmu. Również Jacob Tremblay, którego widzieliśmy ostatnio w filmach Pokój i Zanim się obudzę, nieźle sobie aktorsko poczyna. Ma dzieciak charyzmę, osobowość i aurę mroku. Jest stworzony do takich właśnie złowrogich wcieleń, dwuznacznych ról.
Czy warto obejrzeć Osaczoną? To zależy. Jeśli lubicie filmy w klimacie Zabójczego szeptu, Siły strachu, Widzę, widzę, Dzieci, osadzone w dusznej – mimo że zimowej – atmosferze, na pewno was wciągnie. Fajerwerków się nie spodziewajcie, ale nudzić też się nie powinniście.
korekta: Kornelia Farynowska